Jeden dzień w magicznym Edynburgu!

Mimo, że Glasgow jest największym szkockim miastem, to Edynburg jest stolicą Szkocji. Będąc tam ma się wrażenie, że miejsce zostało zamrożone w czasie. Pomaga w tym jego architektura i skupisko życzliwych ludzi, którzy nigdzie się nie spieszą, uśmiechając się do zalewających Edynburg turystów.

Jak dojechać do Szkocji? Gdzie nocować? Czym poruszać się po mieście? Jakie są tradycyjne dania kuchni szkockiej? Gdzie zjeść smacznie i tanio? Jakie są ceny wybranych produktów w supermarketach? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć tutaj.

Na zwiedzanie stolicy Szkocji przeznaczyliśmy jeden dzień. Mało? Zdecydowanie. Miasto ma wiele do zaoferowania. Niestety, nasz pobyt w Szkocji ograniczał się jedynie do weekendu, dlatego też w Edynburgu byliśmy tak krótko. Wszystkie najważniejsze atrakcje w mieście znajdują się blisko siebie, a więc nie korzystaliśmy z transportu miejskiego. Uprzedzam, że odwiedziliśmy jedynie darmowe atrakcje, których i tak jest baaaardzo dużo!

John_Rocque_Plan_von_Edinburgh_1764
Mapa Edynburga z 1764 roku, autor: John Rocque, Wikimedia Commons.

PAŁAC HOLYROOD:

Po wyjściu z pociągu (główna stacja: Waverley) udaliśmy się do rezydencji brytyjskiej rodziny królewskiej w Szkocji, położonej na samym końcu sławnej ulicy, zwanej Królewską Milą. Zanim Pałac stał się siedzibą monarchów brytyjskich, w roku 1128 było to Opactwo Holyrood. Budynek był wielokrotnie rozbudowywany. Charakterystyczna wieża strażnicza zamku powstała w 1532 roku. W XVII wieku zakończono rozbudowę rezydencji. Pałac Holyrood widzieliśmy jedynie z zewnątrz (jak już wspominałam – odwiedzaliśmy jedynie darmowe atrakcje). Jeśli ktoś byłby zainteresowany zwiedzaniem zamku i dysponowałby większą ilością czasu niż my, godziny otwarcia wraz z cennikiem dostępne są tutaj.

DCIM101GOPROGOPR0359.

SZKOCKI PARLAMENT:

Siedziba Parlamentu Szkocji znajduje się naprzeciwko Pałacu Holyrood. Ciekawy budynek, zaprojektowany przez Enrique Mirallesa, przyciąga wielu turystów. Opinie na jego temat są podzielone – jedni nie szczędzą słów krytyki, inni zaś twierdzą, że jest to perełka architektury miasta. Parlament szkocki trafił na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO i zdobył prestiżową nagrodę architektoniczną Stirling Prize.

Tamtejszy parlament funkcjonował zanim powstał sławny budynek. Pierwszą siedzibę zbudowano w XVII wieku przy katedrze Św. Idziego. Po zawarciu unii między Anglią a Szkocją i stworzeniu Wielkiej Brytanii na początku XVIII wieku nastąpił kres roli parlamentu szkockiego (dalej funkcjonował, ale nie odgrywał znaczącej roli w rządach Wielkiej Brytanii). W 1999 roku przywrócono jego rolę w wyniku referendum. Wtedy też powstał obecny budynek. W sali obrad stworzono miejsca dla 129 szkockich parlamentarzystów, do których należy część decyzji o charakterze lokalnym, związanych m.in. z wymiarem sprawiedliwości, służbą zdrowia, rolnictwem, gospodarką i budżetem. Pozostałe decyzje należą do Parlamentu Wielkiej Brytanii, któremu Szkocki Parlament dostarcza raporty ze swojej działalności.

Obiekt można zwiedzać od poniedziałku do piątku w sezonie (kwiecień – wrzesień) od 10:00 do 17:00 i poza sezonem (październik – marzec) w godzinach 10:00 – 16:00. Wstęp wolny.

The_Scottish_Parliament_(20930969514).jpg
autor: Dun Deagh (flickr.com), licencja

GÓRA ARTURA:

Góra Artura to wygasły wulkan, który znajduje się na terenie Parku Holyrood. Wysokość szczytu wynosi 251m n.p.m. Potocznie nazywa się ją również „Krzesłem Artura” – zgodnie z legendą władca miał stamtąd obserwować jedną z bitew. Górę Artura obrali sobie wielokrotnie autorzy kryminałów, w których bohaterzy ich powieści chowali zwłoki ofiar na terenie wulkanu (co jak co, ale lenistwa i braku krzepy raczej nie można zarzucić zabójcom udającym się tam z ciałami).

To, że Edynburg posiada wulkan w samym sercu miasta jest niebywałe. Jednak bardziej niewiarygodne dla mnie było to, że na szczyt wbiegali ludzie biorący udział w maratonie… Przed wyjazdem przeczytałam na wielu blogach, że jest to doskonały punkt widokowy (zgadza się!), a wejście na górę jest łagodne i zajmuje 30 minut (nie zgadza się! Ani trochę!). Kiedy sprawdziłam wysokość góry, rozczarowałam się. Podczas trekkingu czułam się, jakbym zdobywała jakiś ośmiotysięcznik. Wejście jest niełatwe: w Szkocji bardzo często pada, a droga na szczyt jest kamienna, przez co bywa bardzo ślisko. Ponadto, trafiliśmy akurat na huragan, co z pewnością nie pomogło w sprawnym wejściu na górę. Ze względu na warunki pogodowe jakie zastaliśmy zdobywając ten punkt widokowy, wejście i zejście na Górę Artura zajęło nam jakieś dwie godzinyNie oznacza to jednak, że nie polecam tego miejsca. Polecam i to bardzo, ALE gdyby okazało się, że zwiedzacie Edynburg podczas huraganu, proponuję wybrać inny, równie interesujący punkt widokowy, np. Calton Hill (103m n.p.m.). Jeśli jednak Wasz wybór padnie na Górę Artura, polecam wziąć czapki. Na szczycie strasznie wieje, nie tylko podczas wichury.

Zdaję sobie sprawę z tego, że moja wzmianka o Górze Artura niezbyt zachęciła Was do zdobycia tego szczytu. Chciałabym jednak podkreślić, że po prostu trafiliśmy na złą pogodę, ale widok na miasto był niesamowity. Zamieszczam zdjęcia, aby przekonać Was do tego, że było naprawdę pięknie:

 

 

Po zdobyciu szczytu udaliśmy się na obiad. Jako, że nie była to wycieczka milionerów, postanowiliśmy zatrzymać się w jednym z barów meksykańskich, serwujących pyszne panini w cenie już od 4 funtów (Flip, adres: 54 Clerk St).

STARE MIASTO:

Spacerując po Starym Mieście nie sposób przejść obojętnie obok tak pięknej zabudowy miasta – wąskie uliczki otoczone są budynkami, sprawiającymi wrażenie „wciśniętych” gdzie tylko się da. Niektóre z nich są niskie, inne liczą kilka pięter. Większość z nich wykonano z kamienia. Uroku dodają tzw. „closes” – wiele wąskich schodów, które pełnią rolę pasażu, umożliwiając przejście między budynkami.

 

 

KATEDRA ŚW. IDZIEGO:

Jest to XII-wieczny budynek odwiedzany przez tysiące turystów. Co ciekawe, wcale nie jest katedrą. Świątynia była nią w XVII wieku, jednak bardzo krótko pełniła funkcję siedziby biskupów. Mimo, że obiekt należał początkowo do Katolików, obecnie jest to siedziba wyznawców protestantyzmu i najważniejsza świątynia Kościoła Szkockiego. Za czasów reformacji można było wysłuchać tam kazań Knoxa – przywódcy kalwinizmu w Szkocji. W 1385 roku budynek uległ zniszczeniu w wyniku pożaru. Odbudowano go pod koniec XIV wieku. Jego wyposażenie i elementy dekoracyjne pochodzą właśnie z tamtego okresu. Największe wrażenie w świątyni zrobiły na mnie kolorowe witraże i kaplica poświęcona orderowi Ostu (narodowy kwiat Szkocji), przyznawanemu najdzielniejszym rycerzom. Wyróżnienie przyznaje się do dziś, z małą różnicą, że nie otrzymują jej rycerze, ale zasłużeni Szkoci.

Wstęp do świątyni jest bezpłatny (należy jednak zapłacić za możliwość robienia zdjęć). Przy odrobinie szczęścia można załapać się na jeden z koncertów, które często się tam odbywają.

St_Giles'Cathedral_Edinburgh.jpg
autor: Eleonore Gaudry (flickr.com), licencja

GREYFRIARS BOBBY:

To miejsce związane jest ze wzruszającą historią Bobby’ego – psa rasy Sky Terier, który przez 14 lat (aż do swojej śmierci) czuwał nad grobem swojego właściciela. Po wielu próbach pozbycia się zwierzęcia, dozorca cmentarza w końcu zaakceptował jego obecność (w późniejszym czasie nawet go karmił). W 1867 roku pies uniknął śmierci dzięki bogatemu mieszkańcowi Edynburga, który zapłacił za niego podatek. Zgodnie z ówczesnym prawem, nieopłacenie podatku za psa skutkowało jego uspaniem. Bobby został pochowany na cmentarzu obok swojego właściciela. Zwierzę stało się bohaterem wielu książek i filmów. Na jego cześć wzniesiono wiele pomników.

Nie chcąc być gorszym od innych miast europejskich, w Edynburgu również istnieje zwyczaj dotykania wybranej części danego pomnika w celu powrotu do tego miasta. W tym przypadku jest to nos Bobby’ego. Wiele osób twierdzi (patrząc na wytarty nos psa jest ich sporo), że dotknięcie pomnika zapewni powrót do Edynburga.

DCIM101GOPROGOPR0449.

THE ELEPHANT HOUSE:

Wstąpiliśmy też na chwilę do miejsca, w którym powstała seria przygód najsłynniejszego czarodzieja na świecie – Harrego Pottera. To tutaj Joanne Rowling napisała większość swoich powieści. W restauracji widnieje sporo zdjęć autorki, a także detali, które przypominają o zaszczycie, jakiego dostąpiło to miejsce. Dzięki zajmowaniu przez pisarkę stolika w tym miejscu, kawiarnia cieszy się wielką popularnością.

DCIM101GOPROGOPR0457.

SZKOCKIE MUZEUM NARODOWE:

To było najszybsze zwiedzanie muzeum w całym moim życiu – weszliśmy do środka o 16.45, a właściwie to niemal wbiegliśmy. Na zwiedzanie mieliśmy zaledwie 15 minut. Można się domyśleć, że jak na kilkupiętrowy budynek Szkockiego Muzeum Narodowego to niewiele czasu. Niemniej jednak dobrze, że przeznaczyliśmy na nie chociaż kwadrans, ponieważ wnętrze zachwyca. Nie będę się wypowiadać na temat wystaw, ponieważ zdążyłam zobaczyć jedynie ekspozycję poświęconą środkom transportu oraz wypchaną na wystawie (…) sklonowaną owieczkę Dolly. Wstęp do muzeum jest bezpłatny. Można go zwiedzać codziennie, w godzinach 10:00 – 17:00 (zamknięte 25.12 i 26.12, zaś 1.01 muzeum dostępne jest od 12:00 do 17:00).

DCIM101GOPROGOPR0444.

DCIM101GOPROGOPR0441.

DCIM101GOPROGOPR0445.

ZAMEK KRÓLEWSKI:

Zamek Królewski, będący ‚must see’ Edynburga, które króluje na pierwszych stronach wszystkich przewodników zobaczyliśmy jedynie z zewnątrz. Ze względu na to, że nie mieliśmy w planie sprzedaży nerek (wstęp do zamku kosztuje 16,50 funtów) stwierdziliśmy, że przyjdzie na to jeszcze czas.

Codziennie o godzinie 13:00 na dziedzińcu zamkowym od setek lat oddaje się salwę armatnią. Jest to jedna z atrakcji zamku, która kiedyś był ważnym wyznacznikiem czasu w mieście. Krążą też żarty nawiązujące do stereotypu o skąpych Szkotach mówiące o tym, że nieprzypadkowo wybrano pierwszą po południu jako godzinę oddania salwy, ponieważ o godz. 12:00 należałoby oddać aż 12 strzałów.

Edinburgh Castle Fontana

Przy Zamku Królewskim znajduje się The Edinburgh Old Town Weaving Co (adres: 555 Castle Hill, Royal Mile), ogromny sklep jednej ze szkockich rodzin, w którym można obejrzeć przeróżne modele kiltów (tradycyjnych szkockich strojów), a nawet przymierzyć kilka z nich. Więcej informacji o kiltach można znaleźć w osobnym wpisie poświęconym strojom, klikając tutaj.

Po całym dniu zwiedzania udaliśmy się do szkockiego baru. Każdy z nich ma niesamowity klimat, a wybór jest niemały. Jeśli miałabym wskazać obowiązkowe miejsca, które należałoby zobaczyć w Szkocji, bez zawahania byłyby to tamtejsze puby!

Gdybym odwiedziła Edynburg po raz drugi, z pewnością udałabym się ponownie do Szkockiego Muzeum Narodowego, tym razem na dłużej. Ciekawa wydaje się również oferta Muzeum Chirurgów oraz „Whisky Experience”, dzięki któremu można dowiedzieć się sporo o historii i produkcji tego trunku (w programie przewidziano degustację whisky).

Ciężko opisać Edynburg i jego klimat w jakikolwiek sposób. To trzeba przeżyć! Mimo, że jest to stolica, miasto wydaje się być przytulne. Jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie. Ciężko znaleźć osoby, którym nie przypadłby do gustu…

Autor: Patrycja Górlikowska

Absolwentka Krajoznawstwa i Turystyki Historycznej. Każdą wolną chwilę poświęca na podróże lub ich planowanie. Do tej pory odwiedziła 32 kraje na 5 kontynentach. Zafascynowana Kolumbią i językiem hiszpańskim, którego uczy się samodzielnie. Kiedy nie jest w podróży, przypala naleśniki i oszczędza na kolejne wyjazdy. To pierwsze wychodzi jej znacznie lepiej.

Jeden komentarz na temat “Jeden dzień w magicznym Edynburgu!”

Dodaj komentarz