Z wielkim trudem przychodzi mi wypowiedzenie Boston, Massachusetts bez poprzedzenia ich słowami Mariusz Max-Kolonko. O Bostonie mówi się, że jest przedłużeniem Europy. Jego architektura i sporo mieszkańców o irlandzkich korzeniach zdaje się to potwierdzać. Po drugiej stronie rzeki leży Cambridge. Znajduje się tam pewna uczelnia, której nikomu nie trzeba przedstawiać. Od dziesiątek lat bezwzględnie zgarnia pierwsze miejsca w rankingach najlepszych uniwersytetów na świecie. Zachęcam do poznania historii Harvardu i przespacerowania się po kampusie. Wbrew pozorom, jest on dostępny nie tylko dla studentów.
JAK DOJECHAĆ?
DO BOSTONU: Z Nowego Jorku można tanio dojechać tam autobusami Greyhound lub Peter Pan. Kolejnym przewoźnikiem posiadającym połączenia do Bostonu jest Bolt Bus. Bilety można zakupić już od 10$. Jeśli ktoś chciałby dostać się tam samochodem, musi przygotować się na kosztowne parkingi. Szczegółowe informacje na temat cen i adresów parkingów można znaleźć tutaj.
DO CAMBRIDGE: najpierw należy dostać się do Bostonu. Samochodem jest oczywiście najprościej. Informacje o parkingach w Cambridge można znaleźć tutaj. Ponadto, można dojechać do Cambridge z Bostonu metrem (najstarszym w USA). Z South Station po 20 minutach będziecie już na przystanku Harvard (czerwona linia, metro jest całodobowe).
CO I GDZIE ZJEŚĆ?
W BOSTONIE – owoce morza, zwłaszcza homary! Specjałem tego miasta jest lobster roll – bułka z mięsem homara. Nie należą one do najtańszych posiłków, w restauracji James Hook (15 Northern Ave)można zakupić takie danie w cenie 18,99$.
W CAMBRIDGE: Studenci Harvardu jednogłośnie polecają burgery w lokalu Bartley’s (1246 Massachusetts Ave, ceny wraz menu dostępne są tutaj), który miał swoje pięć minut m.in. w filmie Buntownik z wyboru.
Osoby z ograniczonym budżetem powinny skorzystać z oferty gastronomicznej tamtejszych food trucków. Większość z nich serwuje świetne i – w przeciwieństwie do wymienionych wyżej lokali – tanie jedzenie. Homary w food truckach czy też w budkach nad morzem również są niczego sobie.
Jeden z bostońskich food trucków. I koleżanka.
RZECZ O HARVARDZIE:
University of Harvard to najstarsza uczelnia w Stanach Zjednoczonych (rok powstania – 1636), która plasuje się na pierwszym miejscu w rankingach najlepszych uniwersytetów. Nazwa wywodzi się od Johna Harvarda – duchownego, który był jednym z hojnych darczyńców tej instytucji. Przez czternaście lat szkoła nosiła miano collegu. W 1780 roku ogłoszono ją uniwersytetem. Autorem wielu istotnych zmian w jego funkcjonowaniu był Charles Eliot, prezydent Harvardu w latach 1869-1909. Jedną z nich było połączenie teorii z praktyką. Wprowadzono program nauczania, opierający się na prowadzeniu badań.
OLYMPUS DIGITAL CAMERA
KOSZT STUDIOWANIA NA HARVARDZIE:
Szkoła posiada ogromny majątek (około 38 miliardów dolarów), przez co ogłoszono ją najbogatszą uczelnią na świecie. Ile kosztują studia na Harvardzie? 55% studentów może liczyć na coroczne solidne stypendium wysokości 50 tysięcy dolarów. W mojej głowie pojawił się obraz stypendysty mieszkającego w luksusowym penthousie, podjeżdżającego na zajęcia najlepszym porsche, po czym doczytałam artykuł… Otóż koszt pokrycia nauki na Harvardzie wynosi 43,5 tys. dolarów (rok studiowania). Należy doliczyć do tego opłaty za wynajęcie pokoju czy też wyżywienie… Takie ceny za studia to jakiś kosmos. Niemniej jednak, zdobycie wykształcenia wyższego w USA jest niezwykle kosztowne, nie tylko na Harvardzie. Amerykańscy studenci mawiają, że kredyt to u nich norma. Często rodzice zaczynają odkładać pieniądze na wykształcenie dziecka tuż po jego narodzinach.
(NIE)ZNANI STUDENCI, ABSOLWENCI I WYKŁADOWCY:
Mimo kosmicznych cen, uczelnia kształci 22 tysiące wybitnych studentów. Może poszczycić się znakomitymi absolwentami. Harvard wypuścił ze swoich murów 48 Laureatów Nagrody Nobla, 32 głowy państwa oraz 48 zwycięzców Nagrody Pullitzera (przyznawanej za wybitny wkład w amerykańską literaturę, dziennikarstwo i muzykę). Byli to m.in. amerykańscy prezydenci: Theodor Roosevelt, John Kennedy, George Bush, Barack Obama. Harvard ukończyli również: Natalie Portman, Matt Damon, Hilary Duff, Michelle Obama, Henry Kissinger, założyciel Facebooka – Mark Zuckenberg, a także nasi rodacy – Czesław Miłosz (będący nie tylko studentem, ale i wykładowcą na tej uczelni) i Maciej Sawicki – były gracz Legii Warszawa i obecny sekretarz PZPN. Bill Gates (założyciel Microsoftu i najbogatszy człowiek świata) rozpoczął studia, ale w późniejszym czasie zrezygnował z edukacji na Harvardzie. Przerwanie nauki najwyraźniej nie wyszło mu na straty. Proszę o niedoszukiwanie się w tym stwierdzeniu jakiegokolwiek przesłania do studentów.
Oprowadzający nas po kampusie student rozpoczął swoją wycieczkę pytaniem do uczestników: Co sądzicie o tutejszych studentach? Nie czekając na naszą odpowiedź, sam postanowił nam jej udzielić. „Zazwyczaj wszyscy twierdzą, że jesteśmy sztywniakami bez poczucia humoru, dla których jedyną rozrywką jest zmiana miejsca w bibliotece. I w sumie… to prawda”. Już sama odpowiedź na to pytanie dowodzi, że raczej nie brakuje im poczucia humoru. O tym, że wielu z nich nie pogardzi dobrą zabawą, świadczy coroczna huczna impreza Eleganza, będąca pokazem mody i tańca. Patrząc na ilość barów w Cambridge odnoszę wrażenie, że studenci z pewnością znajdują czas na wieczorne wypady.
POZNAJ HARVARD DZIĘKI STUDENTOM: – Student-Led Public Walking Tour.
Jeśli mówicie po angielsku to naprawdę w a r t o skorzystać z wycieczek po kampusie. Przewodnikami są studenci – dowiecie się o historii i zwyczajach na Harvardzie, których nie znajdziecie w książkach i przewodnikach. Kalendarz Student-Led Public Walking Tour dostępny jest tutaj. Oprowadzanie rozpoczyna się zbiórką przy Harvard Information Center, zaś cała wycieczka trwa ponad godzinę. Zapisy nie są obowiązkowe, ale radzę o nich pomyśleć – chętnych jest sporo, a liczba miejsc ograniczona (maks. 35 osób). Wycieczka jest bezpłatna, ale należy wesprzeć oprowadzającego nas studenta napiwkiem (5-10$). Poza Student-Led Public Walking Tour, polecam Waszej uwadze pozostałe wycieczki po kampusie (zwłaszcza Memorial Hall i Tour of Widener Library). Więcej informacji można znaleźć tutaj.
Podczas spaceru po kampusie natkniecie się na statuę Johna Harvarda z wytartą stopą… którą pocierają studenci, aby zapewnić sobie szczęście w egzaminach. Pomnik Harvarda nazywany jest Pomnikiem Trzech Kłamstw z powodu kilku nieścisłości. Po pierwsze, osobą uwiecznioną na monumencie nie jest John Harvard (mimo podpisu na pomniku). Modelem dla jego autora – Daniela Chestera był amerykański prawnik Sherman Hoar. Po drugie, John Harvard nie był założycielem uniwersytetu – w przeciwieństwie do tego, o czym informuje napis wygrawerowany na posągu. Po trzecie, szkoły nie założono w 1638 roku. Rokiem, w którym rozpoczęła się jej działalność był 1636.
RZECZ O BOSTONIE:
Zdaję sobie sprawę z tego, że z reguły to Harvard jest dodatkiem do zwiedzania Bostonu. Zdecydowałyśmy jednak, że nasz plan będzie wyglądać inaczej. Większość czasu poświęciłyśmy na poznanie uniwersytetu. Niemniej jednak, udało nam się odwiedzić kilka miejsc w Bostonie.
Stolica stanu Massachusetts powstała w 1630 roku. Paradoksalnie, najstarsze miasto USA słynie z najnowocześniejszych technologii. To również siedziba ośrodków naukowych i finansowych. Poza ekskluzywnymi sklepami i restauracjami, miasto posiada wiele zabytków i zieleni. Brakuje mu jedynie… gorącej herbaty, której picie do dziś jest tam zakazane. Napój od setek lat uważany był przez Amerykanów za symbol Wielkiej Brytanii, z którą raczej nie przyjaźnili się w przeszłości. W 1773 roku bostońscy buntownicy (przebrani za Indian) wdarli się na pokład statku przewożącego herbatę i zatopili go na znak protestu przeciw wprowadzeniu przez Brytyjczyków cła. To wydarzenie nazwano Bostońskim piciem herbaty.
SPACER PO BOSTONIE:
Zwiedzanie rozpoczęłyśmy od najbogatszej dzielnicy – Beacon Hill, która silnie kontrastuje z nowoczesną zabudową w centrum. Mieści się tam Dom Stanowy z 1713 roku – najstarszy zachowany budynek w Bostonie. Urocze kamienice, brukowane ulice i chodniki tworzą niesamowity klimat, zwłaszcza po zmroku. Kontynuowałyśmy nasz spacer przez Boston Public Garden, aż do Biblioteki Publicznej – jednej z najpiękniejszych bibliotek na świecie (moim skromnym zdaniem). Na koniec pozostawiłyśmy sobie Prudential Tower – drugi największy budynek w Bostonie, liczący 229 metrów wysokości. Na 50 piętrze mieści się taras widokowy (informacje o cenach i godzinach otwarcia można znaleźć tutaj). Boston posiada przepiękne wieżowce, wchodzące w skład nowoczesnej części miasta. Można odnieść wrażenie, że wygląd każdego z nich został skrzętnie przemyślany i idealnie wpasował się w panoramę.
Poznanie kultowej uczelni, która zdobyła sławę na całym świecie było niezapomnianym doświadczeniem. Mimo, że pomysł przeznaczenia większości czasu na zwiedzanie Harvardu uniemożliwił odhaczenie wszystkich atrakcji Bostonu to nie żałuję, że tak właśnie wyglądał nasz plan. Zarówno Boston, jak i Cambridge to interesujące miasta – jeden dzień na oba miejsca pozostawia lekki niedosyt. Niemniej jednak, naprawdę warto było odwiedzić te strony, nawet jeśli był to ekspresowy wypad do Massachussetts.
Filadelfia to półtoramilionowe miasto, leżące w północno-wschodniej części USA nad rzeką Delaware. Obecnie jest najważniejszym ośrodkiem przemysłowym, handlowym i edukacyjnym w Pensylwanii. Posiada najlepsze szkoły prawnicze i uniwersytety medyczne, a także sporo muzeów i galerii sztuki, usytuowanych przy alei Benjamina Franklina (zwanej skrawkiem Paryża). Liczne zabytki potwierdzają ogromną rolę tego miasta w przeszłości – to tam podpisano Deklarację Niepodległości, uchwalono Konstytucję i stworzono pierwszą stolicę Stanów Zjednoczonych (1790- 1800).
Większości osób miasto kojarzy się z pięściarzem Rocky Balboa. Filmowa postać Sylwestra Stallone doczekała się nawet swojego pomnika w miejscu nagrania końcowej sceny, w której Rocky wbiega po schodach Muzeum Sztuki. Filadelfia zaprezentowała się również w produkcji filmowej o niezbyt skomplikowanej nazwie – Filadelfia (1993). Główną rolę odegrał w niej Tom Hanks. Na potrzeby tego filmu powstała znakomita piosenka Streets of Philadelphia,autorstwa Bruce Springsten’a. Utwór stał się hitem w krótkim czasie. Aktor i muzyk są przyjaciółmi z dzieciństwa. W 1994 roku ich pracę nagrodzono Oskarami (w kategorii: najlepszy aktor, oryginalna piosenka). Dla wielu osób Filadelfia jest po prostu punktem na trasie z Nowego Jorku do Waszyngtonu, który przy okazji można odhaczyć. Dlaczego warto odwiedzić to miasto i co oferuje poza dobrą lokalizacją? O tym w dzisiejszym wpisie.
Kadr z filmu „Rocky Balboa” (2006), reż. S. Stallone, prod. S. Stallone, I. Winkler, R. Chartoff
TROCHĘ HISTORII:
Akcenty europejskie w architekturze miasta to skutek dawnej kolonizacji Szwedów, Holendrów i Brytyjczyków, którzy stopniowo wypierali stamtąd indiańskie plemię Delaware (począwszy od XVII wieku). W 1681 roku Brytyjczyk William Pen założył tam Pensylwanię, zawierając układ z wodzem plemienia. Zgodnie z ustaleniami Filadelfia miała być rolniczą wioską, charakteryzującą się tolerancją religijną. Jak widać, sporo zmieniło się od tamtego czasu. Obecnie jest to najważniejsze miasto Pensylwanii, które było świadkiem wielu rewolucji, konferencji i bitew na przestrzeni lat.
MIASTO BRATERSKIEJ MIŁOŚCI I OGROMNEJ LICZBY ZABÓJSTW:
Nazwa miasta oznacza braterską miłość i wywodzi się z greki. Wprowadzona przez Williama Penn tolerancja sprawiła, że miasto zamieszkuje mieszanka wielu narodowości. Większość z nich to Afroamerykanie. Ponadto, w Filadelfii rządził pierwszy czarnoskóry burmistrz. W mieście można też spotkać sporo Włochów, Azjatów, Irlandczyków oraz Polaków, skupionych w dzielnicy Port Richmond. Co ciekawe, City of Brotherly Love może „pochwalić” się tytułem najbardziej skorumpowanego miasta w kraju i największym odsetkiem zabójstw na tle innych przestępstw (powiało braterską miłością, nie ma co). W latach 70-tych liczba zabójstw na 100 tysięcy osób przekraczała 600. W 2008 roku Filadelfia zajęła 22 miejsce w rankingu najniebezpieczniejszych miast i 6 miejsce pod względem najniebezpieczniejszych aglomeracji w USA. Na pierwszym miejscu uplasował się sąsiedni Camden, znajdujący się po drugiej stronie rzeki Delaware.
W utworze „Streets of Philadelphia” Bruce Springsteen zaprezentował nie tylko najładniejsze części miasta…
PHILADELPHIA EAGLES:
Filadelfia to nie tylko miasto z bogatą historią, pierwsza stolica USA, mieszanka narodowości, braterska miłość i ogromna liczba zabójstw. Zdecydowanie warto wybrać się na jeden z meczów drużyny Philadelphia Eagles (nawet jeśli ktoś nie wie o co chodzi w tej grze). Panująca tam atmosfera wynagrodzi Wam nieznajomość zasad. Patrick Varine – jeden z reporterów i kibic Pittsburg Steelers mawia, że kocha filadelfijską drużynę, bo fani jego ulubionego zespołu z Pittsburga sprawiają wrażenie mniej szalonych, w porównaniu do sympatyków filadelfijskiej drużyny. Kiedy Steelers rozgrywa mecz, burmistrz miasta nie musi wysyłać tam ekipy robót publicznych, która natłuszcza słupy oświetleniowe aby uniemożliwić pijanym kibicom atrakcyjną wspinaczkę, w przeciwieństwie do władz Filadelfii.
Mecz drużyny Philadelphia Eagles, autor zdjęcia: Szymon Krajewski (2015)
Philadelphia Eagles wygrały minione mistrzostwa futbolu amerykańskiego (2018), będące najważniejszym wydarzeniem sportowym w USA. Co roku Super Bowl cieszy się wielką oglądalnością (ponad 100 milionów Amerykanów), dlatego też ceny za reklamy w telewizji podczas przerw są gigantyczne. Stacja NBC zażyczyła sobie w tym czasie 5 mln dolarów za 30 sekund. Super Bowl to nie tylko rozgrywanie meczu najlepszych drużyn, które dostały się do finału. Wydarzenie jest prawdziwą ceremonią, którą uważa się za nieformalne święto narodowe. To również dzień spożycia największej ilości jedzenia w USA, zaraz po Dniu Dziękczynienia. Super Bowl rozpoczyna się hymnem narodowym w wykonaniu amerykańskich sław. W 2018 roku odśpiewała go Pink. W przerwie finału na scenie pojawił się Sting i Justin Timberlake. Możliwość występu podczas mistrzostw to wielkie wyróżnienie dla amerykańskich artystów.
Zwycięstwo Philadelphia Eagles było ogromnym zaskoczeniem dla Amerykanów. Drużyna pokonała New England Patriots wynikiem 41:33, mimo, że musiała sobie poradzić bez wielu kontuzjowanych zawodników. Rezerwowi pokazali na co ich stać. Nick Foles był jednym z nich, który zdobył tytuł najlepszego gracza. Były to pierwsze mistrzostwa, w których zdobyto wielką liczbę jardów (1151). Starcie obu drużyn było zacięte – 10 minut przed końcem meczu New England Patriots przejęli prowadzenie, ale nie na długo. 3 minuty przed ostatnim gwizdkiem Philadelphia Eagles odzyskała panowanie nad sytuacją i po raz pierwszy wygrała Super Bowl. Ich rywalom zabrakło naprawdę niewiele.
Takie memy zasypały Facebook’a w USA po wygranej Philadelphia Eagles, NFL Memes
JAK DOJECHAĆ:
Zakładam, że ktoś z Polski raczej nie wybierze się do Filadelfii na weekend. Z pewnością większość osób wpadnie tam w czasie zwiedzania wschodniej części USA. Dlatego też najtańszą opcją jest lot do Nowego Jorku (polecam wyszukiwarkę lotów eSky.pl) i dojazd do Filadelfii jednym z przewoźników: Megabus, Greyhound, Busbud lub Peter Pan. Przed zakupem biletu warto porównać wszystkie oferty na tej stronie. Pokonanie trasy autobusem zajmuje około 2 godzin. Wybrałam firmę Megabus i zapłaciłam 20$ za bilet w dwie strony. Wraz ze znajomymi wysiedliśmy przy dworcu kolejowym (30th Street Station, 2955 Market St).
CO ZJEŚĆ W FILADELFII?
Miasto słynie z tzw. Philly cheesesteak. To po prostu bułka z kawałkami podsmażanej wołowiny, potrójną porcją roztopionego sera, papryką i cebulą. Dobre, aczkolwiek niezbyt wymyślne – zważywszy na to, że jest to sztandarowe danie miasta.
CO ZOBACZYĆ W JEDEN DZIEŃ?
Wbrew wielu opiniom uważam, że jest to ciekawe miasto i może sporo zaoferować odwiedzającym. Jeśli kogoś nie interesują wszystkie muzea, jeden dzień w Filadelfii w zupełności wystarczy. Moja propozycja zwiedzania obejmuje poniższe miejsca:
LOVE PARK ARCH: Filadelfia to kolebka państwa amerykańskiego, którą można porównać do naszego polskiego Gniezna – pomijając fakt, iż pierwsza polska stolica jest od niej o kilkaset lat starsza. Mimo to odniosłam wrażenie, że spośród licznych atrakcji (głównie o charakterze historycznym) turyści najbardziej szaleją na punkcie Love Park Arch. Po odwiedzinach Filadelfii przez moich współpracowników Facebook został zalany zdjęciami z tego miejsca. Napis Love każdego dnia przyciąga tłumy osób. Nawiązuje do braterskiej miłości – motta Filadelfii. Szczerze mówiąc, pominęliśmy go podczas naszego zwiedzania, ale skoro cieszy się tak wielkim zainteresowaniem to nie wypada o nim nie wspomnieć.
Po kilku minutach dotrzecie już do RATUSZA. Jego wygląd potwierdza, że miasto posiada raczej europejski charakter. Odniosłam wrażenie, że władowano w niego sporo zbędnych detali, bez których mógłby prezentować się znacznie lepiej. Liczy 167 metrów i miał swoje pięć minut w latach 1894 – 1909. Był wtedy najwyższym budynkiem na świecie. To nie wystarczyło architektom – ich zamierzeniem było stworzenie z niego najwyższej budowli. Cel nie został osiągnięty. W czasie jego powstawania zdążyła już powstać francuska wieża Eiffla, która przejęła ten tytuł. Oglądając „z dołu” zegar umieszczony na wieży ma się wrażenie, że jest raczej niewielki. Nic z tych rzeczy – jego tarcza posiada 8 metrów średnicy. Na wieży ratusza mieści się punkt widokowy. Wstęp: dorośli – 8$, dzieci do lat 3 – bezpłatnie, studenci – 4$, seniorzy i żołnierze – 6$. Godziny otwarcia: poniedziałek – piątek 9:30 – 16:15, soboty 11:00 – 16:00. Bilety dostępne tutaj.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany wydaniem kilkunastu dolarów na panoramę miasta z ratuszem, może odwiedzić sąsiedni wieżowiec ONE LIBERTY OBSERVATION DECK z tarasem widokowym. Otwarte codziennie od 10:00 do 20:00, wstęp: 14,50$ (zniżki dla dzieci). Bilety można kupić tutaj.
INDEPENDENCE PARK to najczęściej odwiedzane przez turystów miejsce w Filadelfii. Nie bez powodu – to również najbardziej zabytkowy fragment USA, który odegrał wielką rolę w historii kraju. Najważniejszymi elementami wchodzącymi w skład Independece Park są:
Independence Hall z 1732 roku, w której podpisano Deklarację Niepodległości i uchwalono Konstytucję Stanów Zjednoczonych. Budynek można zwiedzić bezpłatnie i z przewodnikiem (zwiedzanie możliwe jest co 15 minut). W tym celu należy odebrać bilety w sąsiednim Visitor Center i stawić się przy Independence Hall o wyznaczonej godzinie.
Dzwon Wolności z 1753 roku, który przeniesiono do Liberty Bell Center – wejście bezpłatne, należy zarezerwować trochę czasu na oczekiwanie w kolejce. Dawniej, dzwon Wolności informował mieszkańców o zwycięstwach i porażkach podczas wojny o niepodległość.
Sala Kongresowa z 1787 roku, będąca niegdyś siedzibą sądu hrabstwa Filadelfii. W tym miejscu odbywały się pierwsze posiedzenia kongresu i utworzono zasady ustrojowe – wiele z nich obowiązuje w USA do dziś.
DOM KOŚCIUSZKI, a dokładniej Taddeus (ciekawa i oryginalna odmiana imienia Tadeusz w wersji amerykańskiej) Kosciuszko National Memorial znajduje się na wschód od Parku Niepodległości. W przypadku jednodniowego zwiedzania można sobie go odpuścić – kamienica została ubogo wyposażona, ale warto o niej wspomnieć ze względu na sam fakt jej istnienia (jeszcze do lat 70-tych XX wieku była ona w kompletnej ruinie). Tadeusz Kościuszko uważany jest za bohatera narodowego w USA. Był on generałem brygady i głównym inżynierem wojskowym Filadelfii. Znaczenie tej osoby w USA podkreślają liczne pomniki i ulice nazwane jego imieniem. W ilości monumentów przebija go jedynie George Washington. Zwiedzanie Domu Kościuszki – wypełnionego pamiątkami związanymi z jego osobą – możliwe jest od kwietnia do października, w soboty i niedziele (w godzinach: 12:00 – 14:00).
Dom Kościuszki, autor zdjęcia; Smallbones (Wikimedia commons), domena publiczna.
DOM BETSY ROSE to kolejna atrakcja miasta, którą można odwiedzić w razie gdyby ktoś dysponował większą ilością czasu. Jest to mieszkanie słynnej (w USA) szwaczki, która – zgodnie z legendą – uszyła amerykańską flagę na zlecenie generała Georga Washingtona. Właściwie to opowieść mija się z prawdą, a stworzenie tej legendy to zasługa wnuka Betsy. Obecne wnętrze domu odzwierciedla jego wygląd za czasów kolonialnych. Szczegóły na temat godzin otwarcia obiektu, opłat za wstęp i przewodnika można znaleźć na oficjalnej stronie obiektu, klikając tutaj.
Betsy Rose i George Washington, Jean Leon Gerome Ferris (Wikimedia), domena publiczna.
Można śmiało powiedzieć, że ELFRETH’S ALLEY to najpiękniejsza ulica w mieście. Uważana jest też za najstarszą część Filadelfii, mimo niewystarczających dowodów. Jej początki sięgają 1727 roku. Trzydzieści domów przylegających do Elfreth’s Alley pochodzi z XVIII wieku. Mimo, że uliczka jest krótka, świetnie oddaje kolonialną atmosferę.
Filadelfijskie CHINATOWN zamieszkują nie tylko Chińczycy. Osiedlili się tam również Wietnamczycy, Koreańczycy, Tajlandczycy i wiele innych nacji azjatyckich. Dawniej chińska część miasta przypominała slumsy, w których nie brakowało palaczy opium. To jednak przeszłość. Mimo, że nie jest najczystszą częścią miasta – i nic nie wskazuje na to, aby kiedyś nią została – azjatyckie sklepy i restauracje potrafią oddać atmosferę Państwa Środka. Początek Chinatown wyznacza łuk przyjaźni – brama z typowymi zdobieniami chińskimi pai fang.
Po Chinatown proponuję półgodzinny spacer do Philadelphia Museum of Art przez amerykańskie Pola Elizejskie – Benjamin Franklin Parkaway. Ulicę przepełnioną flagami krajów z całego świata zaprojektował francuski architekt Greber, na wzór Pól Elizejskich w Paryżu. Benjamin Franklin Parkaway rozpoczyna się przy Ratuszu. Jej koniec wyznacza wzgórze, na którym ulokowano Muzeum Sztuki Filadelfii. Do ulicy przylega wiele ciekawych budynków (Bazylika Katedralna Św. Piotra i Pawła, Muzeum Historii Naturalnej, Instytut Franklina, Galeria Sztuki Barnes Foundation, Muzeum Sztuk Pięknych Rodin Museum, Biblioteka Publiczna posiadająca tabliczki z pismem klinowym z 3000 r. p.n.e.). Ten fragment miasta nazywa się kawałkiem Paryża w Filadelfii.
Widok na wieżę ratusza
EASTERN STATE PENITENTIARY to dość nietypowa atrakcja, którą oferuje turystom miasto od 1994 roku. Więzienie było pierwszym zakładem karnym, w którym wprowadzono resocjalizację. Co więcej, dysponowało bieżącą wodą i ogrzewaniem. W tamtych czasach takie rzeczy należały do rzadkości – kiedy więźniowie w Eastern State Penitentiary posiadali już ogrzewanie, w Białym Domu było ono dopiero w planach. Więzienie było najnowocześniejszym i najdroższym budynkiem w okolicy. Mieściła się w nim sala operacyjna, salon fryzjerski, a nawet dentysta. W momencie ukończenia (1836) zakład karny posiadał 450 cel rozsianych na powierzchni 44,5 tys. metrów kwadratowych. Niemniej jednak, więźniowie nie żyli w luksusach, jak mogłoby się wydawać…
Cele nie były tak szykowne jak pozostałe pomieszczenia w budynku. Wejścia zostały obniżone, aby więźniowie mogli się kłaniać Bogu, wchodząc do środka. Pomieszczenia wyposażono w łóżko, szafkę, toaletę, umywalkę, Biblię, niewielkie okienko w suficie i wyjście na taras (każda cela miała swój, więźniowie spędzali na nim samotną godzinę każdego dnia). Nieco inaczej wyglądała cela Al Capone, który odbył tu swoją pierwszą odsiadkę w życiu. Wypełniono ją droższymi meblami, dziełami sztuki i książkami. Jednakże, cisza i odosobnienie stopniowo wykańczały nawet twardego szefa chicagowskiej mafii. Al Capone skarżył się, że nocą torturują go duchy jego ofiar.
Cela Al Capone
Zgodnie z planem resocjalizacji osoby odbywające odsiadkę były izolowane od reszty więźniów, przebywając w kompletnej ciszy (w razie naruszenia zasad na śmiałków czekały nieciekawe kary). Miało to wzbudzić w nich skruchę i zmusić do przemyślenia swojego postępowania. Takie odosobnienie wykańczało niejedną osobę. Sporo więźniów narzekało na przedziwne szepty w ich głowach. Mawiali że wielokrotnie widywali jakieś postacie, które po chwili znikały w obdrapanych murach Eastern State Penitentiary. Większość pracowników twierdzi, że było to popadanie w obłęd osamotnionych więźniów. Niemniej jednak, sporo osób uznaje budynek za nawiedzony. Śmiałkowie mogą odbyć w Eastern State Penitentiary nocne zwiedzanie. Szczegóły na temat biletów wstępu i godzin otwarcia można znaleźć na oficjalnej stronie internetowej obiektu, klikając tutaj.
PHILADELPHIA MUSEUM OF ART uważane jest za najlepsze muzeum w mieście. Można tam znaleźć dwunastowieczne krużganki francuskie, przedmioty pochodzące z epoki renesansu, XVIII-wieczne wyposażenie domu z Londynu, elementy związane z rzemiosłem amiszów czy też prace Duchampa i Rodina. Jednakże, powodem popularności tego miejsca nie są wymienione rzeczy. Znacznie popularniejsze okazują się schody prowadzące do wnętrza muzeum, za sprawą wspomnianej wcześniej produkcji filmowej „Rocky Balboa”. Właściwie to więcej turystów można spotkać przy schodach, po których wbiegał Sylvester Stallone w końcowej scenie filmu, niż we wnętrzu muzeum przy cennych artefaktach. I choć w informacjach o atrakcjach miasta schody nazwano Rocky Steps, miejscowi – których spytacie o wskazówki dotyczące dotarcia na miejsce – przeszyją Was dziwnym wzrokiem i niezrozumieniem (sprawdzone). Dlatego też najlepiej zapytać o budynek Museum of Art, a nie o Rocky Steps. Jeśli ktoś nie jest fanem sztuki i nie przepada za tym filmem, mimo wszystko powinien odwiedzić to miejsce. Pokonanie wielu schodów i wdrapanie się na górę wynagrodzi Wam świetny widok na miasto.
Mimo, że w panoramie miasta nie brakuje wieżowców, Filadelfia wyróżnia się na tle innych nowoczesnych aglomeracji USA – spacer po Independence Park to żywa lekcja amerykańskiej historii. Właśnie tak wyobrażałam sobie to miasto, zanim je odwiedziłam. Nie zaskoczyło, ale i nie zawiodło. Szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego tak bardzo polubiłam Filadelfię. Daleko jej do ideału, ale ma w sobie coś wyjątkowego. Jeśli ktoś nie planuje odwiedzin w muzeach, jeden dzień w tym mieście powinien wystarczyć.
Urok Niagary ciężko opisać słowami, ale spróbuję. Z pewnością każdy z Was słyszał o tym miejscu. Nie każdy wie, że to nie jeden, a trzy wodospady! Mimo, że nie są największe ani najwyższe na świecie, zdobyły wielką sławę. Ilość wody wyrzucanej przez kaskady robi ogromne wrażenie.
PIERWSZE CHWILE NAD NIAGARĄ:
Na początku sierpnia 2015 roku pięć dziewczyn w składzie Polska, Kolumbia, Jamajka wsiadło do samochodu. Mimo insynuacji moich znajomych, którzy twierdzili, że dotarcie tam było tylko tylko naszym złudzeniem (Kolumbia i Jamajka nigdy nie pozbędą się odwiecznego kojarzenia ich z przeróżnymi… używkami), po kilku godzinach w aucie podziwiałyśmy już niezwykłe wodospady.
Jeśli ktoś spodziewa się skrzętnie ukrytego w gąszczu drzew cudu natury, który mogą zobaczyć jedynie najwytrwalsi, a widok na huczące ściany wodne byłby nagrodą za trud ich wędrówki, to troszkę się zdziwi. W rzeczywistości Niagara otoczona jest hotelami i kasynami. Nie ma nic wspólnego z odosobnionym i spokojnym miejscem. Wiele osób czuło się przez to zawiedzionych. Uważam, że wodospady są piękne i faktycznie nie potrzebują całej tej kolorowej otoczki, ale nie czuję rozczarowania. Wręcz przeciwnie – to miejsce wywarło na mnie ogromne wrażenie.
Przy Niagarze zamontowano sporo wysokich zabezpieczeń. Należało zaostrzyć środki bezpieczeństwa „dzięki” bezmyślnym turystom, którzy są w stanie zrobić wszystko dla jakiejś dobrej fotki, przyprawiającej o gęsią skórkę. Dla niektórych próby takich fotografii skończyły się tragicznie…
NIAGARA TO NIE JEDEN, A TRZY WODOSPADY!
Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Niagara to nie jedna, a trzy kaskady wodne. W jej skład wchodzą takie wodospady, jak:
Znajdujący się po kanadyjskiej stronie The Horseshoe Falls – po polsku oznacza Podkowę. Nazwa nie jest przypadkowa – wodospad układa się właśnie w taki kształt. Jest to największa kaskada z tego kompleksu. Posiada 53 metry wysokości oraz 790 metrów szerokości.
American Falls to kolejny wodospad, wchodzący w skład kompleksu Niagary. Jak sama nazwa wskazuje, położony jest po amerykańskiej stronie. Posiada niespełna 30 metrów wysokości oraz 320 metrów szerokości.
Trzecią kaskadą jest amerykański Bridal Veil Falls (welon panny młodej). Posiada takie same wymiary jak American Falls. Oba wodospady rozdziela jedynie Luna Island (Księżycowa wyspa).
Wszystkie kaskady Niagary są lepiej widoczne z tarasu po stronie kanadyjskiej niż w USA. Jeśli macie okazję zobaczenia ich z obu perspektyw, nie zastanawiajcie się ani chwili! Niemniej jednak, warto tam pojechać nawet jeśli zamierzacie podziwiać wodospady jedynie po amerykańskiej stronie. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego miejsca – mimo, że zobaczyłam je, będąc tylko w USA. Nie widać tam zbyt dobrze Podkowy, ale można ją zobaczyć podczas rejsu Maid of the Mist – statek podpływa pod wszystkie kaskady. Ze względu na to, że nie może on przekroczyć granicy obu państw, rejs po stronie Kanady pozwoli Wam obejrzeć największy wodospad z bliższej odległości.
JAK POWSTAŁA NIAGARA?
W wyniku ustąpienia ostatniego zlodowacenia, mającego miejsce 10 tysięcy lat temu, powstały wielkie jeziora i rzeki. Pomiędzy jeziorami Erie i Ontario przelewała się woda, tworząc rozległy próg. Z biegiem czasu w tym miejscu powstały wodospady. Spadająca z ogromną siłą ściana wody podmywa skały. Skutkiem jest cofanie się Niagary – od momentu powstania przemieściła się już o 11 km! Wody Niagary rozpuszczają 60 ton skał i soli na minutę. Dzięki minerałom, wodospad posiada szmaragdowy kolor.
DLACZEGO SŁYCHAĆ TAM JEDEN WIELKI HUK SPADAJĄCEJ WODY?
Tak, wiem – bo to wodospady. Chciałabym jednak udzielić nieco szerszej odpowiedzi na to pytanie. Ilość spadającej wody wynosi 154 miliony litrów na minutę. Obliczono, że zalanie największej hali widowiskowej na świecie (która mieści się w Londynie) zajęłoby wodospadom jakiś kwadrans. Obecnie zapory wodne ograniczają szybkie przelewanie się wody, przez co Niagara nie przesuwa się już w tak szybkim tempie. Mimo to, szacuje się, że za 50 tysięcy lat przestanie ona istnieć. Ze względu na to, że czasu zostało już niewiele, a niektórzy z Was nie mieli jeszcze okazji aby zobaczyć i usłyszeć te wodospady, polecam zerknięcie na nie online!
ZAMARZNIĘTY WODOSPAD:
Bywały też czasy, kiedy huk spadającej wody nie był zbyt donośny. Obecnie (w styczniu 2018) USA przeżywa zimę stulecia. Wody Niagary uległy częściowemu zamarznięciu. Podobna sytuacja miała miejsce w 2014 roku. Warto wspomnieć też o dawnych czasach, kiedy srogie zimy całkowicie skuły lodem kaskady (American Falls i Bridal Veil Falls zamarzły sześciokrotnie, kanadyjska Podkowa tylko raz). Dzięki rekordowym mrozom w latach 1848, 1911 i 1912 można było odbyć spacer na krawędzi lub pod ścianą Niagary (nie obawiając się, że wodospad urwie nam głowę). Niezamarznięte ściany wodospadów wyrzucają ogromne ilości wody, spadające z siłą 280 ton po stronie amerykańskiej i 2509 ton, w przypadku kanadyjskiej Podkowy.
Połowa wód z wodospadów zasilało pierwszą elektrownię wodną na świecie, którą pod koniec XIX wieku zaprojektował Nikolas Tesla. Na terenie Niagara State Park znajduje się jego pomnik, upamiętniający ten niezwykły wynalazek. Obecnie, Niagara jest w stanie zapewnić ponad 4 miliony kilowatów energii elektrycznej, którą dzielą oba państwa – USA i Kanada.
JA NIE DAM RADY? POTRZYMAJ MI PIWO!
Zakładam, że takie słowa padły z ust śmiałków, którzy postanowili przedrzeć się przez wodospady, będąc zamkniętym w… beczce. Aż osiemnaście osób podjęło takie próby. Pięciu z nich przypłaciło to swoim życiem. Nie był to jedyny pomysł związany z Niagarą, który wydaje się być zamachem na własne życie. Równie genialne wyzwania stawiały sobie osoby, które postanowiły obejrzeć wodospad z góry. Nie chodziło o panoramę z wieży widokowej czy też lot helikopterem nad jego wodami, ale o przejście na linie, rozwieszonej nad wodospadami. Jedną z nich był pochodzący z rodziny cyrkowej Nik (a nie Nick – to nie literówka) Wallenda. W czerwcu 2012 roku przeszedł nad największą kaskadą Niagary po 550-metrowej linie, zawieszonej na wysokości 46 metrów od jej krawędzi. Co ciekawe, mężczyzna wciąż żyje, a przedsięwzięcie okazało się sukcesem. Filmik rejestrujący jego wyczyn można obejrzeć tutaj.
Nik Wallenda nad wodami Niagary, autor zdjęcia: Dave Pape, Wikimedia Commons, licencja
KILKA SŁÓW O OKOLICY:
Moim zdaniem, poza wodospadami Niagara okolice te są nieciekawe. Ci, którzy odwiedzili kanadyjskie miasto Niagara Falls, porównują go do Las Vegas. Miejscowość przypomina jeden wielki park rozrywki. Co roku przyjeżdża tam 12 milionów turystów, na których czekają liczne hotele, bary, kluby, restauracje i kasyna. Taki charakter miejscowości nie bardzo pasuje do wodospadów, będących cudem natury. Miasto noszące tę samą nazwę, które znajduje się po amerykańskiej stronie wygląda nieco inaczej. Tam również nie brakuje turystów (8 milionów osób rocznie), ale jest ich znacznie mniej. Ponadto, liczba jego mieszkańców w ostatnich latach wciąż maleje. Amerykańska Niagara Falls wkrótce może przez to stracić status miasta, a co za tym idzie – spore dofinansowania federalne. Władze postanowiły zachęcić studentów do osiedlania się w amerykańskiej Niagara Falls, proponując im spłaty kredytów studenckich. Dotychczas pomysł okazał się porażką – zaledwie 20 osób przystało na takie warunki…
Z JAKICH ATRAKCJI WARTO SKORZYSTAĆ?
Maid of the Mist:
Bez wątpienia najlepszą atrakcją, jaką oferuje Niagara State Park, jest rejs do dorzecza Horseshoe Falls. Statek podpływa również do obu amerykańskich wodospadów. Mogę śmiało powiedzieć, że był to najlepszy i najważniejszy punkt tej wycieczki! Uczestnicy gromadzą się przy wieży obserwacyjnej. Schodząc na pokład, można otrzymać ponczo przeciwdeszczowe. Jego przydatność jest wątpliwa (wody Niagary, które oglądaliśmy z bliska 1:0 ponczo przeciwdeszczowe). Podziwianie wodospadów z rozbujanego podwójnego pokładu statku to niesamowite przeżycie.
Huk spadającej wody był na tyle głośny, że uniemożliwiał rozmowę, a nawet usłyszenie wrzasków jakie kierowałyśmy do siebie podczas rejsu. Jeśli komuś nie przeszkadza fakt, że podczas fotografowania aparat zostanie zalany, śmiało można robić serię zdjęć z pokładu. Gdyby jednak zależało Wam na tych urządzeniach (tak jak mi na moim przemokniętym telefonie), proponuję wyposażyć się w jakąś ochronę wodoodporną. Koszt rejsu: 18,25$/osoba dorosła, dzieci w wieku 6-12 lat: 10.65$, dzieci do 5 roku życia: bezpłatnie.
Observation Tower po stronie USA:
Wspomniana wcześniej 86-metrowa wieża obserwacyjna to jedyne miejsce po amerykańskiej stronie, które zapewnia przyzwoity widok na trzy kaskady Niagary (mimo, że nie widać stamtąd największego wodospadu w całości). Dzięki windzie w punkcie obserwacyjnym można zjechać nad brzeg rzeki i rozpocząć stamtąd rejs Maid of the Mist. Koszt: 1$ (zimą wejście bezpłatne).
Crow’s Nest:
Jeśli komuś nie wystarczy przemoknięcie do suchej nitki podczas rejsu, zawsze można pozwolić sobie na podejście do ścian wodospadu szlakiem Crow’s Nest. Trzeba naprawdę uważać na każdy krok podczas tego spaceru – jest mokro i ślisko. Aby dostać się tam należy zjechać windą z Observation Tower (zdjęcie poniżej) i wysiąść z niej na lewo. Na prawo udają się osoby chcące wziąć udział w rejsie. Zalanie podczas spaceru oraz konkretna klimatyzacja spowodowana przez kaskady jest bezpłatna. Należy jedynie uiścić opłatę za wstęp na wieżę obserwacyjną (1$ w sezonie).
Cave of the Winds:
Na wstępie obsługa wręczy Wam żółte poncza oraz sandały. Kiedyś Cave of the Winds (Jaskinia Wiatrów) była dostępna dla odwiedzających Niagara Falls. Po jej zawaleniu zmieniono ofertę turystyczną. Od 1924 roku, w zamian za wejście do jaskini, można znaleźć się u podnóży wodospadów. Na pomostach czuć konkretny powiew Niagary – prędkość wiatru przekracza tam 100km/h. Jeśli zdecydujecie się na Cave of the Winds musicie zdać sobie sprawę z tego, że jest to równoznaczne z wejściem pod prysznic. Co ciekawe, na jednej z barierek zawieszono znak informujący o zakazie palenia. Szczerze mówiąc, w miejscu zalanym wodami Niagary raczej trudno o przerwę na papieroska. Koszt: dorośli: 17$, dzieci w wieku 6-12 lat: 14$, dzieci poniżej 6 roku życia bezpłatnie. Godziny otwarcia: 9:00 – 19:30, codziennie.
Cave of the Winds, autor zdjęcia: Ad Meskens, źródło, licencja
Akwarium Niagary:
Ta atrakcja mieści się kilka przecznic od Niagara State Park. Znajduje się tam 1500 gatunków zwierząt, pochodzących z różnych ekosystemów – począwszy od Wielkich Jezior aż po rafy koralowe. Warto zwrócić uwagę na lwy morskie, pingwiny, a także koniki morskie. Koszt: dorośli: 13$, seniorzy (+60) 11,25%, dzieci od 3 do 12 lat: 9$, dzieci do 2 lat – bezpłatnie. Godziny otwarcia: codziennie od 9:00 do 17:00. Ostatnie wejście możliwe jest najpóźniej pół godziny przed zamknięciem obiektu.
Discovery Center:
To interaktywna wystawa, która w ciekawy sposób prezentuje historię naturalną i lokalną wąwozu Niagary. Poza eksponatami w centrum, można też zwiedzić ruiny pierwszej hydroelektrowni. Koszt – dorośli: 3$, dzieci w wieku 6-12 lat: 2$.
Niagara Scenic Trolley:
Zabytkowy i przyjazny dla środowiska (za co wielokrotnie nagradzano władze parku) tramwaj zabierze Was na przejażdżkę po Niagara State Park, przedstawi historię tego miejsca i wiele interesujących faktów na tego temat. Przystosowano go dla niepełnosprawnych pasażerów (podobnie jak wszystkie atrakcje w tym parku). Koszt: dorośli: 3$, dzieci w wieku 6-12 lat: 2$.
Jeśli ktoś chciałby skorzystać z 5 atrakcji, które zostały wymienione wyżej, powinien zakupić Niagara Falls Discovery Pass (dostępna w sezonie). Szczegóły na temat karty można znaleźć tutaj (oficjalna strona internetowa Niagara Falls State Park).
CZY MOŻNA OBEJRZEĆ WODOSPADY W KANADZIE?
Największa kaskada Niagary nie znajduje się po amerykańskiej stronie. Warto udać się do sąsiedniej Kanady, skąd można podziwiać The Horseshoe Falls z ogromnego tarasu. Przejście graniczne znajduje się na tzw. Tęczowym Moście. Polacy nie muszą posiadać wizy. Do przekroczenia granicy drogą lądową wystarczy nam jedynie ważny paszport (procedury przekraczania granicy samolotem są inne, szczegóły opisano na blogu 6757.com – tutaj).
Osoby biorące udział w programie Work&Travel (Polacy) bez problemu mogą przekroczyć granicę amerykańsko-kanadyjską, pod warunkiem, że:
mają przy sobie paszport oraz formularz DS-160 (dostajecie go wraz z wizą),
przekroczenie granicy odbędzie się w czasie okresu pracy.
Tęczowy Most i statek Maid of the Mist
ILE CZASU SPĘDZIĆ W TYM MIEJSCU?
Na zobaczenie Niagary w zupełności wystarczy jeden dzień. Jako, że odwiedziłyśmy również Boston, postanowiłyśmy zatrzymać się w motelu University Manor Inn w Buffalo – przyzwoite ceny, bardzo dobre warunki, śniadanie wliczone w cenę (szczegóły rezerwacji). Jeśli interesuje Was dłuższy pobyt i chcecie spędzić ten czas tylko przy wodospadach, odradzam Buffalo i proponuję noclegi w kanadyjskiej lub amerykańskiej miejscowości Niagara Falls, tuż przy wodospadach.
Na twarzy jednej z koleżanek pojawił się szeroki uśmiech na wieść o tym, że prawie dojechałyśmy do Buffalo. Kiedy oznajmiła nam, że chciałaby zamówić skrzydełka dotarło do nas, iż wypada uświadomić ją, że cel naszej podróży to miejscowość Buffalo i wcale nie wybieramy się do świetnej restauracji Buffalo Wild Wings. Spróbowanie przepysznych amerykańskich skrzydełek kurczaka zostawiłyśmy sobie na później.
LUBISZ KOLOROWE ŚWIATEŁKA i NEONY?
Zwolennicy kolorowych światełek i neonów powinni obejrzeć spektakl „światło-dźwięk”, odbywający się nad Niagarą po zmroku. Jeśli ktoś nie dotrwał do północy w sylwestrową noc (oczywiście z powodu zmęczenia tańcem), może udać się na pokaz sztucznych ogni, odbywający się w każdy piątek. Wszelkie informacje o godzinach można znaleźć tutaj.
Do Niagara Falls dojechałyśmy wynajętym przez nas samochodem. W cenie 10$ za dzień można zostawić go na jednym z pobliskich parkingów:
Zostawiłyśmy samochód na parkingu tuż przy wodospadach na terenie Prospect Point. Adres: 332 Prospect St. Niagara Falls, NY 14303.
Kolejnym miejscem jest parking na wyspie Goat. Adres: 24 Buffalo Avenue, Niagara Falls, NY 14303.
Trzecią opcją na pozostawienie samochodu jest miejsce w pobliżu Wysp Trzech Sióstr, pod tym samym adresem co powyższy parking.
Samochód można też zostawić na terenie Niagara Gorge Discovery Centre (wystarczy wpisać to miejsce w GPS), w bliskim sąsiedztwie parku Niagara.
Zobaczenie wodospadów na własne oczy polecam każdemu! Było to niesamowite przeżycie. Widok na słynne kaskady zdecydowanie zrekompensował zalanie mojego telefonu przez wody Niagary. Biorąc pod uwagę otoczenie tego miejsca, wodospady wydają się być tylko jednym z elementów wielkiej komercjalizacji. Uważam, że tereny, na których znajduje się tak niesamowity cud natury raczej nie nadają się na kasyna i parki rozrywki. No ale wiadomo… o gustach się nie dyskutuje.
Jednodniowy wypad do Waszyngtonu był wyjazdem spontanicznym – zupełnie tak, jak moi towarzysze podróży z Kolumbii i Ekwadoru. Nasza dziewięcioosobowa grupa dojechała do stolicy wynajętym samochodem. Siedmioosobowym. Planowaliśmy wyruszyć spod akademików o szóstej rano. Godzina wyjazdu „nieco” się przesunęła. Wyjechaliśmy o dziesiątej. Podczas kilku godzin poprzedzających podróż uczestnicy wycieczki poświęcili swój czas gotowaniu, małej drzemce, prostowaniu włosów i zbieraniu zbyt dużej ekipy na wyjazd. Mimo wielu nieplanowanych czynności, które musieli podjąć (zamiast wyruszyć do Waszyngtonu o ustalonej porze) była to jedna z najbardziej udanych wycieczek tego lata, którą do dziś miło wspominam (jak i grupę, z którą się tam wybrałam).
PIERWSZE CHWILE W MIEŚCIE:
Przed wizytą w Waszyngtonie obejrzałam kilka filmów związanych z Białym Domem. Były to m.in. Zabić Prezydenta, Morderstwo w Białym Domu, Na linii ognia, Strażnik, a także serial House of Cards (ponoć oglądał go nawet Barack Obama). Obejrzane przeze mnie produkcje filmowe pozwoliły mi stworzyć własne wyobrażenie o mieście.
Czy wizerunek Waszyngtonu na ekranie różnił się od realiów? Nie bardzo. Jego ulice są czyste i uporządkowane. Sporo zielonych terenów miasta od razu rzuca się w oczy. Mieszkańcy nie są tak zabiegani, jak w Nowym Jorku. Architektura stolicy sprawia wrażenie dostojnej i eleganckiej. W niczym nie przypomina amerykańskich metropolii z nowoczesnymi wieżowcami. Zabudowa miasta jest niewysoka – najwyższy budynek posiada 13 pięter. Regulacje prawne zakazują wznoszenia budowli, których wysokość przewyższałaby o 6 metrów szerokość ulicy, na której się znajduje.
Panuje tam specyficzna atmosfera – być może za sprawą wielkiej roli Waszyngtonu na arenie międzynarodowej. Jego ważność podkreśla obecność Białego Domu, Kapitolu, siedziby FBI, Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i ponad 170 placówek dyplomatycznych.
ZWIEDZAJ MIASTO POPRZEZ SPACER!
Spacerowaliśmy po mieście bez mapy i konkretnego planu. Zobaczenie przez nas tylu miejsc w tak krótkim czasie metodą „chodźcie tam, może będzie coś ciekawego” jest dla mnie cudem. Polecam poruszanie się po mieście piechotą. Większość atrakcji znajduje się w bliskiej odległości od siebie. W przeciwieństwie do Nowego Jorku korzystanie z metra jest nieopłacalne. W waszyngtońskim metrze nie można jeść i pić – grożą za to surowe mandaty. Jest to jeden z powodów, który tłumaczy niezwykle czyste kolejki. Jeśli wybieracie się tam z grupką osób lepiej skorzystać z taksówek – ich usługi w Waszyngtonie są tanie, w porównaniu do innych miast USA.
Warto pomyśleć o nawigacji offline, która wskaże nam drogę do danego miejsca. Polecam Mapy offline i nawigacja – darmową aplikację, dzięki której zwiedzanie stanie się łatwiejsze.
Jeśli macie szansę zostać w mieście do wieczora, skorzystajcie z niej – Waszyngton po zmroku jest jeszcze piękniejszy.
Większość atrakcji skupia się na terenie obszaru NATIONAL MALL (park miejski w postaci rozległej łąki) lub w jego pobliżu. Najważniejszymi obiektami, które udało nam się odwiedzić, były:
WZGÓRZE KAPITOL to siedziba Kongresu Stanów Zjednoczonych i Sądu Najwyższego. Wstęp do Kongresu jest darmowy. Należy ustawić się w kolejce do Visitors Center. Po przejściu przez bramki bezpieczeństwa i otrzymaniu naklejki upoważniającej do poruszania się po obiekcie można rozpocząć zwiedzanie. W budynku znajduje się podziemne przejście prowadzące do sąsiedniej Library of Congress – największej biblioteki na świecie, posiadającej 95 milionów woluminów.
Długo czekałam na to, aby zobaczyć przepiękną kopułę Kapitolu na żywo. Do dnia wycieczki widziałam ją tylko w filmach i moich wyobrażeniach. Podczas spędzonego w Waszyngtonie jedynego dnia w życiu kopułę remontowano. Zasłonięto ją wieloma rusztowaniami. Dziękuję.
Część naszej grupy z rusztowaniami na Kapitolu w tle. Nawet fotograf załapał się na zdjęcie.
W Waszyngtonie znajduje się kompleks 19 Muzeów, zwany THE SMITHSONIAN. Wszystkie obiekty są darmowe. Można zwiedzać je każdego dnia (z wyjątkiem świąt Bożego Narodzenia).
MUZEUM HISTORII NATURALNEJ założono130 lat temu. Zgromadzono w nim tysiące ciekawych eksponatów. Choć znajdą się tam i takie, które mają w sobie coś z tandety (plastikowe rośliny), zdecydowana większość była naprawdę interesująca. Muzeum posiada ekspozycje na temat świata zwierząt, roślin, kosmosu, skał, minerałów i zwierząt. Warto zwrócić uwagę na wystawy poświęcone dinozaurom. Ciekawa jest też ekspozycja mumii egipskich (wiele z nich jest oryginalnych). Centralne miejsce w budynku zajmuje słoń Henry. Nikt nie wie dlaczego nosi takie imię (łącznie z pracownikami obiektu). Jest on prawdziwym eksponatem i największym ssakiem będącym częścią ekspozycji muzealnej na całym świecie. Muzeum zostało świetnie przygotowane od strony multimedialnej, dzięki czemu wystawy zainteresują osoby w każdym wieku.
Kolejnym obiektem wchodzącym w skład kompleksu The Smithsonian jest NATIONAL AIR AND SPACE MUSEUM. Jest to chyba najciekawsze muzeum, jakie kiedykolwiek widziałam – mimo, że mam z lotnictwem tyle wspólnego co z gotowaniem (czytaj: nic). Odwiedza go 9 milionów osób rocznie. Eksponatami są statki kosmiczne i powietrzne, rakiety, samoloty pasażerskie i odrzutowce, a także kapsuły astronautów, które brały udział w wielu ważnych misjach.
Hitem jest skała, którą kosmonauci przywieźli z księżyca podczas wyprawy Apollo 17 oraz najstarszy samolot świata, skonstruowany w 1903 roku przez legendarnych braci Wright. Istnieje tam również możliwość spróbowania swoich sił za sterami samolotu – kilkanaście dolarów pozwoli na skorzystanie z symulatora lotu. Warto też odwiedzić tamtejsze planetarium. Radzę nie omijać tego muzeum podczas wizyty w Waszyngtonie – z pewnością Was nie zawiedzie!
POMNIK WASZYNGTONA to kolejny punkt wycieczki, będący znakiem rozpoznawczym tego miasta. Ze względu na swój kształt potocznie nazywa się go ołówkiem. Mierzy 169,5 metrów wysokości. To najwyższy pomnik kamienny na świecie. W momencie powstania (1884) był on także najwyższą budowlą na świecie. Zbudowano go w stylu neo-egipskim (proporcje obelisku wynoszą 10:1).
Prace nad jego powstaniem przerywano z powodu wojny secesyjnej lub niewystarczających funduszy. Do budowy wykorzystano 91 tysięcy ton granitu, marmuru i piaskowca. Na szczycie znajduje się taras widokowy. W 2011 roku wschodnie wybrzeże USA dotknęło trzęsienie ziemi, które spowodowało liczne pęknięcia pomnika i naruszenie jego konstrukcji. Wejście na taras było niemożliwe do maja 2014 roku. Remont pochłonął 15 milionów dolarów.
Wiele osób twierdzi, że pomnik wraz z miastem posiada mnóstwo symboli masońskich. Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat, odsyłam do felietonu Mariusza Max-Kolonko.
Tuż przy Pomniku Waszyngtona znajduje się Lincoln Memorial Reflecting Pool, będący najsłynniejszym zbiornikiem wodnym w Waszyngtonie. Mierzy 618 metrów długości oraz 51 metrów szerokości. Pojawia się na pocztówkach ze wspomnianym wcześniej Pomnikiem Waszyngtona, który odbija się w jego tafli wody. Ukazał się w wielu produkcjach filmowych, m.in. w moim ulubionym filmie „Forrest Gump”. Nie umniejszając roli tego miejsca do tła filmowego należy dodać, że przy Reflecting Pool (a dokładniej na schodach Mauzoleum Lincolna) Martin Luther King wygłosił swoje słynne przemówienie, zwane I have a dream.
Kadr z filmu „Forrest Gump” (1994), producent: S. Tish, S. Starkey, W. Finerman, reż. R. Zemeckis.
BIAŁY DOM to jedna z najważniejszych „atrakcji” Waszyngtonu.Mieszkali tam wszyscy prezydenci USA poza Georgem Washington, który zlecił jego powstanie. Podczas wznoszenia rezydencji Biały Dom miał niewiele wspólnego ze sprawiedliwością i dobrem obywateli – poza robotnikami przy jego budowie pracowali też niewolnicy (7 dni w tygodniu, bez wynagrodzenia). Można śmiało powiedzieć, że jest to najbardziej strzeżony budynek – nie tylko w kraju, ale i na świecie. Mimo to, zdarzało się kilka incydentów zagrażających bezpieczeństwu jego domowników.
Rezydencję nazywa się Domem dzięki prezydentowi Roosevelt, który nadał jej takie miano. Posiada 132 pokoje, 32 łazienki, 412 drzwi, 28 kominków, 3 windy, kręgielnie, kort tenisowy, kino, pokój bilardowy, basen i tor do biegania. W podziemiach znajdują się liczne schrony a wypadek ataku nuklearnego. Najsławniejszym pomieszczeniem w tym budynku jest Gabinet Owalny – miejsce pracy prezydenta. W momencie rozpoczęcia okresu nowej prezydentury wnętrze gabinetu ulega wielu zmianom – jedną z nich jest kolor zasłon. Barack Obama postawił na ciemnorudy, zaś Donald Trump zadecydował, że okno za jego plecami rozświetli złoty materiał.
Remonty przeprowadzane w Białym Domu nie należą do najtańszych. Aby odświeżyć kolor elewacji potrzebne jest 2160 litrów farby. Za czasów prezydentury Trumana odbył się gruntowny remont, na który przeznaczono 54 miliony dolarów. Krążą plotki, że decyzję o jego renowacji prezydent podjął w czasie relaksu w wannie, pod którą zarwała się podłoga. Truman zdążył z niej wyskoczyć, unikając szybkiego przemieszczania się do pokoju niżej (czego dostąpiła wanna).
Kilku prezydentów nazywało Biały Dom „samotnym miejscem” czy też „luksusowym więzieniem”. Z drugiej strony niektórzy mieszkańcy nie potrafią rozstać się z nim nawet po swojej śmierci. Wiele Amerykanów uważa, że budynek jest nawiedzony i snują się po nim duchy byłych prezydentów oraz pierwszych dam.
Dość niewyraźny Biały Dom wraz z nami – najwyraźniej szczęśliwymi – że dotarliśmy na miejsce
MAUZOLEUM ABRAHAMA LINCOLNA to kolejne miejsce, które warto odwiedzić podczas wizyty w mieście. Znajduje się przy Reflecting Pool – po drugiej stronie basenu wznosi się Pomnik Waszyngtona. Mimo, że pomysł powstania pojawił się już w XIX wieku, jego otwarcie nastąpiło w 1922 roku. Znajduje się w nim sześciometrowy pomnik prezydenta Lincolna, siedzącego na wielkim fotelu. Warto zwrócić uwagę na malowidła ścienne wewnątrz mauzoleum, które nawiązują do wyzwolenia niewolników i zakończenia wojny secesyjnej.
Wiele osób twierdzi, że na włosach prezydenta w pomniku ukryto jeszcze jedną twarz. Nie trzeba wspinać się na posąg lub przesuwać go (powodzenia), aby ją dostrzec. Wystarczy spojrzeć na niego z odpowiedniej perspektywy. Największym poparciem cieszy się teoria, która przypisuje ukrytą twarz generałowi Lee.
Mauzoleum liczy 57 metrów długości i 36 metrów szerokości. Jego architektura przypomina grecką świątynię. Pokrytą marmurem budowlę podtrzymuje 38 kolumn doryckich. Budynek udekorowano 48 festonami (elementy przypominające zwisające tkaniny lub kwiaty, posiadające dwa punkty zaczepienia), które symbolizują 48 stanów tworzących państwo w momencie powstania budowli.
Żałuję, że nie miałam możliwości, aby zostać w Waszyngtonie o jeden dzień dłużej. Mając więcej czasu w tym mieście chętnie odwiedziłabym poniższe miejsca, które polecam Waszej uwadze:
PENTAGON zwany Departamentem Obrony USA (w celu uzyskania zgody na wstęp do budynku należy zgłosić swoją wizytę na oficjalnej stronie Pentagonu, co najmniej 5 dni przed planowanym zwiedzaniem),
NARODOWY CMENTARZ ARLINGTON, będący najważniejszą nekropolią USA. Spoczywają na nim bohaterzy narodowi. Miejsce nazywane jest najsmutniejszym skrawkiem ziemi USA.
Spokojne i eleganckie miasto o niskiej zabudowie, czystych ulicach i sporej ilości zielonych terenów – czy oby na pewno jest to opis amerykańskiej metropolii? Tak! To dokładne odzwierciedlenie stolicy USA. Miasto wywarło na mnie ogromne wrażenie, mimo że spędziłam w nim zaledwie jeden dzień. Będąc na wschodnim wybrzeżu USA koniecznie znajdźcie trochę czasu na Waszyngton – nie pożałujecie!
Atlantic City odwiedza się głównie ze względu na kasyna, plażę i kluby nocne. Posiada wiele luksusowych hoteli i restauracji. Często nazywane jest Wschodnim Las Vegas. Jego liczba ludności odpowiada mniej więcej naszemu Kołobrzegowi. Miasto miało stać się mekką hazardzistów. W ciągu kilku dekad planowano jego spektakularne ożywienie. Najwidoczniej trochę nie wyszło, mimo wielu starań. Dlaczego?
Miasto powstało w 1854 roku. Władze uparły się, że będzie to kurort. Wielu zapaleńców robiło wszystko, aby przyciągnąć tam najbogatsze elity amerykańskie. Ze względu na bliskie położenie Filadelfii i Nowego Jorku stało się doskonałym miejscem na wakacje dla… robotników pracujących w pobliskich metropoliach. Przyjazdy umożliwiały im tanie połączenia kolejowe.
Co ciekawe, pierwsze kolorowe pocztówki pojawiły się właśnie w Atlantic City. Turyści przybywający na wakacje do tego kurortu mogli przesyłać znajomym takie widokówki już od 1893 roku.
Władze starały się przekonać turystów do przyjazdu, organizując przedziwne atrakcje. Jedną z nich były skoki koni do wody… Pod koniec XIX wieku niejaki William Carver zaproponował stworzenie widowiska, w którym konie miałyby skakać z platformy znajdującej się 12 metrów nad basenem. Takie „zawody” odniosły wielki sukces i stały się znakiem rozpoznawczym Atlantic City w tamtych czasach.
Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej na temat „nurkujących koni” (tak właśnie nazywano tę atrakcję), zachęcam do obejrzenia filmu Wild hearts can’t be broken (Disney, 1991). To opowieść o Sonorze Carver, która brała udział w tych nietypowych zawodach. Dziewczyna straciła wzrok, uderzając otwartymi oczami o taflę wody podczas skoku z wysokiej platformy. Sonora naprawdę istniała, a historia przedstawiona w filmie jest autentyczna.
Prawdziwy rozwój miasta rozpoczął się w latach 20-tych XX wieku, kiedy powstało mnóstwo luksusowych hoteli o imponujących rozmiarach. Zakaz hazardu i sprzedaży alkoholu nie były problemem dla Atlantic City. Wręcz przeciwnie. Nielegalne rozrywki przyniosły mu same korzyści. Miasto stało się oficjalnym miejscem dobrej zabawy, w którym można sobie pozwolić na wszystko. Właściwie to nie było nawet odpowiednich funkcjonariuszy, którzy ścigaliby łamiących prawo. W tamtych czasach panowała tam korupcja, zaś jedyna partia sprawująca rządy nad Atlantic City przypominała raczej mafię.
W 1933 roku ulice miasta stały się znane w całym kraju. Dlaczego? To tam właśnie powstała popularna gra Monopol – pierwsza oficjalna wersja planszówki przenosi graczy do Atlantic City.
Po II wojnie światowej nie było już tak kolorowo. Rozwój transportu spowodował słabsze zainteresowanie „wschodnim Las Vegas”. Mieszkańcy stanu coraz częściej wybierali bardziej odległe destynacje turystyczne niż Atlantic City. W latach 70-tych XX wieku osoby zamieszkujące stan New Jersey wzięły udział w referendum dotyczącym legalizacji hazardu. Ostatecznie podjęto decyzję o zalegalizowaniu istnienia kasyn jedynie w Atlantic City. To wydarzenie zapoczątkowało powstanie wielu obiektów, które zadowalały nawet najbardziej wymagających hazardzistów.
Jeszcze do niedawna można było wstąpić do kasyna Taj Mahal, które kiedyś należało do… Donalda Trumpa. Na oficjalnym otwarciu w 1990 roku wystąpił sam Michael Jackson. Taj Mahal liczyło prawie 16 tysięcy metrów kwadratowych. Posiadało 2 tysiące pokojów w części hotelowej. Budowa obiektu pochłonęła miliard dolarów (Trump zdecydował się na sporą pożyczkę). Rok później ogłoszono jego upadłość. W późniejszym czasie przejął je pewien milioner, ale w 2016 roku kasyno znów zostało zamknięte.
Zanim powstało Taj Mahal, Trump posiadał wiele innych kasyn połączonych z hotelami. Były to m.in. Trump Plaza. W momencie otwarcia kasyna (1984) było ono największym w Atlantic City. Kolejny obiekt – Trump Marina oficjalnie otwarto w 1985 roku. Obiekty wyróżniały się przepychem i atrakcyjnością. Dzięki wsparciu finansowemu Donalda Trumpa w Atlantic City odbyło się wiele ważnych walk bokserskich (Mike Tyson zdobył tam mistrzostwo).
W ostateczności kasyna te zostały sprzedane lub zamknięte. Ofiarą bankructwa stało się wiele innych kasyn w Atlantic City. Główną przyczyną było zniesienie zakazu hazardu, wskutek czego wzrosła konkurencja w całym kraju. Pozamykane kasyna i hotele spowodowały bezrobocie i straty w budżecie miasta, któremu grozi niewypłacalność.
Ogromne Taj Mahal, źródło: Forsaken Fotos (flickr.com), licencja
JAKIE ATRAKCJE MOŻE ZAOFEROWAĆ ATLANTIC CITY?
Wiele osób przyjeżdża tam na koncerty gwiazd światowej sławy. Muzycy występują na wielkiej hali widowiskowo-sportowej Boardwalk Hall. W 1930 roku odbyły się tam pierwsze w kraju szkolne rozgrywki futbolu amerykańskiego, a 10 lat później pierwszy konkurs Miss America, odbywający się do dziś, każdego roku. Kilka edycji tego wydarzenia odbyło się w Las Vegas.
Czy ktoś z Was kojarzy wydarzenie, na którym Steve Harvey błędnie odczytał wyniki konkursu Miss Universe w Las Vegas, które musiał natychmiast sprostować? Władze Atlantic City starają się o przeniesienie uroczystości do swojego miasta. Oby ceremonie w Atlantic City przyniosły więcej szczęścia uczestniczkom, jak i prowadzącym.
Nie zawsze było to miejsce zarezerwowane jedynie dla rozrywki. W latach 1942 – 1945 Wojskowe Siły Powietrzne stworzyły w nim ośrodek dowodzenia i szkolenia członków armii podczas II wojny światowej. W 1964 zorganizowano tam Konwencję Narodową Demokratów. Te wydarzenia pozwoliły na wpisanie obiektu do rejestru zabytków w USA. Po gruntownym remoncie w 1998 roku, który pochłonął 90 milionów dolarów, budynek przekształcono w nowoczesną arenę. W Boardwalk Hall znajdują się ogromne organy, które okrzyknięto najgłośniejszym instrumentem muzycznym na świecie.
autor zdjęcia: Bryan Horovitz (flickr.com), licencja
Kolejną atrakcją miasta jest promenada pokryta drewnem, do której przylegają sklepy, restauracje, hotele, kasyna, a nawet Park Rozrywki (naprzeciwko słynnego budynku Taj Mahal). To najstarsza promenada w Stanach Zjednoczonych. Powstała w 1870 roku.
Jednym z powodów, dla którego wiele osób przyjeżdża do Atlantic City jest bez wątpienia plaża i możliwość kąpieli w oceanie.
Mimo, że miasto nie posiada tylu kasyn co Las Vegas, niektóre z nich są naprawdę imponujące. Warto spróbować swoich sił w jednym z nich – szczególnie, gdy nie planujecie wizyty w Las Vegas. Godne uwagi są takie obiekty jak: Caesars Atlantic City Casino, Borgata Casino oraz Tropicana Casino.
NA DUŻYM EKRANIE:
Niektóre produkcje filmowe były znakomitą reklamą kurortu. W serialu Zakazane imperium Atlantic City przedstawiono w czasach jego świetności (lata dwudzieste XX wieku). Mimo kilku różnic pomiędzy serialowym a rzeczywistym miastem w tamtych latach, polecam tę produkcję filmową. Atlantic City stało się miejscem akcji m.in. w: Marnie Alfreda Hitchcocka, Ocean’s Eleven, Ocean’s Twelve oraz The Godfather 3. Pojawiło się również w filmie Dorwać byłą z Jennifer Aniston i Gerardem Butler. Początkowo ekipa filmowa planowała spędzić tam dwa, góra trzy dni. W ostateczności zostali na tydzień.
„Dorwać byłą” (2010), reż. A. Tennant, producenci: R. Kavanaugh, R. Meisinger, P. Marmur, D. Lee, W. Mordaunt
Niektóre budynki w Atlantic City są ciekawe i oryginalne. Wiele z nich zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Zdecydowanym plusem jest jego położenie nad Atlantykiem. Mimo wielu starań o wskrzeszenie tamtejszej stolicy hazardu i sławnego kurortu nad oceanem, jego najlepsze lata najwyraźniej przeminęły. Niemniej jednak, polecam wybrać się tam na jeden dzień aby spędzić czas w kasynach, przespacerować się promenadą i zrelaksować się na plaży. Nie zniechęcam do odwiedzin Atlantic City – miło wspominam czas w tym miejscu. Jednakże, nie porównywałabym go z Las Vegas. Atmosfera w obu miastach jest zupełnie inna. Według mnie, łączy je tylko obecność kasyn (których w Vegas jest znacznie więcej).
Tydzień? Dwa? Ciężko stwierdzić. Spędziłam tam 6 dni. Myślę, że aby zobaczyć jego wszystkie atrakcje warto przeznaczyć na Nowy Jork co najmniej 7 dni. Miasto ma sporo do zaoferowania. Wiele przewodników opisuje miejsca, które trzeba odwiedzić i sugeruje, aby nie wyjeżdżać bez zobaczenia któregoś z nich. Warto korzystać z takich sugestii, a jednocześnie nie brać ich za bardzo do siebie. Gdybym kierowała się jedynie takimi wskazówkami to zamiast zwiedzania innych krajów nadal przyjeżdżałabym w te same miejsca, aby odhaczyć zaległe „must see”.
Wszelkie informacje na temat lotów do Nowego Jorku, dojazdu z lotniska do centrum, tanich i przyzwoitych miejsc na nocleg, restauracji, w których można zjeść pyszne i niedrogie potrawy nowojorskie, a także rady i niezbędne informacje dotyczące transportu publicznego w mieście można znaleźć w osobnym wpisie, klikając tutaj.
Nowy Jork jest ogromny i niezwykle interesujący. Powinniśmy się dobrze przygotować, aby zobaczyć tam jak najwięcej. Warto jednak znaleźć czas na spontaniczny spacer jego ulicami, relaks w jednym z parków i obserwację życia miasta, choć przez chwilę. Opinie na jego temat są różne. Jeśli chodzi o mnie, nie rozczarowało mnie ono nawet w najmniejszym stopniu. Pierwsze chwile w Nowym Jorku były dla mnie szokiem i mieszanką zachwytu z niedowierzaniem, że się tam znalazłam.
DARMOWE ATRAKCJE NOWEGO JORKU:
Jako, że można wydać już sporo pieniędzy na zakwaterowanie oraz bilet lotniczy, polecam korzystanie z wielu darmowych atrakcji Nowego Jorku:
PROM NA STATEN ISLAND to doskonała okazja, aby podziwiać panoramę Nowego Jorku oraz Statuę Wolności. Warto odbyć ten rejs o zachodzie słońca. Staten Island Ferry kursuje pomiędzy Manhattanem a wyspą Staten Island. Pokonanie tej odległości zajmuje około 30 minut. Aby skorzystać z atrakcji należy udać się na przystanek metra Whitehall (naprzeciwko Parku Battery). Niech Was nie odstraszą tłumy czekające na prom – może on pomieścić sporo osób. Aby powrócić na Manhattan należy udać się na stację Staten Island. Rozkład promów znajduje się tutaj.
Wrzesień jest okresem podróży wielu uczestników programu Work&Travel. Polskich studentów słychać i widać tam na każdym kroku. Pozdrawiam jednego z nich, którego zapytałam wraz z koleżanką o wrażenia z pobytu w Nowym Jorku. Odpowiedział, że Radom bardziej mu się podoba. Podziwiam jego lokalny patriotyzm. Na promie poznałyśmy też sympatyczną rodaczkę Patrycję, która mieszka w USA już od kilku lat.
STATUA WOLNOŚCI to jeden z symboli USA. Dzięki promom na Staten Island można podziwiać ją bezpłatnie (z daleka, ale zawsze coś) i bez kilkugodzinnych kolejek. Pomnik był darem rządu francuskiego dla USA w setną rocznicę uchwalenia Amerykańskiej Deklaracji Niepodległości. Obecnie Statua Wolności pokryta jest zielonym nalotem patyny. Kiedyś miała złotobrązowy kolor i pełniła funkcję latarni morskiej. Symbolikę budowli utożsamiającej wolność podkreślają zerwane kajdany u stóp, pochodnia, tablica z datą uzyskania niepodległości przez USA oraz siedem promieni słonecznych na głowie, odnoszących się do kontynentów świata.
Statuę Wolności wykonali Francuzi. Pomysłodawcą był Laboulaye (zwany jej ojcem), wyrzeźbił ją Bartholdi, zaś projektem zajął się Eiffel. W momencie odsłonięcia przez prezydenta USA w 1886 roku była to najwyższa budowla w Nowym Jorku. Liczy 46 metrów wysokości. Przetransportowano ją do USA w 350 kawałkach. Statek, który dowiózł jej części prawie utonął podczas sztormu w 1885 roku. Złożenie budowli po przetransportowaniu wszystkich jej kawałków zajęło cztery miesiące.
Na szczycie znajduje się punkt widokowy. W koronie wmontowano 25 okienek, przez które można podziwiać panoramę Brooklynu. Niemniej jednak, wejście jest wąskie, niskie i płatne. Zanim znajdziemy się na jej szczycie stracimy kilka godzin w kolejce (rocznie to miejsce odwiedzają 4 miliony osób). Zachęcam więc do podziwiania tej budowli z pokładu promu na Staten Island.
autor zdjęcia: Russell Bernice (flickr.com), licencja
GRAND CENTRAL STATION to największy dworzec kolejowy na świecie. Posiada 44 perony i 67 torów. Jego powierzchnia jest imponująca – zajmuje aż 19 hektarów! Jeszcze większą sławę na świecie zyskał dzięki pojawieniu się w wielu produkcjach filmowych, m.in. Spiderman, Jestem legendą lub Madagaskar.
Budowę dworca ukończono w 1913 roku (koszt – 2 miliardy dolarów). W ciągu 100 lat nastąpił sześciokrotny wzrost ruchu pasażerskiego (1913 – 12 milionów osób, 2013 – 48 milionów). Obecnie korzystają z niego głównie lokalni mieszkańcy, którzy dojeżdżają do Nowego Jorku z przedmieść. Ciężko dostrzec tam pasażerów z wielkimi walizkami. Spacerując po Grand Central Station warto zwrócić uwagę na sztuczne niebo z gwiazdami i znakami zodiaku, zdobiące sufit dworca. Po tragicznych wydarzeniach 11 września 2001 roku, na holu dworca zawieszono amerykańskie flagi.
Warto wiedzieć, że godziny odjazdu pociągów wyświetlane są na tablicy dworca z jednominutowym przyspieszeniem. Niby minuta różnicy, ale zawsze może uratować spóźnialskich.
CHRYSLER BUILDING to jeden z najpopularniejszych wieżowców Nowego Jorku, znajdujący się na Manhattanie. Powstał w 1930 roku i posiada 77 pięter. Kiedyś piastował miano najwyższego budynku w Nowym Jorku (rok po ukończeniu jego budowy tytuł najwyższego drapacza chmur w mieście odebrał mu Empire State Building). Dzięki charakterystycznej iglicy, odtwarzającej elementy samochodów Chryslera, wieżowiec stał się popularny na całym świecie. Architekta zainspirował wygląd chłodnicy samochodowej tej marki.
Budynek Chryslera nocą (po lewej Grand Central Station)
EMPIRE STATE BUILDING to kolejny symbol Nowego Jorku, którego budowę ukończono w 1931 roku. Był wtedy najwyższym budynkiem w mieście (liczy 440 metrów). Pozostał nim do czasu wybudowania bliźniaczych wież World Trade Center w latach 70-tych XX wieku.
Jeśli kogoś interesują nie tylko darmowe atrakcje, można wjechać na taras widokowy, znajdujący się na 86 piętrze (27$). Drugi punkt widokowy w budynku mieści się na 102 piętrze (koszt wjazdu – 44$). Ci, którzy odwiedzili taras przestrzegają, aby ubrać się ciepło. Na szczycie wieżowca strasznie wieje. Po przejściu kontroli przy wejściu i odebraniu audio przewodnika (wliczonego w cenę wstępu do budynku) warto zatrzymać się na 80-tym piętrze budynku, na którym znajduje się muzeum powstania wieżowca.
ROCKEFELLER CENTER to kolejny znany nowojorski wieżowiec, miejsce sklepów, klubów, restauracji i budynków biurowych. Jego budowę ukończono w 1933 roku. Budynek liczy 259 metrów i posiada 70 pięter – na ostatnim znajduje się taras widokowy, z którego rozpościera się piękny widok na pozostałe wieżowce Manhattanu. Popularnym wydarzeniem w mieście jest coroczna dekoracja wielkiej choinki pod koniec listopada. Drzewko przyozdabia się girlandami, lampionami oraz gwiazdą Swarovskiego. W okresie świątecznym odbywa się tam wiele przedstawień.
Odwiedzający mogą skorzystać z jednej z 60 wind, aby wjechać na sam szczyt budynku (Od 8:00 do 24:00, ostatni wjazd o 23:00; dzieci do lat 6 – bezpłatnie, dzieci do 12 roku życia – 17$, dorośli – 27$; warto zakupić bilet online, aby nie tracić czasu w kolejce do kasy). Zimą przy budynku umieszcza się ogromne lodowisko (wstęp – 27$, wypożyczenie łyżew – 10$).
Podczas budowy Rockefeller Center powstało zdjęcie „Robotnicy na belce”. Przedstawia ono pracowników podczas przerwy, którzy beztrosko jedzą sobie lunch, znajdując się na wysokości 69 piętra. Zdjęcie zyskało popularność na całym świecie. Wątpię, aby ktoś kiedykolwiek przeszedł obok niego obojętnie… Krążą pogłoski mówiące o tym, że jest to fotomontaż. Warto jednak pamiętać, że w momencie powstania tej fotografii (1932) nie znano dzisiejszych metod obróbki zdjęć. Jakim cudem robotnicy jedzą sobie śniadanie na takiej wysokości i sprawiają wrażenie zrelaksowanych? Inna teoria głosi, że mieli oni specjalne magnesy na bieliźnie, które zapewniły im przyczepność.
Moim zdaniem fotografia może być prawdziwa. Ówcześni robotnicy musieli wykazać się niejednokrotnie wielką odwagą i zdawali sobie sprawę z ciągłego ryzyka utraty życia, pracując na takich wysokościach (w latach 30-tych XX wieku nie było tylu możliwości zabezpieczenia pracowników).
źródło: rockefellercenter.com
BROOKLYN BRIDGE to zabytek architektoniczny i wizytówka Nowego Jorku, stanowiąca inspirację dla wielu artystów. Rozciąga się nad rzeką East River i łączy dwa nowojorskie okręgi – Manhattan i Brooklyn. Jest on najstarszym wiszącym mostem, którego budowa zajęła 13 lat i pochłonęła życie 27 robotników. Architekt Roebling, który wykonał projekt i podjął się jego budowy, zmarł w 1870 roku. Dzieło kontynuował jego syn. Inwestycja wielokrotnie przekroczyła planowany budżet – wyniosła 15 milionów dolarów. Długość mostu wynosi 1834 km. Fundamenty Brooklyn Bridge zamieszczono 13 metrów pod powierzchnią wody.
MANHATTAN BRIDGE to kolejny charakterystyczny most w Nowym Jorku, którego budowę ukończono w 1909 roku. Po moście poruszają się piesi, mogą nim przejeżdżać samochody, motory, a nawet pociągi – dzięki 7 pasom drogowym, 4 torom kolejowym oraz przejściu dla pieszych. Po ataku terrorystycznym na World Trade Center most wyłączono z ruchu. Poruszały się nim wtedy jedynie karetki pogotowia.
Widok na Manhattan Bridge z sąsiedniego mostu Brooklyn Bridge
TIMES SQUARE to kolejna wizytówka Nowego Jorku, odwiedzana przez 40 milionów osób w ciągu roku! Nazwę zawdzięcza gazecie New York Times, której redakcja znajduje się przy placu. Otoczony wielkimi, ruchomymi reklamami deptak często nazywany jest skrzyżowaniem świata. Umieszczenie na nim reklamy jest bardzo drogie. Firma NASDAQ zamieściła tam swój 36-metrowy baner. Koszt jego budowy wyniósł 37 milionów dolarów, zaś opłata za dzierżawę miejsca – 2 miliony dolarów. Warto udać się tam po zmroku – światła reklam zrobią na Was większe wrażenie nocą niż za dnia.
W pobliżu Times Square mieści się Broadwayz licznymi teatrami. Na scenach odbywają się najsłynniejsze spektakle i musicale, m.in. Król Lew, Chicago, Nędznicy. Wartość sprzedawanych biletów w ciągu roku szacuje się na 1,2 miliardy dolarów. Ceny potrafią odstraszyć, jednak można nabyć opcję „last minute” w kiosku TKTS (czasami nawet o połowę taniej) w samym centrum Times Square. Bilety na spektakl, który odbywa się w godzinach wieczornych można kupić w dni robocze, od 15:00 do 20:00, a na przedstawienia popołudniowe w środy, czwartki (10:00 – 14:00) i niedziele (11:00 – 15:00).
Co roku Times Square przyciąga wiele osób podczas obchodów sylwestrowych. Fajerwerki, tradycyjne opuszczenie czterotonowej kryształowej kuli oraz tłumy osób podziwiające ten spektakl i słuchających utworu Franka Sinatry „New York” to tradycja licząca sto lat! Jeśli ktoś chciałby poczuć tamtejszą atmosferę podczas wkraczania w Nowy Rok 2017, odsyłam do filmiku dostępnego tutaj. To wydarzenie przyciąga więcej turystów niż miejscowych. Większość Nowojorczyków stara się unikać tego miejsca jak ognia. Twierdzą, że milion uczestników biorących udział w Sylwestrze uniemożliwia późniejszy powrót do domu, plac jest kompletnie zablokowany, tego wieczoru nie ma tam żadnych stoisk z jedzeniem, zaś spożywanie alkoholu jest tam zabronione.
Na Times Square kupiłam sporo prezentów dla rodziny i przyjaciół. Polecam Waszej uwadze stoiska z obrazami przedstawiającymi panoramę miasta – format A3 w cenie 1$ (przy zakupie pięciu). Pozdrawiam Pana sprzedającego pamiątki, którego widać na zdjęciu. Dzięki Renacie – jego dziewczynie z Polski z lat 70-tych – otrzymaliśmy ogromną zniżkę na jego asortyment. Jeśli uda Wam się odnaleźć jego stoisko i wspomnicie, że jesteście z Ojczyzny ukochanej Pani Renaty to zniżka -50% na zakupy u tego Pana murowana.
PARKI NOWEGO JORKU podważają istnienie „Betonowej dżungli” – takim mianem określa się nowojorską metropolię. Zieleń zajmuje 15% całej powierzchni miasta. Jednym z nich jest CENTRAL PARK, którego powierzchnia liczy 340 hektarów (1,5 razy większy od księstwa Monako). Pod koniec lat 50-tych XIX wieku podjęto decyzję o stworzeniu miejsca dla Nowojorczyków, które byłoby doskonałym terenem na rekreację i odpoczynek. Warto zwrócić uwagę na Strawberry Fields – miejsce pamięci Johna Lennona, na którym umieszczono mozaikę z napisem „Imagine” – tytułem piosenki nawiązującej do walki o pokój na świecie. Jednym ze znanych miejsc w parku jest staw Conservatory Water, pojawiający się w wielu filmach. Istnieje możliwość wypożyczenia tam łódki (pomieści maksymalnie 4 osoby, koszt: 10$/h, każde kolejne 15 minut to opłata 2,50$).
Interesującym obiektem jest fontanna Bethesdy. Na Instagramie można natknąć się na wiele zdjęć, których opis sugeruje, że pojawiła się ona w ramówce sławnego serialu „Friends”. Muszę rozczarować wszystkich, którzy zrobili sobie z nią zdjęcie – filmowa fontanna znajduje się w Los Angeles (tam właśnie nakręcono większość odcinków ukazujących losy piątki przyjaciół).
Widok na Central Park z tarasu Empire State, autor: Daniel Hansson (flickr.com), licencja
Ciekawym i uroczym Parkiem (zwłaszcza wieczorem) jest BRYANT PARK, znajdujący się przy Nowojorskiej Bibliotece. Można tam skorzystać z tzw. Reading Room, zjeść lunch lub posłuchać jednego z często odbywających się tam koncertów. Zielone tereny otoczone są nowojorskimi wieżowcami – taki kontrast nadaje temu miejscu oryginalności.
Mimo, że 11 września 2001 roku miałam tylko 8 lat, do dziś pamiętam wiadomości zalewające kanały telewizyjne, informujące o ataku terrorystycznym na bliźniacze wieże WORLD TRADE CENTER. Zrujnowano je na oczach całego świata. Najnowocześniejsze budowle, w których mieściły się liczne biurowce były równie ważnym elementem w nowojorskiej panoramie jak wieża Eiffla dla Paryża. WTC tworzyło siedem budynków, z których Twin Towers były najbardziej charakterystyczne. Sprawiały wrażenie prostych w swojej formie. Były to jednak pozory. W rzeczywistości uważano je za dzieło architektoniczne.
11 września 2001 roku o godz. 8:45 porwany samolot pasażerski uderzył w północną wieżę. Południową zniszczono w ten sam sposób, 18 minut później. Jako pierwsza zawaliła się ta, w którą uderzono później. Obie zginęły w płomieniach. „Pomógł” w tym wybuch sporych zapasów paliwa samolotu i konstrukcja budynku, który pokryty był stalą. Jej topnienie spowodowało wysoką temperaturę – w momencie uderzenia samolotu mogło być tam nawet 1000 stopni Celsjusza.
Prawie 3000 osób straciło życie w zamachu (w tym 6 Polaków). Świadkowie wydarzenia wspominają, że bezsilnie obserwowali ludzi wyskakujących z okien wieżowców. Porównywali ten widok do deszczu osób, które zdecydowały się na pewną śmierć poprzez skok z krawędzi budynku, unikając spłonięcia żywcem. Poniższe zdjęcie mówi samo za siebie…
Pomnikiem upamiętniającym tę tragedię są dwa ogromne baseny, które powstały w miejscu fundamentów zrujnowanych wież. Otoczono je murem z nazwiskami ofiar. To miejsce odwiedzają nie tylko turyści. Sporo osób przychodzi tam, aby „wypełnić” kwiatami nazwiska swoich bliskich.
Jeśli ktoś chciałby poznać więcej szczegółów na temat zamachu terrorystycznego z 11 września 2001 roku polecam udać się do MUSEUM 9/11. W czwartki pomiędzy 17:00 a 20:00 wstęp jest bezpłatny. Tego dnia należy zgłosić się tam po darmowe bilety o godz. 16:00, a nawet wcześniej – chętnych do odwiedzin tego obiektu nie brakuje. W pozostałe dni opłata za wstęp wynosi 20$.
Znajdziemy tam pozostałości po wieżach, wspomnienia osób, które przeżyły zamach, informacje o ofiarach i dramatyczne nagrania ostatnich rozmów telefonicznych, które pracownicy WTC wykonywali do swoich bliskich. Jednym z elementów ekspozycji jest zniszczony wóz strażacki, biorący udział w akcji. Według Baracka Obamy odwiedziny w tym muzeum to spojrzenie w oczy trzem tysiącom niewinnych dusz.
Powstanie obiektu budzi sporo kontrowersji. Wiele osób zarzuca twórcom stworzenie drogiej atrakcji turystycznej z ogromnej tragedii. Co więcej, do ekspozycji muzeum mają trafić szczątki niezidentyfikowanych ofiar. Władze zapewniają jednak, że wstęp na teren ekspozycji z pozostałościami ludzkich ciał będą mieć jedynie członkowie rodzin i sądowe służby medyczne.
ONE TRADE CENTER to obecnie najwyższy budynek w USA, mierzący 541 metrów (łącznie z anteną). Powstał na terenie kompleksu World Trade Center. Jego konstrukcja jest specyficzna. Podczas podziwiania tego budynku u podstaw ma się wrażenie, że przypomina on wysoką piramidę. Posiada 105 pięter, na setnym znajduje się taras widokowy (adres: 285 Fulton Street, ceny: 34$ za osobę dorosłą, dzieci w wieku 6-12 lat: 28$, seniorzy 65+ zapłacą 32$, godziny otwarcia: 9:00 – 20:00, bilety dostępne są tutaj).
Większość MUZEÓW NOWEGO JORKU to obiekty, które można odwiedzić bezpłatnie lub za niewielkie pieniądze. Sporo osób nie wie, że większość cen przy wejściu do nowojorskich muzeów to kwoty sugerowane. Jeśli zapłacimy za wstęp dolara (oczywiście w miejscach z sugerowaną opłatą) nikt nie uzna tego za niestosowne. Lista darmowych muzeów, obiektów z sugerowaną opłatą czy też miejsc, w których zwiedzanie w poszczególne dni tygodnia jest bezpłatne, opracowano na jednym z blogów o Nowym Jorku, dostępnym tutaj.
5TH AVENUE to miejsce dla tych, którzy chcieliby wydać miliony w najdroższych i najbardziej prestiżowych sklepach na świecie. Można tam wstąpić do Louis Vuitton, Tiffany, Giorgio Armani, Prada czy Gucci. W przeciwieństwie do Rodeo Drive w Los Angeles, w sklepach przy Piątej Alei można przymierzać najnowsze markowe kreacje bez konieczności wpłaty depozytu za wstęp. Przy 5th Avenue mieści się sklep Apple Store, oficjalny sklep NBA, a także wiele ciekawych obiektów miasta: Katedra Świętego Patryka (w której znajduje się replika Matki Boskiej Częstochowskiej), Empire State Building, Muzeum Sztuki Nowoczesnej (MoMA), Metropolian Museum of Art, Nowojorska Biblioteka Publiczna, Central Park, Bryant Park, Rockefeller Center czy też Flatiron Building, którego kształt przypomina żelazko.
WALL STREET to nie tylko ulica położona na Dolnym Manhattanie. Nazwą tą określa się system finansowy USA oraz siedzibę Nowojorskiej Giełdy Papierów Wartościowych. W dzielnicy finansowej ulokowano biurowce największych banków oraz organizacji finansowych, zaś Bank Rezerw Federalnych znajduje się w jej bliskim sąsiedztwie.
Oprócz wymienionych wyżej interesujących miejsc w Nowym Jorku, warto zwrócić uwagę na kilka innych propozycji, które pozwolą Wam ciekawie spędzić czas w tym mieście:
Latem warto udać się na seans do kina pod gołym niebem (m.in. w Bryant Park, Socrates Sculpture Park, Brooklyn Bridge Park, The Long Island City Park).
Zimą można odwiedzić nowojorskie lodowiska. Oprócz tego przy Rockefeller Center można wybrać się na bezpłatne lodowisko w Bryant Park (wypożyczenie łyżew: 15-20$).
Jeśli ktoś chciałby usłyszeć chóry gospel, powinien wybrać się do dzielnicy Harlem. Msze odbywają się w Abissynian Baptist Church (132 W., 138th Street). Możliwy jest tam udział w niedzielnej mszy jedynie o godz. 11:00. Na miejsce trzeba przybyć wcześniej – liczba zainteresowanych jest ogromna, a ilość miejsc ograniczona. Nie wolno przesadzać ze zdjęciami – spore zainteresowanie turystów nie podoba się pastorom i wiernym.
Chór Gospel, autor zdjęcia: Max Talbot-Minkin (flickr.com), licencja
Wpadnijcie też do dzielnic utworzonych przez przybyłych do USA emigrantów. Nowy Jork to miasto, które pozwala przenieść się w kilka chwil do zupełnie innej części świata. Oto dowody:
Odwiedzając China Town na Manhattanie oraz Flushing w Queens można przenieść się do azjatyckiego miasta. Dania serwowane przez tamtejsze bary i restauracje, a także wygląd okolicy w pełni oddaje charakter Azji.
Little Italy to hałaśliwa i tętniąca życiem okolica, która zabierze Was do Włoch.
W Williamsburg i Borough Park na terenie Brooklynu nie trudno spotkać ortodoksyjnych Żydów. Mieszka ich tam więcej niż w Tel Awiw – stolicy Izraela.
Harlem to część Nowego Jorku, zamieszkiwana przez Afroamerykanów.
Jeśli ktoś tęskni za Polską, powinien poczuć się lepiej po odwiedzinach Greenpoint, zamieszkiwanej przez naszych rodaków. Polskie akcenty widoczne są tam na każdym kroku.
Manhattan, Brooklyn, Bronx, Queens i Staten Island to nie dzielnice, a okręgi miasta.
Myślę, że jest to na tyle ciekawe miasto, że raczej nie trzeba namawiać nikogo do jego odwiedzin. Zdecydowanie warto zainwestować w taką podróż i zachwycić się Nowym Jorkiem. Mimo, że nie jest ono tanie, posiada mnóstwo darmowych atrakcji. Jest to jedno z najciekawszych i najbardziej zróżnicowanych miejsc na świecie, jakie kiedykolwiek odwiedziłam. Chętnie wybrałabym się tam jeszcze raz, aby poczuć nowojorską atmosferę. Mam nadzieję, że wkrótce je odwiedzicie, skorzystacie z informacji zawartych we wpisie.
Nowy Jork od zawsze był moim marzeniem. Do dziś pamiętam oślepiające reklamy na Times Square, które zalewały tłumy z każdej strony. W rzeczywistości wyglądały o wiele lepiej niż na obrazach w Ikea. Times Square raczej nie należy do zabytków, ale doskonale oddaje atmosferę Nowego Jorku – pięknego i interesującego miasta, które nigdy nie zasypia! W jaki sposób zobaczyć jak najwięcej, a jednocześnie wydać jak najmniej? Jak w pełni wykorzystać czas na zwiedzanie i chłonięcie atmosfery miasta, nie tracąc czasu na komunikację miejską oraz szukanie tanich i przyzwoitych miejsc na nocleg czy obiad? O tym w dzisiejszym wpisie.
WIZA:
Osobiście nie miałam problemów z otrzymaniem pozwolenia na wjazd do USA. Uczestnicy programu Work&Travel rzadko spotykają się z negatywnym rozpatrzeniem wniosku. Wiele osób uważa, że łatwo jest otrzymać wizę, zwłaszcza turystyczną. Jednakże, słyszałam też o odmowach, które usprawiedliwiano zbyt małym przywiązaniem do swojego miejsca zamieszkania. Najczęściej były to osoby kończące studia, mające rodzinę w USA. Więcej informacji o całym procesie można przeczytać tutaj. Dodam tylko, że podczas wypełniania wniosku zaskoczyły mnie zawarte w nim pytania, np. czy kiedykolwiek brałam udział w ludobójstwie?
W czasie procesu wizowego należy udać się na rozmowę z konsulem w języku angielskim, która opiera się na prostych pytaniach. Konsul zapytał mnie o miejsca w USA, które chciałabym zobaczyć (radzę nie wymieniać Las Vegas, ponoć nie spodoba się to rozmówcy) i czy jestem excited z powodu wyjazdu. Złożył mi również spóźnione życzenia urodzinowe. Nie było to więc nic stresującego.
JAK DOSTAĆ SIĘ DO NOWEGO JORKU:
Za lot z Warszawy do Nowego Jorku trzeba sporo zapłacić (w przeciwieństwie do wielu atrakcji w tym mieście). Niemniej jednak, obserwując malejące ceny biletów z polskich miast do Nowego Jorku można stwierdzić, że za kilka lat może i przelot będzie darmowy. Dwa lata temu bezpośredni lot w dwie strony wyniósł 2500zł. Obecnie wiele promocji pozwala na zakup biletów już w cenie 900zł – 1000zł. Aby odszukać najtańsze i najdogodniejsze połączenie warto skorzystać z wyszukiwarki lotów eSky, dostępnej tutaj.
DOJAZD Z LOTNISKA DO CENTRUM:
Lotnisko JFK położone jest w dzielnicy Queens, 25km od centrum Manhattanu. Korzystając z AirTrain można dostać się z lotniska na stację metra Jamaica za jedyne 5$. Aby kontynuować podróż metrem należy zakupić kolejny bilet (jednorazowy przejazd to koszt 2,75$). Dojazd z lotniska do centrum zajmuje około 1,5h. Można też skorzystać z oferty busa NYC Airporter, który kursuje z lotniska do Grand Station (42 ulica), na dworzec autobusowy lub na Penn Station (34 ulica) co pół godziny (16$ za przejazd, bilety można zakupić tutaj).
Odradzam dojazd z lotniska do centrum taksówką – oprócz zapłaty za ilość przejechanych kilometrów należy też doliczyć napiwek oraz opłatę za przejazd przez tunel. Za kurs z lotniska JFK do centrum Nowego Jorku można zapłacić nawet 80$.
Lotnisko Newark – warto skorzystać z NJ Transit, który kursuje pomiędzy lotniskiem a Penn Station na Manhattanie (13$). Podróż zajmie około 30 minut (kursuje od 4:20 nad ranem do 1:40 w nocy). Kolejnym sposobem na dojazd z tego lotniska do centrum NYC jest autobus, który zawiezie nas do Port Authority, Bryant Park lub do Grand Central Terminal. Koszt biletu wyniesie 16$, a podróż zajmie 45 minut. Autobus odjeżdża średnio co 15 minut od 4:45 rano do 1:15 w nocy (przez pierwsze i ostatnie dwie godziny kursy odbywają się co pół godziny).
Lotnisko La Guardia – to port lotniczy w dzielnicy Queens, położony 15km od Manhattanu. Obsługuje przede wszystkim loty krajowe, choć zdarzają się tam również międzynarodowe (np. do Kanady czy Karaiby). To lotnisko, z którego można dojechać na Manhattan metrem (w cenie 2,75$) lub wspomnianym wcześniej autobusem NYC City Airporter, który dowiezie nas do Grand Central Station, Port Authority Bus Terminal lub Pensylvania Station (13-16$).
ZAKWATEROWANIE:
Noclegi w Nowym Jorku z pewnością nie należą do najtańszych. Ciężko znaleźć tam hotel, w którym zapłaciłoby się mniej niż 100$ za dobę. Dzięki ogromnej uprzejmości i gościnności rodziny koleżanek udało mi się nie wydać ani dolara za nocleg. Mogę jednak polecić kilka tanich i dobrych miejsc, sprawdzonych przez znajomych:
Bowery Grand Hotel, położony w Chinatown (strona internetowa obiektu dostępna tutaj).
International Student Center (szczegóły na temat hostelu tutaj). Jak sama nazwa wskazuje, gośćmi są młodzi ludzie – rezerwacje przyjmowane są jedynie od osób w wieku 18-35 lat.
AAE Super Eight Hostel New York (rezerwacji można dokonać przez stronę worldbesthotels.com, klikając tutaj), znajdujący się w pobliżu stacji metra Jamaica. Hotel nie mieści się w samym centrum miasta, ale w cenę wliczono bezpłatny transfer z lotniska do hotelu.
Dobrą i tanią opcją może być wynajęcie mieszkania, zwłaszcza w przypadku większej grupy osób. W znalezieniu odpowiedniego lokum pomocne będą takie strony, jak:
AirBnB – jeśli ktoś nie posiada jeszcze konta w tym serwisie , może skorzystać z mojego kodu i otrzymać zniżkę na noclegi wysokości 100zł: http://www.airbnb.pl/c/patrycjag177
Zapewne nie zaskoczę Was mówiąc, że najdroższą dzielnicą w Nowym Jorku jest Manhattan. Warto rozważyć tańsze, równie ciekawe części miasta. Wystarczy, że w pobliżu naszego lokum będzie stacja metra. Odradzam Bronx, który nie posiada zbyt dobrej opinii. Niedawno przeczytałam, że jest to znakomita dzielnica dla biegaczy, dbających o kondycję fizyczną podczas uciekania przed strzałami. Mimo, że ta część Nowego Jorku cieszy się coraz lepszą opinią (widać to po rosnących cenach mieszkań), pozostałe okolice wydają się być bardziej bezpieczne.
PORUSZANIE SIĘ PO MIEŚCIE:
Polecam spacer po niektórych dzielnicach – zwłaszcza na Manhattanie. Nazwy ulic (streets) biegnących ze wschodu na zachód oraz alejek (avenues) przecinających dzielnicę z północy na południe ułatwiają śledzenie naszego położenia na mapie. Jedynie Broadway i Lower Manhattan wyłamują się ze schematu ulic, przypominających z lotu ptaka kartkę w kratkę.
Charakterystyczne żółte taksówki nie są praktyczne. Jeśli komuś nie zależy na tym, aby szybko dotrzeć do celu (tamtejsze ulice są wiecznie zakorkowane) i posiada duże pokłady pieniężne to zdecydowanie powinien z nich korzystać. W przeciwnym razie warto skorzystać z aplikacji Uber, metra lub autobusów. Jeśli ktoś mimo wszystko chciałby odbyć kurs taksówką to najlepiej jest ją złapać na ulicy. Żółty kolor zarezerwowany jest jedynie dla pojazdów w obrębie Manhattanu. Taksówki w pozostałych dzielnicach posiadają kolor zielony.
Nowojorskie metro jest trzecią najdłuższą siecią kolei podziemnej na świecie – składa się z 476 stacji i 27 linii, o łącznej długości 1050 km. Jego charakterystycznym elementem jest flaga amerykańska, widniejąca przy numerze każdej kolejki metra.
Aby z niego skorzystać należy zakupić kartę Metro Card (1$). Można to zrobić w automatach lub na stacjach metra i pobliskich sklepach. Kiedy maszyna poprosi o wpisanie kodu pocztowego właściciela karty kredytowej spoza USA, należy wpisać „99999”. Wyróżnia się dwa rodzaje Metro Card:
UNLIMITED METRO CARD daje nam możliwość nieograniczonej jazdy metrem przez 7 dni (31$ – bez autobusów ekspresowych, 57$ – łącznie z Express Buss Plus) lub 30 dni (116$). Osoby niepełnosprawne i seniorzy mogą liczyć na 50% zniżki. Z takiej karty może korzystać tylko jedna osoba. Aby zapobiec korzystaniu z niej przez kilka osób, wprowadzono blokadę – po użyciu karty na danej stacji metra, można użyć jej ponownie w tym samym miejscu dopiero po upływie 20 minut.
PAY-PER-RIDE METRO CARD pozwala na określoną liczbę przejazdów metrem. Z jednej karty mogą skorzystać maksymalnie 4 osoby. Jeden przejazd kosztuje 2,75$. Kartę można doładować w automatach. Minimalna kwota doładowania wynosi 5$, maksymalna – 80$.
Należy pamiętać, że nie wystarczy zwracać uwagę jedynie na kolor linii. Trzeba też sprawdzać numery. Niektóre linie posiadają ten sam kolor, ale nie jadą w tym samym kierunku. Przy wejściu do metra widnieje oznaczenie, w którą stronę jadą linie na stacji.
W poruszaniu się metrem po Nowym Jorku pomoże darmowa aplikacja TRANSIT, która wskaże odpowiednie linie metra, autobusy, a nawet taksówki Ubera, które znajdują się w pobliżu. Aplikacja posiada planer podróży, który wskazuje różne trasy i wyznacza najlepsze połączenia. Zbliżając się do celu ostrzeże nas, że niedługo dotrzemy na miejsce. Może to uratować niejednego turystę, który zdrzemnął się na chwilę w metrze.
Nowojorskie metro jest nie tylko środkiem transportu. Według mnie jest to ciekawa atrakcja turystyczna. Można o nim napisać nie tylko osobny wpis, ale i książkę. Występy tancerzy i akrobatów są tam na porządku dziennym. Czy są tu jacyś fani drugiej części Step Up? Popisy tancerzy w tamtejszym metrze wyglądają tak, jak w filmie. Można się tam również natknąć na zespoły muzyczne, a także przemówienia osób zbierających drobne na „szczytne” cele. Amerykanie korzystający z metra nie wydają się być zaskoczeni występami. Patrząc na ich twarze można odnieść wrażenie, że przywykli do takich sytuacji. Widok akrobaty bujającego się na rurze metra i ziewającego obok niego Amerykanina był dla mnie dość zabawny. Mimo to, artyści w metrze budzą zaspane towarzystwo dużo lepiej niż kawa – nieodłączny element mieszkańców. Jeśli ktoś chciałby obejrzeć kilka występów, odsyłam do filmików dostępnych tutaji tu.
Poza ciekawymi występami można tam zaobserwować wiele nietypowych zachowań. Przykładem jest obcinanie paznokci przez pasażera. Ponadto, na stacjach metra nietrudno o spotkanie ze szczurami, spacerującymi sobie po torach. Nadjeżdżająca kolej potrafi brutalnie przerwać ich przechadzki.
W metrze panuje wiele zakazów, które pomysłowi Nowojorczycy starają się przechytrzyć. Nie wolno przemieszczać się ze zwierzętami, które mogłyby przeszkadzać pasażerom. Regulamin dopuszcza jednak wniesienie ich na teren metra oraz trzymanie zwierząt podczas jazdy w stosownych „pojemnikach”. W przepisach nie określono rozmiaru pupilów…
W autobusach Nowego Jorku również obowiązuje MetroCard. Istnieje też opcja zakupienia biletu u kierowcy lub bezpłatny przejazd autobusem najpóźniej dwie godziny po użyciu karty Pay-Per-Ride w metrze. W autobusie typu SBS należy zakupić specjalne bilety na przystanku (można zapłacić kartą kredytową lub wspomnianą wcześniej MetroCard).
Kolejnym (i darmowym) środkiem transportu jest prom, który kursuje z Manhattanu na Staten Island. Więcej informacji o nim pojawi się w części o atrakcjach turystycznych miasta.
CO I GDZIE ZJEŚĆ W NOWYM JORKU (SMACZNIE I TANIO) ?
W Nowym Jorku można znaleźć dania z całego świata, których smaki są autentyczne. Wszystko za sprawą jego mieszkańców pochodzących z najodleglejszych państw, którzy serwują dania ojczystej kuchni.
Na tych, którzy mogą przeznaczyć nieco więcej funduszy na jedzenie, czekają świetne restauracje nowojorskie na każdym kroku. Polecam tamtejsze BURGERY, nie mające zbyt wiele wspólnego z tymi, które oferuje McDonald. Warto odwiedzić Burger Joint (119 West 56th Street) oraz The Counter Times Square (7th Times Square).
Bardzo popularna jest tam CHIŃSZCZYZNA. Nowojorczycy wcale nie polecają sławnego China Town na Manhattanie (choć uważają, że jest ono ciekawe). Które miejsce w Nowym Jorku ma nad nim przewagę? Okolica Flushing, która wchodzi w skład Queens. Ta część Nowego Jorku to miniatura azjatyckiego miasta. Oferuje znacznie większy wybór dań niż w przypadku Manhattanu. Dojazd: metrem nr 7 z Times Square, przystanek: Flushing – Main Street.
Chińskie specjały serwowane są również w kilku barach zlokalizowanych na Manhattanie – Xi’an Famous Food. Można spróbować autentycznej kuchni chińskiej za niewielkie pieniądze (ceny większości dań nie przekraczają 10$).
Dobrym rozwiązaniem są DELI – sklepy spożywcze połączone z niewielkimi restauracjami, oferujące pyszne dania w niskich cenach. Zanim jednak rozsiądziemy się w takiej restauracji, warto zwrócić uwagę na ceny – nie wszystkie są tanie, pomimo „deli” w nazwie. Polecam Stage Door Deli Pizza (26 Vesey Street, w pobliżu World Financial Center) oraz Hello Deli (213 53rd Street, w pobliżu Brodway).
Popularność wśród Amerykanów zdobyła sieć barów Dunkin Donuts, oferująca przepyszne pączki, ciastka oraz kawy.
Niedrogie będą też popularne w Nowym Jorku BAJGLE, a także przeróżne KANAPKI. Ich wybór jest ogromny. Można je zakupić w bardzo dobrych cenach w lokalach: Lunch box (886 9th Ave, w pobliżu stacji metra Columbus Circle), a także Pick a bagel (891 8th Ave). Niedrogo było też w Ray’s Pizza & Bagel Cafe (2 Saint Marks Place, w pobliżu stacji metra Astor Place Stadium) – jedzenie było tam przyzwoite, ale nie powalało (czego nie można powiedzieć o cenach).
Jedząc na zewnątrz z pewnością uda Wam się sporo zaoszczędzić. Taką możliwość oferują nowojorskie food-truck, serwujące pyszne jedzenie z całego świata. Ci, którzy nie mają zbyt wielu funduszy, powinni zdecydować się na pizzę. Wprawdzie Ojczyzną tego dania są Włochy, ale ma ona wielu amerykańskich zwolenników i zdobyła ogromną sławę w USA. Najczęściej sprzedawana jest na kawałki (ceny wahają się pomiędzy 1$ a 5$). Do serwowanej porcji bardziej pasuje słowo „kawał”. Wiele lokali serwuje najróżniejsze smaki pizzy.
Można odnieść wrażenie, że kawa to nieodłączny element Nowojorczyka. Poza licznymi kawiarniami Starbucks, kawę w Nowym Jorku można kupić na każdym kroku – najczęściej jest to wersja Americano – czarna, bez dodatków. Co więcej, jest tania (oczywiście nie dotyczy to kawy w Starbucks). Jeśli ktoś chciałby wzbogacić jej smak i nie liczy gorączkowo kalorii, może dodać do niej przeróżne śmietanki smakowe. Niezwykle popularne w amerykańskich domach są ekspresy przelewowe.
ALKOHOL: Ze względu na to, że Nowy Jork to miasto zamieszkiwane przez osoby z całego świata, podobnie jest też z zaopatrzeniem w sklepach, również tych monopolowych. Nietrudno znaleźć tam również nasze sławne Żubrówki. Warto też wspomnieć o four loco – mieszance alkoholu (12%) z napojem energetycznym. Jest to popularny drink w puszce, z którym należy uważać. Kolorowa puszka może zmylić konsumenta – zawartość alkoholu w jednym four loko to równowartość 5 puszek piwa, zaś ilość kofeiny odpowiada kilku filiżankom espresso. Jego smak jest bardzo słodki, przez co ciężko poczuć w nim alkohol.
JEŚLI ZASTANAWIACIE SIĘ ILE CZASU PRZEZNACZYĆ NA ZWIEDZANIE MIASTA, DO KTÓRYCH NOWOJORSKICH DZIELNIC WARTO ZAJRZEĆ, JAK CIEKAWIE SPĘDZIĆ CZAS W TYM MIEŚCIE I JAKIE SĄ DARMOWE ATRAKCJE NOWEGO JORKU WPADAJCIE PO KOLEJNY WPIS (TUTAJ).