Wielkanoc w Ameryce Łacińskiej

Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądają obchody świąt Wielkiej Nocy w tak odległych krajach jak Ekwador, Kolumbia czy Meksyk? Chciałabym Wam przybliżyć kilka zwyczajów związanych z Wielkim Tygodniem w Ameryce Łacińskiej. W jaki sposób upamiętnia się tam szczególne wydarzenia sprzed 2000 lat?

PROCESJE WIELKIEGO TYGODNIA:

Spotkacie się z nimi praktyczne w każdej części Ameryki Południowej. Za najpiękniejszy pochód w Kolumbii uważa ten w miasteczku Popayan. Procesja odbywa się też m.in. w Quito – ekwadorskiej stolicy o przepięknej architekturze kolonialnej. Rozpoczyna się w samo południe Wielkiego Piątku, a trasa biegnie przez ulice Starego Miasta. Co roku uczestniczy w niej ponad 200 tysięcy osób. Na czele kroczą ubrani w spiczastą czapkę Cucuruchos – ochotnicy pragnący odpokutować za swoje grzechy (częściej jednak powodem jest tradycja rodzinna). Ich pokuta nie ogranicza się tylko do modlitwy – wielu z nich zadaje sobie ogromny ból. Warto dodać, że Cucuruchos to nie tylko dorośli, ale i dzieci. Doniosłą atmosferę podczas procesji przełamują w dość niesubtelny sposób sprzedawcy lodów, którzy również uczestniczą w tym wydarzeniu.
zdjęcia: Maria Alejandra Correa

KOLOROWE DYWANY:

Barwnie układane mozaiki kwiatów w latynoskich krajach stanowią doskonałą scenerię dla wspomnianych wyżej procesji. Niektóre z Alfombras (hiszp. dywany) śmiało można uznać za dzieła sztuki – często organizuje się konkursy na najpiękniejsze. Najwięcej kompozycji kwiatowych można znaleźć w Kolumbii i państwach Ameryki Środkowej (zwłaszcza w Gwatemali i Nicaragui).
easter-2381219_960_720
Procesja i dywan kwiatowy w Gwatemali, autor: Cesar Chacon

ODWIEDZINY SIEDMIU KOŚCIOŁÓW:

Poza procesjami Wielkiego Tygodnia w większości państw latynoskich krąży kolejny zwyczaj – odwiedziny siedmiu kościołów (od wieczoru Wielkiego Czwartku do końca Wielkiego Piątku). W niektórych kościołach organizuje się nawet procesje uwzględniające przystanki w siedmiu świątyniach na danym terenie. Wizyty i modlitwa w każdym z miejsc symbolizuje towarzyszenie Jezusowi w jego drodze od nocy, w której go pojmano do chwili ukrzyżowania.
Iglesia_de_La_Compañía,_Quito,_Ecuador,_2015-07-22,_DD_128-130_HDR
Iglesia de la Compania de Jesus w Quito to świątynia, która zachwyca wnętrzem… autor zdjęcia: Diego Delso, licencja, Wikimedia Commons.

PALENIE KUKŁY JUDASZA:

To wydarzenie cieszy się popularnością w Meksyku. Znane jest też w niektórych częściach Wenezueli. Kilka dni wcześniej przygotowuje się kukły, które wrzuca się do ognia podczas ceremonii w Wielką Sobotę. Początkowo lalki przedstawiały Judasza Iskariotę. Z biegiem czasu wymknęło się to trochę spod kontroli i ewaluowało – poprzez szkielety i diabły – do postaci ze świata polityki, za którymi nie przepadają Meksykanie. Wiadomo, czyja podobizna cieszy się największą popularnością (🧱🇺🇸). Dawniej kukły paliło się na dziedzińcu przed kościołem. Obecnie wydarzenia przeniesiono na ulice miast.
800px-Diablo_en_tradicional_quema_de_Judas,_SLP,_SLP._02
autor zdjęcia: Onewicho, licencja, Wikimedia Commons

TRADYCYJNE POTRAWY:

Wielkanoc w Ameryce Łacińskiej to okazja do spotkań w gronie rodziny, tak jak w Polsce. Wszyscy zasiadają do stołu, na którym pojawiają się typowe świąteczne potrawy. W Ekwadorze spotkacie się z zupą zwaną Fanesca. Po jej zjedzeniu, wciśnięcie w siebie przysłowiowego serniczka mogłoby stanowić problem. Otóż zupa składa się z dorsza, kawałków cukinii, 12 rodzajów fasoli, kukurydzy, ryżu, cebuli, czosnku, kminku, orzeszków ziemnych, mleka, śmietany, sera, smażonych platanów, gotowanego jajka i pierożków (empanadas) nadziewanych serem i cebulą, które posypuje się cukrem 😀
W Kolumbii podczas Wielkanocy stawia się na rybę pod różnymi postaciami – najczęściej są one wędzone lub smażone. Podaje się je z ryżem, kokosem, patacones (smażone platany) lub z maniokiem. Popularnym deserem jest tzw. Mongo Mongo na bazie ananasa, mango, słodkich ziemniaków i syropu z banana.
W Meksyku obowiązkowo musi pojawić się na stole la Capirotada Dulce (meksykański pudding chlebowy) oraz zupa fasolowa (sopa de habas con nopales) z dodatkiem cebuli, czosnku, pomidora, chili i rosołu z kurczaka.
Fanesca_2.jpg
Fanesca – tradycyjna zupa wielkanocna z Ekwadoru, autor zdjęcia: Marioaer, licencja, Wikimedia Commons.

(NIE)TRADYCYJNE OBCHODY:

w Meksyku, poza procesjami w Wielki Piątek, w których ochotnicy pokutują za swoje grzechy i przyjmują na siebie ogromne cierpienie, obchody Wielkiego Tygodnia przypominają raczej rodzinny festyn. Nie brakuje takich atrakcji jak wesołe miasteczko, budki z jedzeniem meksykańskim czy pokazy fajerwerków. Wielka Sobota stanowi w Meksyku odpowiednik naszego Lanego Poniedziałku – polewanie się wodą poprzedza dzień Wielkiej Nocy. Od poniedziałku dorośli wracają do pracy i codziennych obowiązków (dzieci cieszą się jeszcze tygodniem wolnego), dlatego też coraz częściej wykorzystuje się tydzień wolnego na wakacyjne wyjazdy. W ślad za nimi idą Kolumbijczycy, którzy również coraz częściej wyjeżdżają na wakacje podczas świąt Wielkiej Nocy. Najpopularniejszą destynacją wśród nich jest kolumbijska Cartagena. W ostatnich latach w Ekwadorze również zaobserwowano więcej wyjazdów podczas Świąt Wielkanocnych. 
plane-841441_960_720

Zwyczaje Wielkanocne w wymienionych krajach poznałam tylko dzięki opowieściom i zdjęciom mieszkających tam koleżanek. Nie było mi jeszcze dane uczestniczyć w tamtejszych obchodach i mam nadzieję, że uda mi się kiedyś tego doświadczyć. Niemniej jednak, w pełni rekompensują mi to święta spędzone w gronie rodziny – i takich właśnie chciałabym Wam życzyć! Oby były spokojne i przepełnione radością!

Kolumbia na ekranie – ile w tym prawdy?

Kolumbii niczego nie brakuje. Spokojnie przebiłaby niejeden kraj na swoim kontynencie – jeśli tylko otrzymałaby szansę, aby się zaprezentować. Niestety, na brak złej sławy też nie może narzekać. Główne skojarzenie z nią to kwitnąca produkcja kokainy, a słynne Narcos obejrzał już chyba cały świat. Ile filmów o Kolumbii udało Wam się obejrzeć? Czy potraficie wymienić choć jeden, w którym nie zaprezentowano jej od najgorszej strony? Nie takie proste, co? Nie wymagam od wszystkich producentów tworzenia dokumentów historycznych. Warto jednak przyłożyć się trochę do swojej pracy i sprostować kilka rzeczy.

HOLLYWOODZKI MORDOR

Na potrzeby filmów należało stworzyć kraj, który byłby całkowitą odwrotnością raju. Historie o porwaniach, narkotykach, bombach i strzelaninach idealnie wpasowały się w Kolumbię. Takie filmy jak Blow, Narcos, Colombiana, Na własną rękę czy Stan zagrożenia przyciągają miliony widzów. Obraz Kolumbii w mediach jest jaki jest i dobrze się sprzedaje – nie liczyłabym więc na zmiany. Przeszłość kraju była niezwykle ciężka (więcej o niej tutaj) – jest więc z czego tworzyć takie historie. Szkoda tylko, że wykorzystano jedynie tragiczne wątki, przez co świat poznał ją tylko od najgorszej strony. Na podstawie filmów wnioskuję, że do Kolumbii przyjeżdżają jedynie handlarze kokainy, agenci specjalni czy też osoby starające się odnaleźć swoich porwanych członków rodziny. Kim zaś są filmowi Kolumbijczycy? Zabójcy z brakami w uzębieniu i meksykańskim akcentem, którzy w przerwie od uprawy koki gonią kury po Bogocie. Zawsze jakimś dziwnym trafem Amerykanie odbiegają od nich sprytem.

Ile razy można zdobyć się na wymuszony uśmiech w odpowiedzi na: „Jesteś z Kolumbii? O, Escobar! El patron”? To tak jak ze słabym żartem, który słyszysz po raz setny i już dawno Cię nie śmieszy ale nieznikający z twarzy uśmiech rozmówcy i jego oczekiwanie na Twoje chichotanie sprawia, że znów wymuszasz u siebie rozbawienie historią. Podczas podróży po Europie z Kolumbijką stwierdzam, że Diana radziła sobie z takim wyrazem twarzy znakomicie. 

DLACZEGO KOLUMBIJCZYCY NIE LUBIĄ NARCOS?

Oglądałam Narcos i wciągnął mnie od samego początku. Mimo to, całkowicie rozumiem niezadowolenie Kolumbijczyków i popieram ich protest wobec filmu. Nie chodzi o błędne przedstawienie niektórych wątków (choć mogło być to zamierzone), jak śmierć kochanki Escobara w serialu. Obecnie mieszka na Florydzie, wydała książkę i ma się dobrze – poza tym, że wniosła pozew do sądu przeciwko twórcom serialu. Pozostałe 27 błędów wytyka produkcji syn Escobara (zainteresowanych odsyłam do tego artykułu). Sebastian Marroquin (syn Pabla) miał 16 lat w momencie śmierci Pabla. Jego serialowa postać to przypadek Benjamina Buttona – chłopiec w ogóle nie rośnie. Przez dwie serie Narcos niezmiennie cieszy się dzieciństwem.

Kolejną wtopę dostrzegą jedynie osoby hiszpańskojęzyczne. Mimo, że głównego aktora wychwala się za rolę barona narkotykowego na całym świecie, Kolumbijczycy nie mogą się z tym zgodzić. Twierdzą, że mężczyzna kaleczy hiszpański i nie posiada typowego dla mieszkańców Medellin akcentu (aktor pochodzi z Brazylii, gdzie ojczystym językiem jest portugalski). Filmowa żona Pabla jest Meksykanką, czego również nie da się ukryć. Słuchając wypowiedzi aktorów ma się wrażenie, że większość z nich jest właśnie z Meksyku.

By_Carlos_Barretta_stk_001935_(11015974963)
Wagner Moura wcielający się w rolę Escobara, autor zdjęcia: Ze Carlos Baretta, źródło

Co więcej, mieszkańców Medellin przedstawiono jako niepoprawnych kablarzy, chętnie wypełniających swoje obowiązki w zamian za okazałą sumkę. To, że Escobar rozdawał pieniądze w rodzinnym mieście jest prawdą. Prawdą jest też, że sporo osób pomagało mu w osiąganiu celów. Niemniej jednak, nie chodziło im tylko o pieniądze. Ci ludzie nieraz otrzymywali od niego hojne wsparcie finansowe, nie zdając sobie sprawy z jego zbrodni (do czasu). Można powiedzieć, że utożsamiano go ze słynnym Robin Hood’em. Escobar fundował ubogim domy, szkoły, szpitale, przytułki oraz boiska. Sprzeciwiał się też ówczesnej władzy w kraju, co było kolejnym plusem dla tamtejszej społeczności. Niełatwo było więc przekonać wszystkich, że jest on zbrodniarzem. W filmie zabrakło przede wszystkim wyjaśnień z jakimi problemami zmagał się wtedy kraj (Escobar był tylko jednym z wielu) i co tak naprawdę ułatwiło dojście do władzy właścicielowi kartelu w Medellin (wojna domowa – walka wszystkich ze wszystkimi).

Historia Pabla sprzedała się jako ciekawa historyjka. Świąteczne billboardy w Madrycie z podekscytowanym Escobarem i podpisem Białe Święta rozśmieszają wszystkich przechodniów. Niezwykłym powodzeniem cieszą się też koszulki z nadrukiem jego twarzy. Za sprawą Narcos podkręcił się ruch turystyczny w rodzinnym mieście gangstera. Wycieczki Śladami Escobara kończące się rozmową z jego bratem Roberto to najbardziej rozchwytywane oferty fakultatywne. Wiele osób przebierało się za niego w Halloween – był to dość popularny pomysł na kreację. W Internecie krążą jego cytaty motywacyjne, stawiając go w świetle mentora. Za grubo. To tak, jakby nagle pojawiła się moda na odzież z Hitlerem. Wszystko zostało podane w otoczce swobodnej popkultury i od jakiegoś czasu zaczęło się już wymykać spod kontroli. Być może serial jest dla nas po prostu dobrą alternatywą na zimowy wieczór ale w Kolumbii niechętnie ogląda się złe wspomnienia rujnowania kraju w postaci hollywoodzkiego thrillera.

I choć rodzinny Medellin Escobara ogłoszono najbardziej innowacyjnym miastem na świecie, to jest to mało znaczące. Wszystko przyćmiewa jeden serial, który (świadomie lub nie) przyczynia się do międzynarodowej fascynacji Escobarem. Jak mają się z tym czuć obywatele Kolumbii? Większość z nich odczuło skutki jego działalności na własnej skórze – tracąc bliskich, znajomych, rodzinę czy dobre imię swojego kraju. Dlaczego miałby się pojawić uśmiech na ich twarzy po usłyszeniu tego nazwiska? Jak bardzo lekceważy się przez to tysiące kolumbijskich śmiałków, którzy przeciwstawili mu się, umierając w torturach?

600px-Billboard_narcos_netflix
billboard w Madrycie, źródło, autor: Johanna (flickr.com), licencja.

NA SZCZĘŚCIE AMERYKANIE PRZYBĘDĄ NA RATUNEK…

Według twórców serialu cała historia tego kraju streszcza się do Escobara oraz heroicznych wysiłków amerykańskiej agencji rządowej DEA. Takie filmy to istna propaganda USA, wychwalająca niekończące się zasługi względem Kolumbii. Typowy scenariusz hollywoodzkiego filmu traktującego o Kolumbii? Proszę bardzo: bohaterzy z północy przybywają z pomocą, aby położyć kres problemom narkobiznesu i zaprowadzić w tym kraju porządek raz na zawsze. Oczywiście bezinteresownie. Nie omieszkano też zdobyć się na wątki typu: większe sukcesy od lokalnej policji i kolumbijskich służb specjalnych. To nic, że obce im były realia tego państwa. Po kilku godzinach w Kolumbii działają lepiej i wydajniej niż lokalsi.

Nie da się zaprzeczyć, że Stany Zjednoczone pomogły Kolumbii w złapaniu Escobara. P o m o g ł y – a nie złapały. To kolumbijskim siłom udało się go schwytać. Takiego jasnego przekazu zabrakło w Narcos. Zamiast tego pojawił się obraz służb z USA, bez których akcja nie zakończyłaby się sukcesem. Temat korupcji kolumbijskiej przewija się w każdym odcinku. O przekupstwach po amerykańskiej stronie, które wielokrotnie miały miejsce podczas akcji w tym kraju, nie usłyszycie ani słowa.

Serialowe przedstawienie USA jako kolumbijską ofiarę narkobiznesu podkreśla fragment przemówienia Nancy Reagan, który zamieszczono w jednym z odcinków. Pierwsza dama składa w nich obietnicę ochrony młodego pokolenia przed nadciągającym z południa niebezpieczeństwem. Szkoda tylko, że w tym samym czasie amerykańskich agentów CIA oskarżono o pomoc w rozwoju narkobiznesu w Afganistanie i ułatwienie przemycania narkotyków z Nicaragui do USA. Właściwie to zdecydowana większość białego towaru z Kolumbii wędrowała do Stanów Zjednoczonych. Brak możliwości eksportu do wspaniałego sąsiada z północy położyłby niejeden kartel, zmuszając go do zamknięcia swojej działalności.

1534776514_885749_1534778047_noticia_normal_recorte1
Escobar w serialu Narcos, producenci: Ch. Brancato, C. Bernard, D. Miro, źródło

Wyższość Amerykanów nie kończy się jedynie na tym serialu – spotkacie się z nią w wielu produkcjach filmowych. Często Kolumbia pojawia się tylko na parę sekund. Tak krótki czas w zupełności wystarcza na przedstawianie jej jako kraju zarośniętego koką. Doskonałym przykładem na to jest film o nazwie Xxx z Vin Diesel. Po wylądowaniu helikoptera na polu kokainy (jak to w Kolumbii) mężczyzna wysiada z dwoma innymi koleżkami. Najwyraźniej panowie przeszkodzili w pracy wątłym rolnikom zbierającym kokę, którzy – na widok trzech Gringo – rzucają wszystko, uciekając w panice i wrzeszcząc, że przybyli Amerykanie… Nie brakuje też historii o niezwyciężonych obywatelach USA, którym po kilku godzinach udaje się pokonać przywódców kolumbijskich partyzantek. Norma.

BOGOTA TO NIE MEKSYK W TROPIKACH!

Tego chyba nigdy pojmie żaden producent filmowy rodem z Hollywood. Większość filmów o Kolumbii nagrano w Los Angeles lub pobliskim Meksyku. O ile można wybaczyć twórcom brak funduszy na zdjęcia w odpowiednim kraju, to rażące błędy powstałe w wyniku ich lenistwa lub ignorancji na długo pozostaną w mojej pamięci. W filmie Na własną rękę Arnold Schwarzenegger udaje się do Kolumbii, aby pomścić sprawców morderstwa jego rodziny (jakżeby inaczej). Akcja oficjalnie toczy się w kolumbijskim Mompox, zaś sceny nagrano w meksykańskim Coetepec. Otóż Mompox, w przeciwieństwie do tego, co usłyszycie w filmie – dzieli spora odległość od dżungli. Nigdy nie była to ani siedziba, ani kryjówka partyzantów.

Ciekawe jest też przedstawienie stolicy Kolumbii w filmie Stan Zagrożenia. To opowieść o wicedyrektorze CIA prowadzącym śledztwo w sprawie śmierci przyjaciela prezydenta USA. Podczas dochodzenia odkrywa powiązania poważanych polityków z właścicielami karteli narkotykowych. O ile film wcale nie jest taki najgorszy, to scena z gonitwy po Candelarii – słynnej kolumbijskiej dzielnicy w Bogocie – psuje naprawdę wszystko. Filmowe miejsce (na trzech pierwszych zdjęciach, kadr z filmu Clear and Present Danger, 1994, producenci: M. Neufeld, R. Rehme) w niczym nie przypomina niskich i kolorowych domków o architekturze kolonialnej, które tworzą bogotańską Candelarię (na pozostałych zdjęciach mojego autorstwa).

PORA NA HIT.

Mr & Mrs Smith zdobył sławę na całym świecie. Po premierze filmu na twórców spłynęła fala krytyki ze strony Kolumbijczyków, a nawet samego burmistrza Bogoty. Wzmianka o kraju będącym Mordorem Hollywood pojawiła się na początku produkcji, kiedy para wspomina moment poznania się w Bogocie. Chciałabym wierzyć w to, że nie mieli na myśli stolicy Kolumbii. Niestety, wjechał nawet podpis, że chodzi właśnie o nią. Ten fragment to solidny argument na to, aby film zaliczono do kategorii Science Fiction. Bomby na każdym kroku w tropikalnym i gorącym miasteczku o niewysokiej zabudowie, będącym sercem dżungli – tak właśnie przedstawiono Bogotę.

W sukience, którą miała na sobie Andżela, grypa murowana. Brad Pitt natomiast wcale nie musiałby chłodzić się przy wiatraku – zakładam, że przy 10-15 stopniach można się bez tego obejść. Takie temperatury można znaleźć w Kolumbii, ale nie w stolicy. Kraj podzielony jest na 5 stref klimatycznych – w każdej z nich panuje inny klimat. Poniżej zamieszczam kilka scen z filmowej Bogoty, a także zdjęcie prawdziwej Bogoty – rozwiniętego miasta o chłodnym klimacie, położonym wysoko w górach i z dala od dżunglii (Mr&Mrs Smith, 2005, producenci: A. Goldman, A. Milchan, L. Foster, E. McLeod, P. Wachsberger).

JEDŹCIE DO KOLUMBII – POZNAJCIE TĘ PRAWDZIWĄ! 

W amerykańskich filmach nie dowiecie się, że Kolumbijczycy są najbardziej pomocnym narodem na świecie, który zrobi wszystko abyście poczuli się w ich domach jak u siebie. Przed powrotem do Polski wielokrotnie usłyszałam od każdego z nich, że mam dom w Kolumbii, który będzie na mnie zawsze czekać. Kraj zajmuje drugie miejsce na świecie pod względem bioróżnorodności, produkuje znakomitą kawę, a większość owoców w halach targowych widziałam po raz pierwszy w życiu. Co więcej, w istnieje tam 5 stref klimatycznych i każdy rodzaj pogody – w zależności od tego, do której części się wybierzecie. Bogota będąca Atenami Ameryki Południowej, nowoczesny Medellin zwany Miastem Wiecznej Wiosny, strefa kawy z jeepami, miejscowości o architekturze kolonialnej, rajskie plaże, rzeka pięciu kolorów, dżungla amazońska, Zaginione Miasto starsze od słynnego Machu Picchu, znakomita kuchnia, salsa i niezwykła gościnność mieszkańców to moje główne skojarzenia z Kolumbią. Szkoda tylko, że świat nigdy nie pozna jej od takiej strony. Hollywoodzka wizja tego kraju ma zbyt wielką siłę przebicia…

Historia Kolumbii – dobry scenariusz dla filmu akcji

Historia Kolumbii byłaby świetnym scenariuszem dla filmu akcji, który niestety opierałby się na faktach. Znane produkcje filmowe zwykle ograniczają się do przedstawiania jej jako siedziby porywaczy i karteli narkotykowych. Rzadko fatygują się do ukazania zalet tego kraju, które nie są już tak powszechnie znane. Niemniej jednak, filmy o pozytywach Kolumbii z pewnością nie cieszyłyby się takim powodzeniem jak historie o porachunkach karteli narkotykowych. Co tu dużo mówić – przeszłość tego kraju ułatwiła stworzenie takiego obrazu w mediach, a fabuła tych filmów nie wzięła się znikąd. To kraj mający za sobą trudne i krwawe czasy, który prowadzi w moim rankingu skomplikowanych historii. Z jakimi konfliktami zmagała się Kolumbia? Jak wygląda odwieczny podział tamtejszego społeczeństwa? Dlaczego tak trudno dojść do porozumienia w sprawie pokoju?

ŚWIĘTOWANIE DNIA NIEPODLEGŁOŚCI, W KTÓRYM NIE ZDOBYTO OSTATECZNEJ NIEPODLEGŁOŚCI

Po okresie kolonizacji hiszpańskiej Kolumbia oficjalnie zdobyła niepodległość 20 lipca 1810 roku. W praktyce wyglądało to troszkę inaczej. Niezależność wywalczono wtedy chwilowo. Pierwsze lata niepodległości historycy określają wyrażeniem Patria Boba – Ojczyzna Niedorzeczna. Jedną z przyczyn porażki był brak jedności w walce z wrogiem – powstańcy kłócili się między sobą, pogłębiając podziały w społeczeństwie. Dlaczego więc 20 lipca uznawany jest za rocznicę odzyskania niepodległości? Fakt, wywalczonej wolności nie utrzymano wtedy zbyt długo. Zdobywanie niezależności potraktowano raczej jako proces, a wydarzenia z 20 lipca zapoczątkowały go i odegrały w nim ogromną rolę (m.in. usunięcie wicekróla). Chwilowa niepodległość stopniowo przeradzała się w trwałą wolność. Całkowita niezależność od hiszpańskich konkwistadorów nastąpiła niecałą dekadę później, dzięki zwycięskiej bitwie pod Boyaca (1819). Przyczynił się do tego Simon Bolivar – dowódca powstańców. To, że jest on bohaterem narodowym odczujecie w Kolumbii na każdym kroku. Szkoły, place, instytucje, nagrody, ulice – wszystko to dopełnia tzw. „imienia Bolivara”. Nie zawsze postrzegano go jednak tak dobrze – wychwalany w dzisiejszych czasach i na początku swojej kariery dowódca zmarł w osamotnieniu, uciekając przed nagonkami na jego osobę.

14212203_1121120301274912_6529140213561891877_n
Na fejsie był podpis, że to chata Juana. Zakładam, że tutaj wypadałoby zamieścić bardziej rzetelne informacje. A więc: Dom, w którym od czasu do czasu mieszkał Simon Bolivar (Bogota)

Po pokonaniu konkwistadorów hiszpańskich przez wojska Bolivara utworzono Wielką Kolumbię – kraj składający się z dzisiejszych terenów Wenezueli, Ekwadoru, Panamy i Kolumbii. Warto zaznaczyć, że już wtedy nasilały się podziały w społeczeństwie kolumbijskim. Zwolennicy Bolivara popierali jego centralistyczną wizję kraju (dożywotni prezydent, wiceprezydent kierownikiem administracji, rozdział Kościoła od państwa), której sprzeciwiał się Francisco Santander. Uważał, że Kolumbia powinna mieć charakter federacyjny, a władza nie powinna skupiać się w jednym miejscu. Bolivar dążył natomiast do połączenia wszystkich państw Ameryki Południowej, które kolonizowali Hiszpanie. Udało mu się tylko z czterema krajami ale sprawowanie nad nimi władzy było bardzo trudne. Aby ogarnąć to wszystko musiał posuwać się do rządów dyktatorskich, przez co przysporzył sobie wrogów. Doszło nawet do nieudanego zamachu na jego osobę. W obliczu narastających problemów postanowił oddać stanowisko prezydenta. Niedługo potem zmarł (grudzień 1830). Do końca swoich dni nie przestawał podejmować prób złączenia państw dawnej Wielkiej Kolumbii, której rozpad przypłacił załamaniem psychicznym.

20160828_153632
Jedno z wielu upamiętnień Bolivara, murale w Bogocie

PODZIAŁY, PODZIAŁY, PODZIAŁY…

XIX i XX wiek był jedną wielką rywalizacją bloków politycznych. Nie chodzi tu o zwykłe kłótnie w rządzie. Nieraz dochodziło do konkretnych starć zbrojnych. Największym z nich była Wojna Tysiąca Dni pomiędzy konserwatystami a liberałami, która ogarnęła całą Kolumbię. Za broń chwytały nawet dzieci. Ponad 100 000 osób straciło wtedy życie. Historyk Marco Palacio informuje, że zginął w niej co piąty Kolumbijczyk w wieku 18-30 lat. Po licznych wojnach domowych następowały uchwalania coraz to nowszych konstytucji. Był też czas na wojnę z Peru i konflikt dyplomatyczny z USA, które pomogły Panamie oderwać się od Kolumbii i uzyskać niepodległość. Oczywiście nie była to bezinteresowna pomoc z ich strony – dzięki temu Amerykanie mogli wybudować i kontrolować Kanał Panamski.

35171_174219_1
Dzieci biorące udział w Wojnie Tysiąca Dni, źródło: revistaarcadia.com, domena publiczna

POCZĄTKI WOJNY W TRAKCIE KONFERENCJI DOTYCZĄCEJ POKOJU NA ŚWIECIE…

Po chwili spokoju (i wzroście gospodarczym za sprawą eksportu kawy, kauczuku, tytoniu oraz bananów) znów nasilały się podziały – tym razem między chłopami a bogatymi właścicielami ziemskimi. Chłopi sprzeciwiali się ówczesnym rządom, które ułatwiały życie i interesy bogatym. O równe szanse i koniec z niesprawiedliwością walczył charyzmatyczny Jorge Eliecer Gaitan, który nazywał się głosem ludu. Jego przemówienia przyciągały miliony Kolumbijczyków liczących na zmiany w kraju. Kandydował w wyborach prezydenckich, których nie dożył. W kwietniu 1948 zastrzelono go, gdy wychodził ze swojego biura w Bogocie. To wydarzenie spowodowało zamieszki w stolicy, zwane Bogotazo, będące początkiem kolejnego konfliktu o trafnej nazwie La Violencia (przemoc). Aby przedstawić to, jak wyglądała Bogota podczas Bogotazo dodam, że protest odbywał się bez dowódców – jedna wielka samowolka. Zniszczenia, których dopuszczono się przez zaledwie dwa dni oszacowano na 10 mln dolarów. Co więcej, w Bogocie odbywało się wtedy międzynarodowe spotkanie Organizacji Państw Amerykańskich. Wybór Kolumbii na tę konferencję był ogromnym wyróżnieniem. Organizację kojarzono bowiem z pokojem, solidarnością i współpracą między państwami po II wojnie światowej. Wybuch Bogotazo był więc jedną wielką kompromitacją.

1000_n_r
Gaitan na banknocie – 1000 pesos wygląda sympatycznie – niestety jest to równowartość zaledwie 1,20zł

Co potem? W ogromnym skrócie: przejęcie rządów przez generała Pinilla w wyniku zamachu stanu, korupcje na ogromną skalę, obalenie jego rządów oraz sojusz pomiędzy konserwatystami i liberałami, który i tak nie poprawił już tragicznej sytuacji w kraju. Był to ciekawy, a zarazem nieskuteczny pomysł na spór między partiami. Porozumienie zakładało piastowanie najważniejszych stanowisk w kraju na zmianę przez okres 16 lat. W praktyce nie było już tak wspaniale. To, co wymyślała i wprowadzała w życie jedna partia podczas swoich rządów modyfikowano lub usuwano chwilę później, gdy do władzy dochodzili jej przeciwnicy.

PARTYZANTKI CHCIAŁY DOBRZE. NA POCZĄTKU. 

Problemy w kraju sprawiły, że w latach 60-tych i 70-tych powstały lewicowe partyzantki FARC, ELN i M-19. Początkowo starały się bronić ubogich przed niesprawiedliwością, z naciskiem na początkowo… W późniejszym czasie najwyraźniej stwierdziły, że bardziej opłacalny jest handel narkotykami.  M-19 nie paliła się aż tak do narkobiznesu jak inni z tej branży, choć podejrzewano ją o współpracę z kartelem z Medellin. W 1990 roku M-19 stała się legalną partią polityczną. Warto nadmienić, że 5 lat wcześniej jej członkowie przeprowadzili zamach na Pałac Sprawiedliwości w Bogocie, porywając i zabijając część pracowników. Zniszczono większość dokumentów i plików niezbędnych do prowadzenia dochodzenia, utrudniając m.in. ekstradycję Escobara do USA, który był prawdopodobnie hojnym sponsorem grupy. Ze względu na liczne aresztowania członków odpowiedzialnych za ten atak, partia nie cieszyła się dużym poparciem – rozwiązano ją 7 lat później.

descarga.jpg_1718483347
Atak na Pałac Sprawiedliwości w Bogocie (1985), źródło: telesurtv.net

KIEDY MYŚLISZ, ŻE GORZEJ JUŻ BYĆ NIE MOŻE…

Pozostałe grupy partyzanckie połączyły siły i przeprowadzały ataki na jeszcze większą skalę. W odpowiedzi na to utworzono oddział paramilitarny AUC, wspierany przez rząd kolumbijski. Niespodzianka – granica między walką z przeciwnikiem a handlem narkotykami tutaj również okazała się cieniutka. Członkowie rządowego AUC byli związani z narkobiznesem w jeszcze większym stopniu niż partyzanci. Płacili kartelom za ochronę, a 70% budżetu pochodziło z narkobiznesu. Ich zbrodnie były jeszcze okrutniejsze. Jak  bardzo beznadziejna była wtedy sytuacja chłopów na wsi? Opowiadając się za FARC i ELN ginęli z rąk AUC. Za wspieranie rządu i oddziałów paramilitarnych mordowała ich partyzantka… Co ciekawe, kilka dowódców AUC po demilitaryzacji podjęła współpracę ze swoim wrogiem – partyzantką FARC, tworząc grupę BACRIM. O co walczyli? Chyba sami nie wiedzą. Była to działalność czysto przestępcza.

Colombia_2008-02-04_40 (2)
Marsz przeciwko partyzantom FARC, źródło: Wikimedia Commons

GWIAZDECZKA NARCOS:

Sytuacji nie ułatwiały kartele narkotykowe, dla których lata 80-te były złotym czasem w Kolumbii. W Medellin rządził Pablo Escobar. Słynny baron narkotykowy dorobił się ogromnej fortuny – wielokrotne pojawiał się na liście najbogatszych ludzi świata w magazynie Forbes. Początkowo wiele osób z jego rodzinnego miasta Medellin postrzegało go jako miejscowego Robin Hooda, który stawiał domy biednym, budował szkoły, boiska, szpitale i rozdawał pieniądze. Nie wszyscy wierzyli w to, że zabił tysiące osób (w tym trzech kandydatów na prezydenta, ministrów, sędziów czy też dziennikarzy). Co więcej, chciał pozbyć się prezydenta Kolumbii, podkładając bombę w samolocie Avianca. Głowa państwa ocalała (prezydent poleciał do Cali innym samolotem), w przeciwieństwie do 107 pasażerów i załogi. Atak na prezydenta był odpowiedzią na wypowiedzenie wojny kartelom. Kolejnym powodem była groźba ekstradycji barona do USA. W obawie przed nią po jakimś czasie sam oddał się w ręce kolumbijskiej policji ale wszystko odbyło się na jego warunkach, a samo poddanie się było jedną wielką kpiną z władz kraju. Sam zaprojektował i nadzorował miejsce swojej odsiadki. Więzienie przypominało luksusową willę, w której regularnie odbywały się imprezy. Strażnicy? Owszem, przydali się – na zmywaku i do biegania z tacą pełną drinków. Escobara odwiedzali przyjaciele oraz panie trudniące się najstarszym zawodem świata. Sam również składał wizyty – wpadał do rodziny i przyjaciół. Podczas odsiadki widziano go na urodzinach córki, w centrum handlowym i na meczach lokalnej drużyny piłkarskiej.

Juan_Pablo_Escobar_y_su_padre_en_el_año_1977
Escobar z synem, źródło: Wikimedia Commons

Mimo to, postanowił uciec. Miał coraz więcej wrogów, którzy wiedzieli gdzie go szukać. Swoim działaniem wyprzedził rząd kolumbijski, którzy przejrzał na oczy i zamierzał przenieść go do więzienia z prawdziwego zdarzenia. W pościg za nim ruszyły amerykańskie jednostki specjalne. Uruchomiono też kolumbijski Blok Poszukiwawczy, który skupiał się na schwytaniu barona. Powstała też nielegalna organizacja o nazwie Los Pepes. Szukała go na własną rękę, zabijając mu pracowników, przyjaciół i członków rodziny. Niektórzy członkowie twierdzą, że współpracowali z organizacją paramilitarną AUC.

Escobar zginął w 1993 roku na dachu jednego z budynku w Medellin. Zastrzelono go podczas ucieczki (choć krąży też wersja, że popełnił samobójstwo). Skupienie się głównie na schwytaniu Escobara przez policję i rząd Kolumbii poskutkowało rozwojem konkurencji, np. kartelu braci Orejuela z Cali. Wielu członków tego rodzinnego biznesu złapano za czasów prezydenta Sampera. Co ciekawe, podejrzewano, że jego kampanię finansował właśnie ten kartel. Ostatecznie oczyszczono go z zarzutów.

Barrio_Pablo_Escobar
Dzielnica Escobara, autor: N. Burgher, licencja CC BY 2.0, Wikimedia Commons

WALKA WSZYSTKICH ZE WSZYSTKIMI – HAPPY END, ALE NA RÓŻNYCH WARUNKACH. 

Do partyzantek, grupy paramilitarnej, gangów narkotykowych dodajmy sobie jeszcze korupcję i płatnych zabójców. Wszyscy walczyli ze wszystkimi, gubiąc się w tym, kto tak właściwie jest ich wrogiem. Tradycyjnie, najbardziej cierpiała ludność cywilna. Próby dojścia do jakiegokolwiek porozumienia podejmowano wiele razy i zazwyczaj kończyły się one niepowodzeniem… 

Z pomocą USA prezydent Pastrana podjął walkę z partyzantami, opryskując uprawy koki chemikaliami. Nie obyło się bez skutków ubocznych. Były nimi zanieczyszczenia wody oraz zniszczenia wszystkich innych pól stanowiących utrzymanie rolników. Chemikalia wywołały u Kolumbijczyków problemy ze skórą i układem oddechowym. Jego następcą był Alvaro Uribe, który był zwolennikiem AUC, a o porozumieniach pokojowych z FARC nawet nie chciał słyszeć. Później przyszła pora na rządy Juana Manuel Santos, który postanowił powrócić do dialogu pokojowego z przywódcami FARC. Po wielu próbach w końcu udało mu się osiągnąć z nimi porozumienie, które miałoby zakończyć konflikt. Wysiłki Santosa nagrodzono Pokojową Nagrodą Nobla.

Zawziętym przeciwnikiem porozumień z partyzantami i działalnością Santosa był jego poprzednik – Alvaro Uribe. Prowadził zaciekłą kampanię, w której przekonywał obywateli do głosowania na nie. Złośliwi mawiali, że stosunek Uribe do Kolumbii przypomina miłość do swojej byłej dziewczyny – kocha ją, a jednocześnie robi jej na złość. Uribe twierdzi, że tak długiego porozumienia w sprawie pokoju (liczącego 297 stron) nie można podsumować jednym pytaniem, jakie zawarto w plebiscycie. W wyborach padło bowiem pytanie Czy chciałbyś/abyś pokoju? Głosujący mieli do wyboru dwie odpowiedzi: tak lub nie.

Juan_Manuel_Santos_y_Álvaro_Uribe
Santos (po lewej) i Uribe (po prawej), źródło: Wikimedia Commons

KOLUMBIA – KRAJ, W KTÓRYM WŁADZE PYTAŁY OBYWATELI CZY CHCĄ POKOJU.

W październiku 2016 roku zorganizowano referendum. 50,21% społeczeństwa opowiedziało się za nie, a 49,78% zagłosowało na tak. Wynik plebiscytu potwierdził odwieczny podział Kolumbijczyków. Pomimo porażki i większości głosów przeciwko rozejmowi, obie strony konfliktu ogłosiły kontynuację zawieszenia broni i dalsze negocjacje. We wrześniu 2017 partyzanci utworzyli nową partię polityczną Rewolucyjna Alternatywna Siła Ludowa. 

Miałam okazję wysłuchać zarówno zwolenników, jak i przeciwników porozumienia z FARC – wybrałam się do Kolumbii w trakcie plebiscytu. Większość mieszkańców Bogoty opowiadała się za tak. Nawoływali do zakończenia 52-letniego konfliktu, wybaczenia sobie nawzajem, stworzenia możliwości do rozwoju kraju poprzez demilitaryzację terenów zajętych przez partyzantów, a także do uzyskania świętego spokoju raz na zawsze. Uważają też, że jest to szansa na wzrost gospodarczy kraju, pojawienie się wielu inwestorów zagranicznych i rozwój turystyki (wojna domowa nie byłaby najlepszą reklamą wyjazdu do tego kraju). Dla odmiany, w Medellin można było dostrzec setki billboardów nawołujących do głosowania przeciwko rozejmowi. Przeciwnicy powtarzali, że chcą pokoju ale nie na takich warunkach. Twierdzili, że FARC traktowany jest zbyt pobłażliwie. Uważają też, że godząc się na takie porozumienie, rebelianci unikną odpowiedzialności za dokonane zbrodnie, a sam pokój zapanuje tylko oficjalnie.

Votaciones-pleb
Wyniki głosowania za pokojem (kolor zielony) i przeciw porozumieniu (pomarańczowy) w Kolumbii, źródło

Rząd kolumbijski dodaje, że rozejm z FARC nie oznacza braku ścigania przestępców. Rebelianci niepopierający rozmów pokojowych nadal byliby ścigani przez rząd bez możliwości odbycia łagodnej kary. Ponadto, partyzanci zobowiązali się do zniszczenia nielegalnych upraw koki. W przypadku niedopełnienia tego, rząd spryska wszystkie plantacje, zrzucając na nie chemikalia w akcji lotniczej. Partyzanci otrzymali od rządu środki pieniężne, które wspomogły demilitaryzację grupy i powrót do rozpoczęcia życia wolnego od przestępstwa w ciągu 24 miesięcy od zakończenia konfliktu. Dokładnie taką pomoc finansową oferował były prezydent Alvaro Uribe organizacji paramilitarnej AUC, podczas swoich rządów. Według Santosa to najlepsza umowa, jaką udało się wynegocjować po czterech latach. Obecny prezydent Ivan Duque (od 2018) zapowiedział rewizję porozumień, przewidując surowsze kary dla partyzantów.

Jefa_de_Estado_participa_en_ceremonia_de_la_Firma_de_la_Paz_entre_el_Gobierno_de_Colombia_y_las_FARC_E.P._(29953487045)
Podpisanie porozumień pokojowych pomiędzy rządem a FARC w Hawanie, Wikimedia Common, domena publiczna

CZY DOBRZE SIĘ CZUJĘ, POLECAJĄC WYJAZD DO KOLUMBII SKORO KILKADZIESIĄT LAT TEMU ODWIEDZINY KRAJU BYŁY RÓWNOZNACZNE Z SAMOBÓJSTWEM?

Zdaję sobie sprawę z tego, że przedstawiona we wpisie historia Kolumbii to jedynie jej zarys. Starałam się skupić na odwiecznych podziałach społeczeństwa, które występują tam już od niepamiętnych czasów. Obecnie nie wyrażają się one w przelewaniu krwi – tak, jak było jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Każdego roku kraj odwiedza coraz więcej osób, z zachwytem wspominających swój pobyt w Kolumbii. Więcej informacji o bezpieczeństwie w Kolumbii znajdziecie w osobnym wpisie, klikając tutaj.

Emocje po tylu latach już opadły ale pamięć o tragicznych czasach wojny wciąż jest jeszcze żywa. Mam nadzieję, że że Kolumbia w końcu ruszy do przodu pełną parą i pozwoli zaprezentować się światu od lepszej i zdecydowanie mniej znanej strony.

Bezpieczeństwo w Kolumbii – więcej wiary w ludzi i mniej Netflixa

Odtwarzając obraz Kolumbii w mojej głowie na podstawie produkcji filmowych nie wyszłoby z tego nic innego jak kraj pełen skorumpowanych ludzi przyprószonych kokainą z bombami i strzelaninami na każdym kroku. Jak bardzo różniła się ta wizja od Kolumbii, którą zastałam na miejscu?

Na lotnisku w Bogocie powitał mnie ogromny billboard z tamtejszym hasłem reklamowym El riesgo es que te quieras quedar (Ryzyko jest takie, że będziesz chciał/a zostać). Widząc to, miałam mieszane uczucia i wrażenie, że cwaniaczki wiedzą jak zabrać się za turystykę. Nie potrzebowałam jednak dużo czasu aby przekonać się jak trafne są te słowa. Dodam, że nie jestem samobójcą.

PORWĄ CIĘ, PODRZUCĄ NARKOTYKI, ZASTRZELĄ, A W NAJLEPSZYM PRZYPADKU OKRADNĄ, CZYLI STANDARDOWE PRZEPOWIEDNIE… 

Przed wyjazdem zdążyłam obejrzeć Narcos i Colombianaktóre raczej nie pomagały w organizacji mojej wyprawy do Kolumbii. Mało tego, oglądali je też moi rodzice. Chyba nie muszę dodawać, że pomysł wyjazdu średnio im się podobał. Przed kieszonkowcami ostrzegali mnie wszyscy. Właściwie to wizja obrabowania mnie była jedną z łagodniejszych przepowiedni. Kilka razy powtarzano mi, że napady kończą się u nich zadźganiem nożem i wciąż porywa się tam ludzi dla okupu. Nie jestem w stanie policzyć ile razy usłyszałam, że moje blond włosy to radar pozwalający porywaczom wycenić mój okup na więcej (bo przecież gringo biedny nie jest). Co ciekawe, żadna z osób udzielająca mi tych rad nie była w Kolumbii. Skąd więc takie opinie? Czyżby poznali ten kraj przez pryzmat znakomitych hollywoodzkich produkcji filmowych?

received_1128926037161005
Oto, jak bardzo stresowałyśmy się w Kolumbii…

CZY W KOLUMBII JEST BEZPIECZNIE? NAJCZĘSTSZE PYTANIE PO POWROCIE DO POLSKI.

Moja magisterka poświęcona odpowiedzi na to pytanie liczy 150 stron. To solidny dowód na to, że nie da się tego skrócić do zwykłego tak lub nie. Jestem żywym (dosłownie) przykładem na to, że podróż po tym kraju będzie niezapomniana – tylko w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Warto uzmysłowić sobie, że cieszący się sławą serial Narcos opowiada o Kolumbii sprzed dwudziestu/trzydziestu lat. Postrzeganie dzisiejszego Medellin jako najgroźniejszego miasta na świecie jest jak twierdzenie, że mięso w Polsce kupicie tylko na kartki. Wstrzymam się jednak z zaliczeniem go do najbezpieczniejszych miejsc na tej planecie.

I jak tu się nie czuć bezpiecznie z taką obstawą? Nocne zwiedzanie Bogoty na motorze!

W kolejnym wpisie przedstawię Wam historię Kolumbii. Poznanie jej szokującej przeszłości pozwoli Wam zrozumieć mieszkańców, którzy uważają, że bezpieczeństwo w tym kraju ma się dobrze. Faktycznie, w porównaniu do dawnych lat dzisiejsza Kolumbia jest wręcz oazą spokoju. Narkobiznes nadal się tam kręci, ale w ostatnich dekadach odsunął się daleko w cień. Niemniej jednak, patrząc na to wszystko z perspektywy Europejczyka stwierdzam, że do wysokiego poziomu bezpieczeństwa W DUŻYCH MIASTACH jeszcze sporo im brakuje. Nie czułam się zbyt pewnie w centrum Medellin i Bogoty. Pozostałe miejsca w Kolumbii były spokojne i  bezpieczne. Proszę nie interpretować tego jako ostrzeżenia przed utratą życia. Największym zagrożeniem są kradzieże i rabunki. W jaki sposób zminimalizować ryzyko ich wystąpienia? Poniżej wypisałam kilka zasad, których warto się trzymać nie tylko w Kolumbii ale i pozostałych państwach tego kontynentu. Mimo że są one dość banalne, postanowiłam je zamieścić. Być może okażą się przydatne dla tych, którzy wybierają się tam po raz pierwszy.

20160901_115636
Ogromna Bogota – jak zwiedzić ją bezstresowo? Poniższe zasady bezpieczeństwa z pewnością okażą się przydatne!

ZASADY BEZPIECZEŃSTWA W PODRÓŻY PO AMERYCE POŁUDNIOWEJ:

1# Niewskazany jest spacerek na chińskiego turystę, czyt. dumne afiszowanie się z aparatem lustrzanym na szyi, klikanie zdjęć nowym iPhonem na każdym kroku czy też zakładanie sobie na głowę GoPro. Takim zachowaniem możecie liczyć na zdjęcia… tego wszystkiego z Waszych głów przez cwaniaczków, których tam nie brakuje. 

2# Radzę zrezygnować z obwieszania się złotem niczym Don Wasyl – chyba, że drogocenne naszyjniki są nietrafionym prezentem urodzinowym i szukacie wymówki, aby się ich pozbyć. 

3# W przypadku tłoku (lub spaceru po centrum Medellin, o którym kiedyś opowiem) lepiej przerzucić plecak na brzuch i mieć na niego oko. Nieważne jak bardzo jest zniszczony – gorzej niż mój na pewno nie wygląda. Mimo to, znajomi z Kolumbii radzili mi go nosić z przodu.

4# Nie noście przy sobie paszportu – lepiej zostawić go w hotelowym sejfie lub w innym bezpiecznym miejscu i posługiwać się jego kserokopią.

5# Najpotrzebniejsze rzeczy przechowujecie w nerce przewieszonej na pasie? Cóż, tylko złodziej ograniczony umysłowo w niemałym stopniu nie zorientowałby się, że trzymacie tam najcenniejsze przedmioty. Polecam płaskie i mniejsze nerki, które można nosić pod koszulką, a także rozdzielanie pieniędzy na kilka kieszeni. Dodam, że w chowanie pieniędzy bawiłam się tylko zapobiegawczo w przypadku spaceru po Bogocie i Medellin.

6# Uważajcie skąd wypłacacie pieniądze i z jakiego bankomatu korzystacie. Polecam nie robić tego samotnie po zmroku i w dzielnicach niecieszących się dobrą sławą.

7# Nie zapuszczajcie się w puste uliczki miast, zwłaszcza po zmroku – polecam tyrolkę w strefie kawy lub kolumbijską grę Tejo, które będą bezpieczniejszym sposobem na poczucie adrenalinki podczas Waszej podróży. 

20160829_143557
Puste ulice nie zawsze oznaczają potencjalne zagrożenie. Powyższe zdjęcie Bogoty liczącej 8 mln mieszkańców przypomina miasto widmo z prostego powodu – zrobiłam je podczas meczu kolumbijskiej drużyny narodowej.

CZYM KOLUMBIA MOŻE WAS PRZESTRASZYĆ?

Podczas pierwszych dni w Bogocie zastanawiałam się czy ten niedorzeczny pomysł samotnej wyprawy po Kolumbii wjechał do mojej głowy na trzeźwo. Po jakimś czasie żałowałam, że zarezerwowałam sobie na ten kraj tylko dwa miesiące. Co sprawiło, że pojawiły się obawy?

  • W dużych kolumbijskich miastach nie brakuje wysokich płotów z kolczatkami.
  • Wszystkie bankomaty są zabudowane – tych na zewnątrz było niewiele.
  • Nawet przeciętne osiedla w Bogocie mają portiernie. W przypadku odwiedzin portier informuje domowników o  przybyciu Gości i pyta, czy wyrażają zgodę na ich wejście.
  • Rodzice kolumbijskich znajomych prosili, abym nie spacerowała po Bogocie w pojedynkę. Odprowadzali mnie gdzie tylko mogli i byli przerażeni moim pomysłem pracy w hostelu – o którym wiedziałam jedynie, że istnieje (ponoć). Odwieźli mnie na dworzec autobusowy, z którego udałam się do Armenii. Podarowali mi telefon z kolumbijską kartą SIM i prosili, abym odezwała się jak już będę na miejscu. Kiedy tata koleżanki robił zdjęcia tablicy rejestracyjnej autobusu, wolałam nie pytać dlaczego.
  • Po sesji zdjęć tablicy rejestracyjnej przyszła pora na… nagrywanie wszystkich pasażerów autobusu. Pracownik linii przeszedł z kamerą, nadmieniając ilość pasażerów. Chciałabym zobaczyć to nagranie – moja mina musiała być bezcenna.
  • Podczas dwóch miesięcy w Kolumbii byłam świadkiem jednej kradzieży. Nie wiem czy to dobry bilans ale z pewnością poprawię go mówiąc, że turystka odzyskała swój plecak. Pewien złodziejaszek kręcący się w centrum Medellin zabrał jej pakunek z prędkością światła. Dziesięć innych osób natychmiast zareagowało i odbiło mu go jeszcze szybciej, oddając rzeczy dziewczynie.
  • Policja i wojsko z giwerami obstawia większe miasta na każdym kroku. Widać ich na placach, w pobliżu atrakcji turystycznych, przy budynkach rządowych i na dworcu autobusowym. W przypadku wejścia do galerii handlowej mogą Was objąć rutynowe kontrole (Paniom sprawdzane są torebki). Co ciekawe, widok wojska nie niepokoi Kolumbijczyków. Twierdzą, że to ich uspokaja.

20160901_11373920160901_135026

PO CO W OGÓLE SIĘ TAM PCHAĆ?

Jeśli ktoś z Was ma już dosyć i nie widzi sensu mojego występu w charakterze obronnym Kolumbii, niech będzie cierpliwy. Wojsko wojskiem, giwery giwerami ale w niektórych miejscach patrol służb bezpieczeństwa nie był  konieczny. Na placu głównym pewnego bezpiecznego (to teoria mieszkańców, którą potwierdzam w stu procentach) miasteczka stacjonowała policja. Kawałek dalej mieścił się hostel z zepsutym zamkiem w drzwiach. Jego zamiennikiem stała się pufa, którą tarasowano wejście. Dalekie to od bogotańskich kolczatek i portierni. Nie jestem pewna czy zamek jest już naprawiony więc powstrzymam się od nazwy tej miejscowości. Wymienione wcześniej zasady podróży po Ameryce Południowej stały się moim nawykiem i nie przeszkadzały w cieszeniu się wyjazdem, nawet w najmniejszym stopniu. To proste – wystarczy zachować trochę ostrożności, która przyda się tam bardziej niż w Azji czy Europie. Dlaczego tak bardzo podoba mi się w Kolumbii? Oto kilka argumentów:

  • Po serii zdjęć tablic rejestracyjnych i nagrywania pasażerów w autobusie do Armenii zagadała do mnie pewna Pani. Nie kryjąc zdziwienia moją podróżą w pojedynkę, podarowała mi swój numer telefonu. Dzwoń do mnie jeśli z tym hotelem będzie coś nie tak. Mieszkam blisko to pomogę. Ot tak, bezinteresownie. Obca osoba. Takie coś słyszałam kilka razy dziennie.
  • Odniosłam wrażenie, że Kolumbijczycy są pozytywnie nastawieni do turystów. Nie chodzi o kontakty klient-sprzedawca, ale o szczerą sympatię. Większość cieszy się, że ktoś docenia Kolumbię i nie ogranicza jej jedynie do Escobara. To naród, który jest bardzo dumny ze swojego kraju i stara się pokazywać go z jak najlepszej strony.
  • Mój hiszpański zrobił furorę w Kolumbii, co strasznie zmotywowało mnie do dalszej nauki. Nieważne, jak tragicznie porozumiewacie się w tym języku. Dla nich ważne jest to, że próbujecie! Nawet jeśli chcąc powiedzieć, że Niestety muszę już wyjeżdżać mówicie Na szczęście muszę już wyjeżdżać… (checked).
  • Rodziny znajomych witały mnie w swoich domach jak córkę, która wróciła z dalekiej podróży. Ich gościnność przekraczała wszelkie graniceTakiego przyjęcia mogłaby pozazdrościć mi sama królowa angielska. Często rozmawiałam z nimi o różnicach pomiędzy naszymi krajami. To nie była pogadanka z grzeczności ale szczere zainteresowanie tym, jak to wszystko wygląda u nas w Polsce.
  • Obiło mi się kiedyś o uszy, że nie byłam w Ameryce Południowej jeśli nie zostałam okradziona. Cóż… w Kolumbii poznałam mnóstwo osób, które podróżowały po tym kontynencie samotnie przez kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt miesięcy (głównie dziewczyny). Nikt z tych osób nie został okradziony, więc dyskutowałabym nad słusznością tego stwierdzenia. Miałam wielkie szczęście do ludzi podczas tego wyjazdu. Poznałam mnóstwo wspaniałych osób, których opowieści sprawiły, że chciało się wyruszać w tę samą trasę. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie angielsko-niemieckie małżeństwo sympatycznych sześćdziesięciolatków. Od dwóch lat jest w podróży, przemierzając Amerykę Południową i Centralną. Można? Można! I żadne tam Narcosy, a niezapomniana przygoda! O zaletach tego kraju można pisać bez końca. Postaram się przedstawić je w kolejnych wpisach!