Największe miasto w Kanadzie zobaczyłyśmy dzięki 9-godzinnej przesiadce. Toronto jest niesamowitym multikulti z prawdziwego zdarzenia (50% mieszkańców to imigranci). Do jakiego miasta można je porównać? Według nas jest to spokojniejsza wersja Nowego Jorku. Naszą teorię zdaje się potwierdzać plac Dundan, będący kanadyjską wersją Times Square. O podobieństwie świadczyć może również jego dawna nazwa – do 1834 roku miasto nazywało się Jork.
Kojarzycie tamtejsze ulice z filmów? Nic dziwnego, Toronto jest trzecim największym miejscem produkcji filmowej w Ameryce Północnej, które wydało na świat mnóstwo gwiazd kina, m.in. Jima Carrey. Skoro Kanadyjczycy nie uważają tego miasta za zbyt atrakcyjne to nie wyobrażam sobie, co mogą zaoferować nam pozostałe tamtejsze aglomeracje!
Kiedy ławka jest zbyt mokra do zdjęcia „Na zamyślonego” 😀
Kanada to drugi największy kraj na świecie (zaraz po Rosji), w którym włada się zarówno językiem angielskim, jak i francuskim. Najbardziej emocjonującym sportem nie jest w Kanadzie piłka nożna, a hokej. Otoczonemu przez trzy oceany krajowi zawdzięczamy m.in. wynalezienie telewizora, pralki, zamka błyskawicznego oraz… Supermena. Pierwszy raz zainteresowałam się tą częścią świata po wyjeździe kuzynki do Toronto na Światowe Dni Młodzieży w 2002 roku. Podziwiałam na jej zdjęciach m.in. niesamowite wodospady Niagara, które udało mi się zobaczyć od strony amerykańskiej 13 lat później. Obecnie moim marzeniem związanym z tym krajem jest spacer po Vancouver, które bezwzględnie zgarnia pierwsze miejsca w rankingach na najlepsze miasto do życia. Chciałabym też zobaczyć Churchill zamieszkiwane przez niedźwiedzie polarne. Prawdopodobieństwo zobaczenia takiego miśka jest na tyle duże, że w miasteczku nikt nie zamyka swoich samochodów – w razie potrzeby służą za schronienie.
Toronto to zaledwie kawałeczek przepięknej Kanady, który nie zawiódł i rozbudził jeszcze większą chęć na poświęcenie temu krajowi zdecydowanie więcej czasu i uwagi!
No dzień dobry 😀 fot. Klaudia
Po niespełna trzech tygodniach na Kubie dziwnie było spacerować sobie po ulicach bez zaczepek przechodniów i brania nas za chodzące portfele (niech ta mała wzmianka o Kubie nie zniechęca Was do odwiedzin tego niezwykłego kraju – zapraszam do poczytania wpisów o wyspie!). Burger zjedzony w Toronto wydawał się najlepszym na świecie. Możliwe, że oprócz fantastycznego dania wynikało to raczej z tęsknoty za inną kuchnią niż kubańską, niebędącą moim faworytem.
Do burgera podano nam colę w wazonie (bo tak wielkiej szklanki jeszcze nie widziałam, chyba że u sąsiadów w USA). Do tego, bambusowa słomka. Ciężko znaleźć jej plastikowy odpowiednik w Toronto. Władze Kanady zapowiedziały, że w 2021 roku zamierzają wprowadzić zakaz jednorazowych plastików – choć mieszkańcy najwyraźniej stosują się do tego już teraz. Wracając do tematu restauracji – ze względu na to, że miasto zamieszkują imigranci, możecie spróbować tam świetnej kuchni z całego świata!
Potrawa, która kojarzy się z Kanadą jest Poutine. To przekąska składająca się z frytek, charakterystycznego sera i sosu pieczeniowego. Nie łączyłabym jednak Poutine z Toronto, gdyż jest ona raczej typowa dla innej części Kanady (prowincja Quebec).
Wspomniany burger
Jak dostać się do Kanady?
Proponuję skorzystać z wyszukiwarki lotów esky lub scyscanner, gdzie możecie porównać oferty linii lotniczych i wybrać najdogodniejszą opcję. My korzystałyśmy z Air Canada. Odbyłyśmy lot z Warszawy na Hawanę, z przesiadkami w Monachium i Toronto. Lot z Polski do Kanady oscyluje w granicach 1600-3000zł, choć często trafiają się świetne okazje (kwiecień 2019 – lot w dwie strony można było zakupić w cenie 1100zł).
W Kanadzie nazywam się Patasha lot nad Grenlandią nasza maszyna
Dotrzecie do Kanady samolotem? Potrzebujecie eTa!
W przypadku dotarcia do Kanady drogą lotniczą władze wymagają dokumentu eTa, czyli electronic Transit Authorization, nawet jeśli planujecie w Kanadzie jedynie przesiadkę. Osoby wkraczające na teren Kanady samochodem czy statkiem nie muszą się o to martwić. Pozyskanie eTa jest szybkie i proste: na tej stronie wypełniacie wniosek, po czym wpłacacie 7CAD (23.12.2019) na wskazane tam konto. Po kilkunastu godzinach na Waszego maila dotrze gotowa eTa, którą należy wydrukować i pokazać na lotnisku.
Zazwyczaj eTA zostanie zaakceptowana w kilka minut od złożenia wniosku, choć w niektórych przypadkach można czekać na dokument kilka dni. W razie jakichkolwiek problemów z wnioskiem zadbajcie o te formalności wcześniej, aby wszystko odbyło się bezstresowo. ETA jest ważna na 5 lat od jej wydania, chyba że Wasz paszport straci ważność lub urzędnik imigracyjny z jakiegoś powodu cofnie ważność tego dokumentu. Okres pobytu na podstawie eTa wynosi maksymalnie 6 miesięcy – zabrania się się w tym czasie pracy czy studiowania w Kanadzie – do tego potrzebne Wam będą inne papierki.
Jak dojechać z lotniska Toronto Pearson do centrum miasta?
Jest sporo opcji. Przechodząc do sedna, zaproponuję Wam najdogodniejszą – Union Pearson Express. Wygodny pociąg zabierze Was do centrum Toronto w niecałe 25 minut. Kursuje do Union Station z lotniska Pearson, a dokładniej z terminala nr 1 (kierujcie się znakami „pociąg do miasta”. Jeśli bliżej Wam do terminala numer 3, skorzystajcie z bezpłatnego pociągu Terminal Link, który zabierze Was do terminala numer 1, skąd można dojechać do centrum wspomnianą kolejką. Dodam, że to opcja szybsza od taksówki, w której spędzilibyście sporo czasu ze względu na korki. Toronto jest czwartym największym miastem na świecie. Ciężko więc wymagać od niego sprawnego poruszania się samochodami na ulicach.
Opłata za przejazd dla dorosłych w jedną stronę wynosi 12,35 CAD (dzieci do lat 12 – bezpłatnie). Bilety można zakupić na peronie w maszynach. Pierwszy pociąg z lotniska do centrum odjeżdża o 5.27, a ostatni o 00:57. Z kolei pierwszy odjazd z Union Station w kierunku Pearson Airport dostępny jest od godziny 4:55, zaś ostatni o 1:00. Pociągi kursują średnio co 15 minut (stan na grudzień 2019).
Walutą w Kanadzie jest CAD, czyli dolar kanadyjski (1CAD = 2,91zł, stan na grudzień 2019). Robiąc zakupy w Kanadzie pamiętajcie, że ceny na półkach sklepowych podano bez podatku, jak u sąsiadów w USA.
fot. znowu Klaudia 😀
Co zobaczyć, mając zaledwie kilka godzin?
Koniecznie wybierzcie rejs na jedną z wysp! Miasto posiada ich aż 15! Zapewniają piękny, pocztówkowy widok na centrum biznesowe. Promy odpływają z Jack Layton Terminal. Wybraliśmy się tam zimą więc mieliśmy ograniczony wybór. W lutym dostępny był jedynie rejs na wyspę Ward.
Latem proponuję Center Island mającą więcej do zaoferowania, choć nie narzekamy, bo widoki były naprawdę super! Tutaj możecie sprawdzić godziny poszczególnych promów. Rejs na wyspę trwał około 15 minut. Promy kursują zazwyczaj co godzinę, a bilety kupicie w kasach przy terminalach. Cennik przedstawia się następująco:
Dorośli | 7,87 CAD |
Młodzież (15 – 19 lat) i seniorzy od 65 lat | 5.16 CAD |
Dzieci (2 – 14 lat) | 3.80 CAD |
Dzieci do 2 lat | bezpłatnie |
Uśmiechy nieudolnie starające się maskować ostatnią i nieodespaną imprezę na Kubie
Po rejsie (zakładam, że na rejs w dwie strony i krótki spacer po Ward Island zejdzie Wam maksymalnie 2h) proponuję przykładową trasę, która z dłuższymi przystankami powinna zająć około 3 -3,5h. Możecie pobrać poniższą mapkę na swój telefon i zmodyfikować miejsca – w zależności od tego ile czasu macie na to miasto.
CN Tower jest dla Toronto równie ważna, co wieża Eiffla dla Paryża. Do czasu powstania Burj Khalifa w Dubaju była najwyższym budynkiem na świecie. Liczy 553,33 metrów wysokości – przy dobrej widoczności odwiedzający taras widokowy mogą dostrzec z niej nawet wodospady Niagara! Na samej górze znajduje się restauracja, która oferuje swoim klientom niesamowity widok na miasto, zmieniający się o 360 stopni (w ciągu 72 minut).
Budowa wieży telewizyjnej rozpoczęła się w 1973 roku. Ukończono ją w 1976 roku. Jest niezwykle wytrzymała – nawet trzęsienia ziemi (o sile 8,5 w skali Richtera) czy potężne wiatry (do 418km/h) nie są w stanie jej uszkodzić. W 1995 roku Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów Budownictwa doceniło CN Tower, nazywając ją cudem współczesnego świata. Ze względu na jej wysokość, błyskawice trafiają w nią średnio 75 razy w roku. Oczywiście zapewniono odpowiednią ochronę w postaci miedzianych pasów biegnących wzdłuż wieży do prętów uziemiających, które zakopano pod ziemią.
Informacje na temat biletów oraz rodzaje zwiedzania możecie znaleźć tutaj. My podziwialiśmy wieżę jedynie z dołu.
Hockey Hall of Fame zobaczyłyśmy jedynie z zewnątrz – nieświadome tego, co nas omija! Galeria sław hokeja została otwarta w 1961 roku. Obiekt oferuje wystawy interaktywne z najcenniejszymi trofeami National Hockey League. Bycie członkiem Hall of Fame to największe wyróżnienie dla kanadyjskich graczy, choć w upamiętnionych osobach znalazło się kilku sportowców spoza kraju. Informacje na temat biletów znajdziecie tutaj.
Hockey Hall of Fame w sąsiedztwie nowoczesnych wieżowców, fot. Klaudia
Gooderham Building to kanadyjski odpowiednik nowojorskiego Flatiron. Budynek w kształcie żelazka posiada pięć pięter (nowojorski ma ich aż 21). Powstał w 1890 roku – o dekadę szybciej niż amerykański. Nazwa wywodzi się od Williama Gooderhamena, założyciela gorzelni Gooderham&Worts. Znana była głównie z produkcji whishy i królowała nie tylko na rynku w kanadyjskie prowincji Ontario, ale i poza granicami kraju.
Z biegiem lat interes kręcił się coraz lepiej, dlatego też jeden z synów właściciela zlecił architektowi Davidowi Robertsowi stworzenie miejsca dla firmowych biur. W momencie powstania Gooderham building był najdroższym biurowcem w Toronto. Detale architektoniczne świadczą o tym, że rodzinka miała naprawdę sporo pieniędzy. Właściciel gorzelni zmarł w 1905 roku, a jego nazwisko widniało na liście najbogatszych osób w całej prowincji (Ontario). W budynku do dziś zachowała się jedna z najstarszych wind elektrycznych w mieście, ponoć bezpiecznych.
autor: Sahil Kharbanda (Pexels)
St Lawrence Market znajdujący się w pobliżu budynku-żelazka to bazar oferujący 120 stoisk z lokalnymi produktami, będący świetnym i tanim miejscem na obiad. Potwierdza to National Geographic, który w 2012 roku ogłosił go najlepszym rynkiem żywności na świecie. Hala, w której znajduje się targowisko pochodzi z 1850 roku.
Distillery District to jedno z najpopularniejszych miejsc w Toronto, które od 2003 roku stało się najmodniejszą atrakcją w mieście. W świetnie zachowanych budynkach z epoki wiktoriańskiej po wspomnianej wcześniej destylarni Gooderham&Worts utworzono puby, restauracje oraz pracownie artystyczne. Ich urok doceniało wiele reżyserów, którzy wykorzystywali tereny jako plan filmowy (m.in. nagrodzone Oscarem Chicago).
Mówi się, że Yonge-Dundan Square to odpowiednik nowojorskiego Times Square. Miejsce obwieszono kolorowymi szyldami reklamowymi na wielkoformatowych ekranach. Plac jest zatłoczony i gwarny, a jego centralne miejsce zajmuje scena, na której odbywają się bezpłatne koncerty i festiwale w miesiącach letnich, a także wieczorne projekcje filmów. Być może nie jest to dokładne odzwierciedlenie Times Square ale trzeba przyznać, że miejsce dodaje miastu Toronto energii.
Plac przylega do Yonge street, do 1999 roku uznawanej błędnie (!) za najdłuższą ulicę na świecie. Zapisała się nawet z tego powodu w księdze Guinessa. Jej długość liczono z autostradą 11 – łącznie miałaby 1896km. W rzeczywistości Yonge Street liczy 86km.
Yonge Street
Wracając z Dundas Square do Union Station zobaczycie dwa ratusze miasta – dawny oraz teraźniejszy. Stary ratusz z 1899 roku obecnie jest siedzibą sądu. Okazała budowla powstała dzięki projektantowi o nazwisku Lennox (jego dziełem jest też m.in. casa Loma – neogotycki pałac, również w Toronto). Lennox miał rozmach i często nie potrafił nad nim zapanować, o czym świadczy konkretne przekroczenie budżetu na ratusz (o jakieś 600 tysięcy dolców). Nie szczędzono z tego powodu krytyki projektantowi. Nie pozwolono mu umieścić na budynku ratusza swojego nazwiska. Postanowił się jednak tym nie przejmować, podpisując się na murach budowli w mniej widocznym miejscu. Stosunek Lennoxa do hejtu ze strony zleceniodawców ratusza oddaje jego uśmiechnięte oblicze umieszczone na budynku wśród powykrzywianych twarzy rajców (nad głównym wejściem – Lennox to ten z wąsem).
fot. Klaudia, nasz nadworny fotograf
Z kolei Nowy Ratusz służy miastu od 1965 roku. Projekt zlecono Finowi – Viljo Revella. Kształt budynku ma nawiązywać do złożonych rąk, między którymi znajduje się sala obrad.
Po drodze do Union Station możecie zajrzeć do Dominion Centre, które tworzą trzy czarne budynki znajdujące się na terenie Financial District. W letnie popołudnia na dziedzińcu odbywają się tam koncerty jazzowe.
Macie więcej czasu na zwiedzanie?
Czas, jaki mamy do dyspozycji w Toronto powoli dobiega końca. Jeśli macie go więcej, zajrzyjcie na Graffiti Alley z ogromną ilością przepięknych murali, które dane mi było zobaczyć tylko na zdjęciach w przewodniku. Chętnie wstąpiłabym też do neogotyckiego zamku Casa Loma. Lubicie klimaty typu Camden Town w Londynie? Odwiedźcie Kensington Market! Jeśli planujecie dwa dni w Toronto, polecam wybrać się na pobliskie wodospady Niagara!