Plan podróży po Kubie – Viñales. W krainie cygar i mogotów.

Viñales pokryte jest płaskimi polami tytoniu, które przełamują gigantyczne skały wapienne o przedziwnym kształcie, sprawiające wrażenie wyrastających znikąd. Jeszcze więcej uroku dokładają mu kolorowe domki. Co drugi oferuje pokoje na wynajem. Mimo wielu turystów Viñales wciąż wydaje się być spokojne – to właśnie jego fenomen.

Aby dobrze poznać to miejsce i dodatkowo wybrać się na półwysep Guanahacabibes proponuję zatrzymać się tam co najmniej na trzy noce. Wszystkie atrakcje organizowała nasza Pani gospodarz, u której się zatrzymałyśmy (linki do naszych noclegów znajdziecie we wpisie o Casas Particulares na Kubie).

DOJAZD Z HAWANY:

Dobiłyśmy targu z taksówkarzem, który zabrał nas tam z Hawany za 85CUC/4 osoby. W trakcie negocjacji ceny polecam nie zwracać uwagi na pukanie się w głowę i śmiech taksówkarzy. Zamiast poddać się presji, czekajcie cierpliwie aż ktoś z nich złamie się i przystanie na Waszą propozycję (checked). Jeśli planujecie dotrzeć z Hawany do Viñales autobusem Viazul, kupujcie bilety z dużym wyprzedzeniem – to bardzo popularna trasa i niełatwo dorwać na nią bilet.

4

Po drodze Pan Wuja podjął próbę wsparcia biznesu przyjaciół, zabierając nas na bezpłatną kawę do znajomych. Po trzech dniach w Hawanie na hasło darmowa wiedziałyśmy, że jest to zjawisko należące do niemożliwych na tej wyspie (przynajmniej na początku).

 

Wyjaśnienie przydreptało do nas samo i było bardzo sympatyczne. Młody chłopak zręcznie przeszedł z pytań o życie w Polsce do prezentowania procesu tworzenia cygar – akurat przechodził tamtędy, wraz z książkami w języku angielskim. Podziękowałyśmy, życząc miłego dnia i usprawiedliwiając się tym, że w Viñales czeka już na nas wykupiona wycieczka na plantację.

IMG_0643
W tle przymierzający się do działania Pan przewodnik i flaga jedynej słusznej partii politycznej na Kubie

Dzień pierwszy: 

Przejażdżka konna na plantację kawy i tytoniu, 25CUC/osoba.

Nie wszystkie konie, dzięki którym poznałyśmy dolinę były w dobrym stanie. Miałam z tego powodu spore wyrzuty sumienia. Najbardziej zabolał mnie widok jednego z nich w wiosce, ciągnącego wóz z pięcioma, sześcioma osobami, które (ledwo) poruszały się na tamtejszych drogach. Na Kubie zobaczycie mnóstwo wychudzonych zwierząt – głównie mam na myśli psy.

Przewodnik podjechał po nas bryczką i zabrał na swoją posesję, gdzie każdej z nas przydzielono konia. Inną formą zwiedzania, która pozwoliłaby na tę samą trasę jest rower – w mieście nie brakuje wypożyczalni (7-10CUC za rower na jeden dzień, z pewnością zorganizują je Wam gospodarze).

13

Nie mam zbyt wiele wspólnego z jazdą konną ale zapewniam, że przejażdżka okazała się dobra nawet dla początkujących. Zwierzęta znały drogę na pamięć i były bardzo spokojne. No… może poza paroma wyjątkami, jeśli chodzi o konia koleżanki – nie lubił gdy ktoś próbował go wyprzedzać. Po dwukrotnym odprowadzeniu mnie na koniu przez sympatycznego sąsiada naszego przewodnika (widzącego, że zmierzam na nim w niewłaściwym kierunku i nic na to nie poradzę), nastąpił przełom – koń stanął w miejscu. Ba! Nawet ruszył po jakimś czasie… i to tam gdzie miał! Poznałyśmy Valle del Silencio (Dolinę Ciszy) oraz plantacje tytoniu i kawy.

36

Nasz przewodnik oznajmił, że jeśli go nie potrzebujemy to mamy śmiało mówić i poczeka na nas na miejscu. Podziękowałyśmy za taką opcję i jednogłośnie stwierdziłyśmy, że Pan raczej się przyda. Po kilku godzinach spędzonych w naszym towarzystwie nawigował, wykrzykując wskazówki w języku polskim (lewo, prawo, prosto). Jeśli wy z kolei chcielibyście popisać się znajomością hiszpańskiego, a jednocześnie zaznajomić się z przydatnymi zwrotami podczas tej wycieczki, proponuję przyswoić następujące zdania:

  • El no me escucha – on mnie nie słucha.
  • Parate, loco – zatrzymaj się wariacie.
  • Ayuda – pomocy.
  • Gracias, eres vecino muy bueno – dziękuję, jesteś bardzo dobrym sąsiadem.
15
Z Wują na plantacji kawy. Gdyby ten Pan posiadał konto na Trip Advisor to poleciałyby od nas same piąteczki!

Mural Prehistorii. 

Krajobraz Viñales docenił sam Fidel Castro – choć trzeba przyznać, że w dość dziwaczny sposób. Stwierdził, że miejsce zasługuje na mural przedstawiający ślimaka, dinozaura i człowieka socjalizmu. Przywódca miał rozmach – bazgrołki rozciągają się na długości 120 metrów. Mural powstał w latach 60-tych XX wieku. Na szczęście nie widać go z każdej strony. Zobaczyłyśmy go podczas przejażdżki konnej ale zapewniam, że jeśli przegapicie tę atrakcję, nic nie tracicie. Być może komuś się spodoba – o gustach się nie dyskutuje.

12.jpg

Mogoty. 

To główny powód, dla którego chciałam odwiedzić to miejsce. Gigantyczne wapienne bloki skalne o przedziwnym kształcie sprawiają, że miejscowość zajmuje pierwsze miejsce w moim kubańskim rankingu. Teren pięciu dolin Viñales został wpisany na listę UNESCO (jako krajobraz kulturowy), co z kolei poskutkowało podwojeniem się wycieczek w te strony. Wspomniane tereny rozciągają się na przeszło 130km2!

 

Plantacja tytoniu i produkcja cygar. 

Brak chemikaliów i maszyn, które zastępuje praca wołów, a także dobry klimat to powody, dla których najlepsze cygara znajdziecie na Kubie. Tak przynajmniej twierdzą miejscowi, choć i mnie przekonują takie argumenty. W miasteczku znajdziecie mnóstwo wycieczek oferujących objaśnienie procesu powstawania cygar. Wystarczy podpytać Waszych gospodarzy.

19

Przewodnicy z ochotą opowiadają o procesie wytwarzania cygara. Entuzjazmu nie ujmuje im nawet fakt, iż 90% upraw tytoniu zagarnia sobie państwo, zostawiając właścicielom marne 10% do swoich celów. Kiedy przewodnik sprzedał nam taką informację, myślałam, że się przesłyszałam. Czy kubańskie cygara są faktycznie najlepszymi na świecie? Na to pytanie nie odpowiem – paliłam, ale nie mam o tym zielonego pojęcia 😀

 

Obiad u gospodarzy.

Co prawda nie wydałyśmy na niego groszy i nie był to nasz najtańszy posiłek, ale porcja była konkretna i warta swojej ceny – 10CUC za zestaw. Składał się ze standardowych składników na Kubie – ryżu, fasoli, platanów, kurczaka i manioku. Dodatkowo, otrzymałyśmy świeżo wyciskany sok z guawy. Myślę, że recenzją może być nasza mina na poniższym zdjęciu.

 

Plantacja kawy. 

Poza plantacją tytoniu i procesem powstawania cygara dowiedziałyśmy się też wiele o kawie. Kubańskie kawowce uchodzą za jedne z najlepszych ze względu na dobre warunki do uprawy. Tamtejsza mała czarna jest naprawdę mocna – miejscowi piją ją bez żadnych dodatków. Moja prośba o mleko skończyła się przekonywaniem mnie, że tak naprawdę wcale go nie potrzebuję.

17

Dzień drugi: 

JASKINIE W OKOLICY I PUNKT WIDOKOWY (5CUC/osoba)

Wycieczka trwała jakieś 4 godziny. Do wymienionych poniżej miejsc dojechałyśmy żółtą ładą drgającą od reggaeton’u w niepozornych głośniczkach. Kierowca utwierdził nas w przekonaniu, że brak Internetu ma też jakieś plusy – na Kubie wszyscy się znają. Nasz Pan trąbił dwa razy przy każdym domu znajomego (czyt. bez przerwy).

28

Próbując przejechać przez drogę zastawioną szlabanem zatrąbił ze sto razy, machając do kolejnego znajomego. Kolega podniósł blokadę, śmiejąc się i pokazując, że życzy sobie za tę usługę 5CUC. Nasz kierowca odpowiedział na to jeszcze większą beką i z każdym machnięciem kolegi sugerującym zapłatę krzyczał coraz głośniej gracias, amigo! Zwykłe wygłupy znajomych znakomicie oddały nasze pierwsze wrażenie o Kubie: wszystko jest usługą – zawsze próbuj wyciągnąć od turysty pieniądze, oni przecież zapłacą!

btrhdr

Jaskinie, do których zabrał nas kierowca trochę rozczarowały. Tłum ludzi czekających na zwiedzanie, średnie dekoracje na wejściu, artyści na każdym kroku zaczynający przedstawienie i stawiający nas pod ścianą w sprawie napiwku nie pomagały. Odradzam taki plan. Jakie zmiany wprowadziłabym do niego? Mimo, że inaczej wyobrażałam sobie Jaskinię Los Indios, to i tak proponuję się tam wybrać. Koniecznie zobaczcie też punkt widokowy przy hotelu Los Jazmines. Odpuśćcie taksówkę i zamieńcie ją na rower – trasa nie będzie zbyt wymagająca.

Jaskinia los Indios (wstęp: 5CUC).  

Jeśli szukacie czegoś na wzór Jaskini Raj, to nie ten adres. Na wejściu zobaczycie wystawkę Wigwamów, postaci Indian, jakieś rzeźby i malunki reprezentujące sztukę prekolumbijską – trochę taki misz-masz, do niczego nie pasujący. Wchodzimy dalej, po schodach. Spotykamy grajka z akordeonem, który urywa meksykańskie Cielito Lindo wskutek braku napiwku. Jaskinia jest oświetlona, a droga przecinająca jej wnętrze asfaltowa. Dołączamy do kolejki na łódkę i obserwujemy jak jeden z oczekujących skacze po ściankach z w poszukiwaniu scenerii na dobrą foteczkę, z zakazem wspinania na drugim tle. Kiedy wypływamy na zewnątrz jaskini, rozczarowanie zaczęło się zacierać, w pełni wynagradzając pierwsze wrażenie. Zielone gałęzie zwisające z wyjścia w połączeniu ze słońcem sprawiły, że nie przeżywałam już 5CUC wydanych na tę jaskinię.  

 

 

Jaskinia Palenque (wstęp 3CUC).

Proponuję najpierw odwiedzić tę jaskinię, bo jest zdecydowanie mniej spektakularna. W sumie to można ją sobie nawet odpuścić. Szukając informacji na jej temat, trafiłam na taki opis: Pułapka turystyczna przebrana za miejsce historyczne. Nic dodać, nic ująć. Głośniki w jaskini, Kubańczyk rzucający z zaskoczenia gałęzie drzew pod nogi mające imitować węża, taniec artystów z ogniem, za który poproszą o napiwek, wysyp sklepów z pamiątkami i restauracja urządzona w stylu prekolumbijskim. Fajne miejsce na obiad ale zero autentyczności – a szkoda, bo jaskinia ma potencjał.

Jednakże, sprzedawane pamiątki robią wrażenie – oto, jak kreatywni są miejscowi, którzy radzą sobie jak mogą w kubańskich realiach i potrafią stworzyć coś z niczego. Załączam też zdjęcie… kury. Nikogo nie dziwił fakt, że biegała sobie po sklepie z pamiątkami.

 

Jest jeden zasadniczy powód, dla którego warto wpaść do obu jaskiń. Wraz z oddaloną od miasta jaskinią Świętego Tomasza wchodzą w skład drugiego największego systemu podziemnego w całej Ameryce, który został odkryty stosunkowo niedawno!

btrhdr27

Punkt widokowy przy hotelu Los Jazmines.

Sztosik wśród sztosików. W tym miejscu możecie liczyć na przepiękne widoki, szczególnie o zachodzie słońca. My trafiliśmy na pochmurny dzień – Viñales prezentowało się równie dobrze.

30btrhdr

Atrakcje w mieście:

Pospacerujcie uliczkami miasta, do których przylegają kolorowe domki. Wieczorem wpadnijcie na plac główny. Obok kościoła mieści się Casa de la Cultura, w której potańczycie salsę lub dopiero zaczniecie z nią przygodę (miejscowi oferują tam lekcje tańca). Możecie też pójść w nasze ślady, wybierając się na jeden dzień na półwysep Guanahacabibes. Tamtejsze jaskinie z pewnością nie zawiodą.

 

Przyznaję, że sporo tamtejszych jaskini przerobiono na show turystyczne. Nie zmienia to jednak faktu, że miasteczko plasuje się u mnie na pierwszym miejscu wśród kubańskich atrakcji. Mogoty, ceglasty kolor gleby, spokojnie toczące się życie w rolniczym miasteczku oraz liczne uprawy tytoniu i kawy – oto moje skojarzenia z Viñales. To sielankowe miejsce na wyspie, którego nie możecie pominąć podczas poznawania wyspy!