Weekend w Budapeszcie – co zobaczyć?

Po Budapeszcie raczej nie poruszałyśmy się w zawrotnym tempie. Mało tego, notorycznie pomijałyśmy dość istotne wskazówki GPS-a (do takiego wniosku dochodziłyśmy zawsze po fakcie). To było prawdziwe slooooow travel. Nie był to jednak minus naszego wyjazdu. Ten weekend z całą pewnością należał do spontanicznych. Mimo, że Budapeszt jest stolicą Węgier, sprawia wrażenie przyjemnego i przytulnego. Nie zobaczycie tam licznych wieżowców stanowiących część panoramy wielkich miast. Ich miejsca zajmują przepiękne kamienice, które można podziwiać tam na każdym kroku.

Na początek proponuję poczytać trochę o specyfice tego kraju (w tym celu polecam mój poprzedni wpis, dostępny tutaj), o mieszkańcach i zwyczajach, które mogą się wydawać dla nas niezrozumiałe – mimo, że przecież Polak, Węgier to dwa bratanki. Znajdziecie tam również informacje dotyczące ścisłej organizacji wyjazdu – jak dojechać do Budapesztu, czym poruszać się po mieście, gdzie nocować, co zjeść i gdzie możecie liczyć na dobre imprezy.

IMG_5421
Przygotowanie sprzętu – bez selfie stick ani rusz

DZIEŃ PIERWSZY:

Dotarcie do Budapesztu późnym popołudniem, odpoczynek po kilkunastu godzinach w autobusie, spacer po mieście bez mapy i test asortymentu lokalnych barów. 

Relacja z pierwszych godzin w Budapeszcie raczej nie nadaje się na bloga podróżniczego. Kilkanaście godzin podróży autobusem, dotarcie do hostelu, rozpakowanie rzeczy, uregulowanie płatności, spacer bez mapy. Nie była to jednak strata czasu! Na każdym kroku widziałyśmy piękne kamienice. Nasza grupa składała się z Polek, Słowaczek i Czeszek. Nie widziałyśmy się od paru miesięcy, więc tego dnia postawiłyśmy na sprawdzanie budapesztańskich barów, o których pisałam w poprzednim wpisie.

333


DZIEŃ DRUGI: 

Terror Haza – Plac Bohaterów – zamek Vajdahunyad – Széchenyi Fürdő – bistro Oktogon – Opera – Bazylika Świętego Stefana* – Wielka Synagoga* – Parlament. 

Zwiedzanie Budapesztu rozpoczęłyśmy od Andrassy ut – najbardziej reprezentacyjnej ulicy w Budapeszcie. Przylega do niej mnóstwo neorenesansowych budynków w eklektycznym stylu (łączenie w jednej budowli przeróżnych stylów – niby nic do siebie nie pasuje, ale jakoś się klei i nawet ładnie to wygląda). Znajduje się na niej:

#1 TERROR HAZA

Muzeum Terroru posiada ciekawą instalację na fasadzie. Jeszcze ciekawszy jest sposób przedstawienia w nim krwawej historii Węgier. Obejrzałyśmy budynek tylko z zewnątrz, ale znajomi, którzy poświęcili czas na muzeum byli pod wrażeniem. Znajdziecie w nim mnóstwo ekspozycji multimedialnych. Podczas zwiedzania najbardziej przejmujący jest odgłos strzałów w momencie wchodzenia do pokoju przesłuchań… Adres: Andrássy út 60. Koszt biletu: 3000 HUF (kasy zamykane są o 17.30). Zwiedzanie możliwe jest od wtorku do niedzieli od 10:00 do 18:00 (zamknięte 1 stycznia, 8-22 stycznia, 23 października, 1 listopada, 24-26 grudnia). 

800px-House_of_Terror_in_Budapest
źródło: Chmee2/Valtameri, Wikimedia Commons, licencja

Koniec ulicy Andrassy ut wyznacza jeden z budapesztańskich symboli:

#2 PLAC BOHATERÓW

To miejsce wielokrotnie zaistniało w historii Węgier, głównie za sprawą licznych demonstracji politycznych. Powstało na pamiątkę tysięcznej rocznicy założenia państwa. Nad placem góruje kolumna z pomnikiem archanioła Gabriela – w jednej ręce trzyma krzyż, a w drugiej węgierską koronę. 36-metrową kolumnę otaczają cokoły z ważnymi osobistościami tego kraju. Jednym z nich jest książę Arpad – przywódca Madziarów.

IMG_5513
Początek marca – my w kurtkach zimowych a Pani w szortach. Podziwiamy i pozdrawiamy.

Wspominałam już, że Węgry przypominają Polskę pod wieloma względami? Symboliczne miejsce na placu pod kolumną zajmuje Grób Nieznanego Żołnierza. W przeszłości przewinęło się tam kilka innych pomników – m.in. Stalina, który zniszczono podczas powstania w 1956 roku. W czasach komunizmu był tam nawet posąg Lenina.

Przy Placu Bohaterów znajduje się MUZEUM SZTUK PIĘKNYCH z pracami znakomitych artystów (Leonarda da Vinci, Rembrandta, Boudina czy też Delacroix). Po drugiej stronie mieści się MUZEUM SZTUKI, w którym odbywają się wystawy węgierskich artystów. Być może dzięki sztuce uda się poznać ten kraj, skoro ze zrozumieniem języka może być problem. Lecimy dalej, w kierunku…

#3 ZAMKU VAJDAHUNYAD

Budowla wygląda na średniowieczny zabytek. No i nie do końca tak jest, bo po pierwsze – ma nieco ponad sto lat, a po drugie – właściwie to nie jest ona zabytkiem. W celu uczczenia tysiąclecia powstania państwa ogłoszono konkurs na odtworzenie najpopularniejszych budowli Wielkich Węgier. Prace jedenastu architektów przerosły wyobrażenia organizatorów i wiele z nich było tak dobrych, że elementy z gipsu i drewna zastąpiono stałym budulcem, przez co do dziś można je podziwiać. Laureat konkursu stworzył zamek Vajdahunyad – połączenie stylu romańskiego, gotyckiego, renesansu i baroku. Taka mieszanka nie brzmi zbyt estetycznie, ale w tym przypadku okazała się trafiona. Pozostając w temacie przedziwnych połączeń… w zamku mieści się Muzeum Rolnictwa.

IMG_5459IMG_5501IMG_5475IMG_5461IMG_5504

#4 KAPLICA JAKI KAPOLNA

Znajduje się tuż przy zamku Vajdahunyad. Kaplica powstała w tych samych okolicznościach, co zamek.

IMG_5463

IMG_5487
piesio
IMG_5489
Znajdź 10 różnic

Poza przedziwnym i udanym połączeniem 3454256 stylów architektonicznych w zamku Vajdahunyad, na dziedzińcu zobaczycie Dementora. To Anonymus – węgierska wersja naszego Gala Anonima, który był pierwszym kronikarzem. Zgodnie z legendą, dotknięcie pióra gwarantuję wenę twórczą. Tempo powstawania wpisów na tym blogu nie jest zawrotne, więc mam wątpliwości co do wiarygodności tej opowiastki. No, ale pomnik ładny.

IMG_5507
Takie tam z dementorem

Po godzinnym ślęczeniu przy piórze – tak na zaś – przyszedł czas na kolejne atrakcje, położone w bliskiej odległości od wspomnianego wcześniej zamku Vajdadheuhrkfrckc (tak właśnie postrzegam ten ciekawy język). Są to:

#5 SZECHENYI GYÓGYFURDO

Czytając nazwę tego miejsca,  wszyscy z pewnością domyślacie się, że chodzi o łaźnie, które – wykorzystując gorące źródła – tworzą kompleks basenów termalnych. Część z nich znajduje się na zewnątrz, ale wysoka temperatura wody pozwala na kąpiele nawet w środku zimy. Architekt budynku miał rozmach i to niemały (poniższe zdjęcia wyjaśnią Wam o co tyle szumu). Szczegóły na temat cen i godzin otwarcia można znaleźć tutaj.

Budapeszt to jedyna stolica w Europie, która może pochwalić się ogromną ilością źródeł geotermalnych. Ten kraj to jedno wielkie uzdrowisko. Tamtejsze miejscowości posiadają liczne źródła termalne i lecznicze. Na terenie Węgier jest ich ponad 1000, a w samym Budapeszcie około 50. Jakim cudem jest ich tak dużo w tak małym kraju? Nigdy nie byłam dobra z przyrody Akurat byłam chora na tej lekcji w szkole, dlatego nie jestem pewna czy uda mi się prawidłowo wytłumaczyć to zjawisko. Pomijając fakt, że jest to niesprawiedliwe, miasto rozciąga się w zagłębiu termalnym niedaleko płyty euroazjatyckiej. Z kolei ta płyta kryje w sobie aktywność geotermalną przypominającą coś w stylu amerykańskiego Parku Narodowego w Yellowstone.

Przyznaję, że nie do końca przygotowałyśmy się do tego wyjazdu, dlatego też nie zapomnijcie o strojach kąpielowych – w odróżnieniu od nas – i korzystajcie! Poniżej przedstawiam wielokrotne i – jak widać – bezskuteczne próby zrobienia idealnego zdjęcia:

A tutaj już dojście do wniosku, że takie wypadło chyba najlepiej:

IMG_5436

Obiad: Kierujemy się więc do najbliższej stacji metra – Szehenyi furdo, korzystamy z linii M1 i po 6 minutach wysiadamy na stacji Oktogon. Jeśli interesuje Was tani, smaczny i tradycyjny węgierski obiad, polecam BISTRO OKTOGON naprzeciwko wspomnianego wcześniej Terror Haza. To coś na zasadzie Jesz ile chcesz – płaci się za osobę. Po obiedzie pora na dalszy spacer po Andrassy ut, tym razem w przeciwnym kierunku. Obierając tę trasę możecie zobaczyć:

#6 WĘGIERSKĄ OPERĘ.

To kolejny przepiękny budynek w tym mieście. Jeśli macie wystarczająco dużo czasu to powinniście zajrzeć też do wnętrza, które zrobi nas Was ogromne wrażenie (nie dopuszczam innej opcji). Możecie też zapoznać się z repertuarem, klikając tutaj.

#7 BAZYLIKĘ ŚWIĘTEGO STEFANA

Nasza orientacja w terenie sprawiła, że pominęłyśmy ją podczas zwiedzania. Jest niedosyt. Proponuję Wam nie pomijać tego punktu podczas spaceru po Budapeszcie. To największa i chyba najładniejsza świątynia Węgrzech (wnioskując po zdjęciach).

#8 WIELKĄ SYNAGOGĘ, 

również pominęliśmy podczas naszego zwiedzania. No nic, przynajmniej mamy powód, aby tam wrócić. Takich powodów jest sporo, więc możliwe, że wkrótce znów się tam pojawimy.

#9 PARLAMENT

Tak dla odmiany, nie przegapiłyśmy go. Zresztą trudno byłoby pominąć najpiękniejszy i najbardziej reprezentacyjny symbol Węgier. Budynek powstał w wyniku połączenia trzech węgierskich miast – Budy, Pesztu i Obudy. Trzy miejscowości od 1873 roku tworzą miasto Budapeszt. Skoro powstało nowe miasto to wypadało też zainwestować w jakąś pokaźną siedzibę, którą stał się węgierski parlament. Jeśli odwiedziliście Londyn to być może dostrzeżecie jakieś podobieństwa do brytyjskiego parlamentu. Te skojarzenia nie są bezpodstawne – architekt stworzył projekt węgierskiej siedziby rządu, czerpiąc inspirację z tego w Londynie.

Na materiałach raczej nie oszczędzano – do budowy zużyto ponad 40 kilogramów złota. Jak to zwykle bywa, koszt ostateczny okazał się dwa razy większy od planowanego, a głównym winowajcą była rzeka Dunaj. Podmokłe tereny sprawiły, że najpierw trzeba było odpowiednio osuszyć i (kosztownie) przygotować teren zanim rozpoczęto budowę.

IMG_5665

18 tysięcy metrów kwadratowych mieści w sobie 691 pokojów, 13 wind, 27 wejść i 29 klatek schodowych. Mimo ogromu budowli, trasa zwiedzania nie zajmuje zbyt wiele czasu. Turyści odwiedzający parlament zwykle spędzają w nim niecałą godzinę. Dzieje się tak, ponieważ zainteresowanym udostępniono niewielki obszar. Gdyby mieli dostęp do wszystkich pomieszczeń to podejrzewam, że na zwiedzanie nie wystarczyłby nawet wypad na weekend. Wstęp do wnętrza dla obywateli Unii Europejskiej wynosi 2200 HUF. Wszelkie informacje dotyczące możliwości zwiedzania go z przewodnikiem (a także informacje na temat języka, w jakim dostępne jest oprowadzanie) można znaleźć tutaj. Polecam na tej stronie kupno biletów przez Internet – w ten sposób zawsze uda Wam się zaoszczędzić trochę czasu i spędzić go znacznie lepiej niż w długiej kolejce do kas. 

WARTO zainteresować się wieczornymi rejsami po Dunaju, dzięki którym możecie podziwiać oświetlony budynek Parlamentu od strony rzeki. Ceny za takie atrakcje nie są zbyt wygórowane – półtorej godziny nocnego rejsu statkiem z kolacją i lampką wina będzie Was kosztować 90 złotych. Bilety można zakupić m.in. tutaj.


DZIEŃ TRZECI:

Parlament – buty nad Dunajem – Most Łańcuchowy – Sikló i Wzgórze Zamkowe – Zamek Królewski – Baszta Rybacka – Kościół Macieja – Labirynt – degustacja asortymentu tamtejszych barów. 

Pora na zwiedzanie części miasta, należącej do dawnej Budy. Rozpoczynamy od ponownych odwiedzin Parlamentu. Przy promenadzie w bliskiej odległości od siedziby rządu węgierskiego spotkacie się z nietypowym i przejmującym pomnikiem…

#10 BUTY NAD DUNAJEM,

który poświęcono ofiarom holocaustu. Składa się z odlewów kilku par butów. Należały do osób, które w tym miejscu zostały rozstrzelane, a ich ciała powpadały do rzeki. Pomnik uda Wam się zlokalizować bez problemu, z prostej przyczyny. Nad butami zazwyczaj stoi gromadka turystów, jak widać na poniższym zdjęciu. 

Lecimy dalej, w kierunku…

#11 MOSTU ŁAŃCUCHOWEGO 

Łączący dwie części stolicy węgierskiej – Budę oraz Peszt. Jego budowę ukończono w 1849 roku. Pomysłodawcą powstania przepięknego połączenia dwóch części miast był polityk Istvan Szechenyi, który… nigdy po nim nie przeszedł. Jego kaprys jest uzasadniony. Podczas uroczystego podwieszania łańcucha części mostu pospadały na gości, którzy zaliczyli przez to nieplanowaną kąpiel w Dunaju. Jednym z nich był właśnie Istvan Szechenyi.

Długość Mostu Łańcuchowego wynosi 390 metrów. Pod koniec II wojny światowej żołnierze Wermahtu wysadzili go w powietrze (zachowały się jedynie filary). Po wojnie jego odbudowa stała się pierwszorzędnym celem władz. W listopadzie 1949 roku znów można było po nim spacerować.

IMG_5561

Kierujemy się na Wzgórze Zamkowe, widoczne na drugim planie:

19d

Zgodnie z zasadą Co za dużo, to niezdrowo, unikamy spaceru i jakiegokolwiek ruchu, korzystając z kolejki:

#12 SIKLÓ

dzięki której dostaniemy się na górę znacznie szybciej. Kursy odbywają się co 10 minut. Sikló powstała w 1870 roku. Nie oszczędzono jej podczas wojny. Po kompletnym zmieceniu jej z powierzchni ziemi, została zrekonstruowana i obecnie widnieje na Światowej Liście Dziedzictwa UNESCO. Godziny kursów: codziennie od 7:30 do 22:00. Bilet w jedną stronę – 1200 HUF. Bilet w dwie strony – 1800 HUF (dzieci 3-14 lat: 700 HUF w jedną stronę, 1100 HUF w dwie strony). 

444
Widok na miasto podczas wjeżdżania kolejką na Wzgórze Zamkowe

Będąc już na…

#13 WZGÓRZU ZAMKOWYM

mogłyśmy podziwiać najpiękniejszą panoramę na miasto. Mieści się na nim Zamek Królewski, baszty i ogrody. To miejsce doceniło nie tylko UNESCO. W przeszłości wzgórze stanowiło doskonały punkt strategiczny dla węgierskich władców, którzy stawiali tam swoje rezydencje. Mimo świetnego położenia, tamtejsze budynki zniszczono podczas II wojny światowej. Obecnie można obejrzeć ich przepiękne, choć nie do końca skrupulatne rekonstrukcje.

IMG_20160305_145635

Wygląd okazałego czternastowiecznego #14 ZAMKU KRÓLEWSKIEGO

również odbiega od oryginalnego wyglądu. W XVI wieku Turcy zagarnęli go, tworząc wewnątrz arsenał, który wybuchł. Pozostawili po zamku jedynie pył i zaledwie kawałek średniowiecznych murów obronnych We wnętrzu mieści się Muzeum Historii Budapesztu oraz Węgierska Galeria Narodowa z punktem widokowym na kopule. Warto też wspomnieć o fontannie przy zamku, przedstawiającej polowanie Korwina. Nie chodzi jednak o pretendenta do tronu polskiego w naszym kraju, a o króla Węgier Macieja Korwina. Wstęp do wnętrza zamku jest płatny (1300 HUF). Godziny otwarcia: od marca do października 10:00 – 18:00, w pozostałe miesiące w godzinach 10:00 – 16:00. Zamknięte w poniedziałki. Można pospacerować na dziedzińcu zamkowym bez żadnych opłat – my skorzystałyśmy z tej opcji, pomijając wejście do wnętrza zamku.

777IMG_5615

Kolejne miejsce w dzielnicy zamkowej, z którego roztacza się przepiękny widok to 

#15 BASZTA RYBACKA

Niektórzy twierdzą (albo może tylko ja), że budowla przypomina bajkowy zamek z Disney’a. Wygląda na średniowieczną fortyfikację, ale wybudowano ją na przełomie XIX i XX wieku. Baszta Rybacka powstała w ramach obchodów tysiąclecia Państwa Węgierskiego. Siedem wieżyczek symbolizuje mitycznych wodzów madziarskich. Częścią bastionu jest pomnik pierwszego króla węgierskiego – Świętego Stefana. Geneza nazwy tego miejsca jest zagadką, choć istnieje kilka logicznych wyjaśnień, które nie zostały potwierdzone. Pierwszym powodem nadania takiej nazwy jest dawny targ rybny, który w przeszłości znajdował się na terenie baszty. Inna teoria głosi, że w czasach wojny miejscowi rybacy bronili tam miasta. Wejście na teren baszty jest płatne od marca do października: 600 HUF (300 HUF – ulgowy). 

IMG_20160305_152006IMG_20160305_152735

W bliskim sąsiedztwie znajduje się #16 KOŚCIÓŁ MACIEJA.

Mimo, że w nazwie świątyni pojawia się imię Maciej (chodzi o wspomnianego wcześniej Korwina, który dwukrotnie brał tam ślub), oficjalnie jest to kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Koronacje sprawiły, że jego ranga znacznie wzrosła. Mimo, że odbyło się tam wiele znaczących wydarzeń, świątynia nie miała łatwej przeszłości. W czasie okupacji tureckiej stała się meczetem. Wielokrotnie niszczono ją podczas walk, wojska niemieckie przerobiły ją sobie na kuchnię polową, zaś Armia Czerwona nadała jej jeszcze gorszą, dość niesubtelną rolę stajni i latryny. Na dokładkę, w XVIII wieku dotknął ją pożar, spowodowany uderzeniem pioruna.

Widząc Kościół Macieja w czasach powojennych z pewnością stwierdziłabym, że tylko szaleniec mógłby podjąć się jego odbudowy. Początkowo władze komunistyczne podzielały moje zdanie, ale w ostateczności rozpoczęto pracę nad przywróceniem jego dawnej świetności. Mimo, że większa część świątyni to rekonstrukcja, wygląd budynku zachwyca. Wstęp do kościoła jest płatny (podczas mszy wierni mogą wejść do kościoła bezpłatnie), bilet normalny 1500 HUF, studenci i seniorzy płacą 1000 HUF. Za dodatkową opłatą można też wejść na wieżę (ceny takie same, jak w przypadku wejścia do wnętrza świątyni). 

IMG_5617IMG_5636

Spacerując po Wzgórzu Zamkowym, wpadnijcie do #17 LABIRINTH

Jest to kompleks podziemnych grot, które były kiedyś wykorzystywane przez mieszkańców jako piwnice, magazyny i schrony podczas wielokrotnych ataków wroga. Półtora kilometra podziemi w latach 80-tych XX wieku przekształcono w ciekawą atrakcję turystyczną. wstęp; 2500 HUF, zwiedzanie możliwe jest codziennie od 10:00 do 19:00. 

Trzeci dzień zakończyłyśmy wieczornym spacerem po Wzgórzu Zamkowym i ponowną, choć tym razem pożegnalną degustacją asortymentu budapesztańskich barów.

1
Budapeszt wieczorną porą? 10/10

CO JESZCZE WARTO ZOBACZYĆ?

Jeśli planujecie dłuższy wypad w tamte strony lub nie gubicie się z mapą w ręku, przez co możecie zobaczyć więcej ciekawych miejsc, polecam kilka innych miejscówek:

  • Góra Gellerta – myślicie, że tylko USA ma swoją Statuę Wolności? Nasi węgierscy bracia również posiadają swoją (choć trzeba przyznać, że jest ona „nieco” mniej popularna od amerykańskiej). Taka Statua góruje nad Budapesztem na górze Gellerta – kolejnym świetnym miejscu widokowym.
  • Wyspę Małgorzaty można opisać jednym słowem – rekreacja. Nie byłabym jednak sobą, gdybym ograniczyła się zaledwie do tego wyrazu: od XIX wieku było to ulubione miejsce zakochanych. Ich romantyzm ostudzono wysokimi opłatami za wstęp w czasach II wojny światowej. Obecnie znajduje się tam wiele parków, luksusowych hoteli i źródeł termalnych. Jest też kasyno, ogrody różane i teatr uliczny (oferujący możliwość obejrzenia sztuki teatralnej w sezonie letnim). Warto też wspomnieć o kaplicy Norbertanów z XV-wiecznym dzwonem umieszczonym w romańskiej wieży.
  • Hala Targowa w sąsiedztwie Mostu Wolności to trzy piętra stoisk, sklepików i restauracji, zamkniętych w budynku o stalowej konstrukcji, który powstał pod koniec XIX wieku. Znajdziecie tam różne odmiany węgierskiej papryki, szafran, warzywa, owoce oraz wiele tradycyjnych wyrobów z Węgier, które doskonale sprawdzą się jako pamiątki dla znajomych i rodziny. Uprzedzam, że wizyta w tym miejscu i możliwość zabrania ze sobą jedynie bagażu podręcznego nie sprawdzi się już tak doskonale.

Pozostając w temacie pamiątek: można też zakupić powietrze z Budapesztu, które stało się hitem w sklepikach turystycznych:

Od niedawna na Węgrzech krąży pewien slogan turystyczny: Rzymianie zostali u nas 400 lat, Turcy 150, Rosjanie 50 – a ty? Na ile się u nas zatrzymasz? Dobre, aczkolwiek nie wiem czy jest to aż tak trafione. To „zatrzymanie się” wspomnianych nacji nie zawsze wychodziło miastu na dobre. Pozostawiło po nich jednak sporo pamiątek, które w ostateczności sprawiły, że Węgry to niesamowicie ciekawa mieszanka kulturowa, którą warto poznać podczas weekendowego wypadu. Mam nadzieję, że obie części sporządzonego przeze mnie przewodnika po Budapeszcie pomogą Wam zorganizować wyjazd w te strony. Jeśli treści okażą się przydatne lub jeśli polecacie inne ciekawe miejsca w stolicy Węgier, które pominęłam we wpisie to koniecznie dajcie znać w komentarzu!

Większość zdjęć, które możecie obejrzeć we wpisie jest autorstwa JULI – naszej oficjalnej Pani Fotograf. Dzięki niej po raz pierwszy mam sporo zdjęć z wyjazdu – choć nie wiem, czy można to uznać za plus dla czytelników. 

Autor: Patrycja Górlikowska

Absolwentka Krajoznawstwa i Turystyki Historycznej. Każdą wolną chwilę poświęca na podróże lub ich planowanie. Do tej pory odwiedziła 32 kraje na 5 kontynentach. Zafascynowana Kolumbią i językiem hiszpańskim, którego uczy się samodzielnie. Kiedy nie jest w podróży, przypala naleśniki i oszczędza na kolejne wyjazdy. To pierwsze wychodzi jej znacznie lepiej.

2 myśli na temat “Weekend w Budapeszcie – co zobaczyć?”

Dodaj komentarz